Opowiadania z lumpeksu

Autor: Tunia1414
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

ci się podoba? – No… Nie wiem, co powiedzieć, dziękuję panu. – A teraz zamykamy sklep na dwie godziny i idziemy do cukierni naprzeciwko przyklepać transakcję – powiedział ożywiony, odmłodzony pan Higgins. – Potem się pożegnamy, niestety. * Firanka w kuchennym oknie lekko powiewała. Matka sprzątała kuchnię. Starała się, aby Amy miała ładny, czysty dom. Zawsze chciała mieć córkę. Ta Amy może była zbyt zakolczykowana jak na jej gust, ale w tłoku ujdzie. To dobra dziewczyna. Anthony ją lubi… Może nawet coś z tego będzie, pomyślała, może doczekam się wnuka? Od czasu, kiedy pojawiła się u niej Amy, która z takim szczerym poświęceniem zajmowała się nią i jej synem, życie nabrało kolorów. Nie miała już tyle czasu na telewizyjne seriale jak dawniej. Czasem chodziła z psem na spacery. Czuła się lepiej. Gdyby jeszcze Anthony chodził. Cuda się zdarzają, pomyślała. Sięgnęła po ścierkę, aby umyć lodówkę i strąciła pudełko. Wypadły z niego czarne półbuty. Przez chwilę patrzyła na nie jak na coś nie z tej ziemi. – Nie. Anthony nie może tego zobaczyć, rzeczywiście one są jak dla nieboszczyka. – Włożyła buty do pudełka. Wyszła z nimi przed dom i wrzuciła do pojemnika na starą odzież. * * * W sklepie kilka osób krążyło między wieszakami. Dwie kobiety czekały przed zasłonką do przymierzalni. Miało się wrażenie, że to normalny magazyn z odzieżą. Dla niektórych był to jedyny sklep, w którym mogli się ubierać. Starsza kobieta w czerni, o pięknych białych włosach, trzymała w rękach lakierki. Spojrzała na drugą, młodszą. – Chyba to będzie dobry rozmiar – powiedziała, oglądając podeszwy w poszukiwaniu numeru. Czarne lakierki miały rozmiar czterdzieści jeden. Nie za duże i nie za małe. – To całkiem nowe buty. Mój Henryk nosił taki rozmiar. Będzie mu elegancko w niebie. Jeszcze poszukam jakiegoś garnituru, bo koszulę i bieliznę ma dobrą. Oj, Heniu, nie myślałam, że to ja będę cię wyprawiać w tę podróż – zwróciła się do swojej towarzyszki o bladej smutnej twarzy. Z butami w ręku podeszła do kasjerki. Ta postawiła je na wadze. – Dziewiętnaście osiemdziesiąt, bierze pani? Skromne pragnienie W niebieskim plastikowym koszu, splątane paskami, leżały torebki. Jedna z nich wyglądała zastanawiająco dobrze. To zawsze widać po sposobie szycia, jakości skóry, którą prawdopodobnie wzięto za sztuczną. Napis Hermes chyba nic nie mówił komuś, kto te torebki segregował. Było już południe. Kobietom nie chciało się schylać do niebieskiego kosza. Wyjątkiem była jedna dziewczyna, która podniosła torebkę, przycisnęła ją do piersi i szybko poszła do kasy. 43 Szła w deszczu, chroniąc się pod parasolem. Granatowy welon stroju szarytki był mokry i ciężki. Wracała od chorej. Dwa razy dziennie, każdego dnia, siostra Amélie Girard przemierzała tę samą trasę od placu de la Madeleine, przez ulicę Royale, ulicę du Faubourg aż do ulicy d’Anjou, gdzie mieszkała jej podopieczna. Pod numerem dziewiątym przekraczała małe podwórze, potem wchodziła przez duże drewniane drzwi. Budynek, jak prawie wszystkie w Paryżu, miał wysokie okna z kutymi grzebieniami balustrad i okiennicami z poziomych listew. Madame Etienne Vallier prawie nie wstawała z łóżka. Miała osiemdziesiąt siedem lat i cierpiała na poważną chorobę kręgosłupa. Jeszcze tylko wstawała do toalety, wspierając się na kulach, ale była już zupełnie niesamodzielna. Jej dawna gosposia gotowała trzy razy w tygodniu i robiła zakupy. Siostra Amélie podawała leki, myła ją, karmiła, poprawiała pościel, wietrzyła pokoje. Była jej opiekunką. – A, to ty, Amélie! Tak dawno cię nie było. Całe tygodnie – skarżyła się madame Etienne. W jej wieku czas rozciągał się jak guma. Pamiętała doskonale swoją młodość, a czasem gubiła się w tym, co było wczoraj. Leżała w staromodnej pościeli

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Tunia1414
Użytkownik - Tunia1414

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2014-12-04 20:37:47