Restaurator

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

To byli ludzie osamotnieni z własnej woli. Niewierzący w korzyści płynącego z dialogu z Bogiem, rodziną czy przyjacielem. Nie wierzyli w nic. Wydawało im się, że mają jeszcze czas, aby odnaleźć sens. Albo myśleli, że to sens ich odnajdzie, kiedy przyjdzie odpowiednia chwila. Spędzali czas na zaspakajaniu potrzeby picia, seksu i rozmów z ludźmi myślącymi podobnie. Życie nie miało dla nich smaku, poza weekendem. Dziś, dla niektórych z nich zmieniło się to na zawsze.

Przed dwunastą wszystkie stoliki były już zajęte. Obsługa znów miała pełne ręce roboty. Jeszcze nie było tak głośno jak poprzedniego wieczora, ale w pomieszczeniu rozchodził się szum zagłuszający dźwięki dochodzące z ulicy. Ludzie zanurzyli się na dobre w konwersacji. Przestali się przyglądać, kto wchodził, kto wychodził. Dobrze, że byli jeszcze trzeźwi, chociaż może lepiej by znieśli następne kilka minut.

W chwili, kiedy przestrzeń rozdarł huk wystrzału, nastąpiła grobowa cisza. Gadające twarze zamilkły i zaczęły się rozglądać. W szmerze skrzypiących krzeseł i ław dało się usłyszeć pytania: Czy to tłumik samochodowy na ulicy? Czy to runęło rusztowanie gdzieś na budowie w okolicy? Barman upuścił beczkę na kafelki? Nie to byłoby za cicho. Ktoś niepewnym głosem stwierdził: „To chyba w kiblu”

W odpowiedzi drzwi męskiej toalety otwarły się z impetem i uderzyły o ścianę. Wypadł przez nie człowiek, przebiegł dwa kroki, potknął się o stół i runął do przodu całym ciężarem ciała. Pociągnął za sobą krzesło, kilka kufli i popielniczek. Jednak podczas upadku bardziej było słychać głuche plasknięcie stukilogramowego ciała o posadzkę niż hałas trzaskanego szkła.

Grubas, wyciągnął przed siebie tłuste dłonie oparł je o chłodną podłogę i dźwignął z wysiłkiem swoje tłuste ciało. Spod poziomu stolików wychyliła się jego łysa głowa. Miał złamany nos, z którego ciekła obficie krew. Brunatna ciecz lała się po całej brodzie, zabrudziła biały podkoszulek i ściekała powoli gęstymi kroplami na podłogę. Nos musiał złamać wcześniej, nie upadł przecież na twarz. To brzuch zamortyzował upadek. Ale dopiero teraz zdał sobie sprawę, że coś jest nie w porządku z jego twarzą. Ukląkł na kolanach, jak robią to muzułmanie do modlitwy. Spojrzał na kałuże krwi przed sobą na spodnie i koszulkę. Uniósł dłonie wewnętrzną stroną do góry i spojrzał na nie z niedowierzaniem. Zastanawiał się czy to jego krew. Dotknął nosa i pożałował. Przeszył go ból, który wcześniej hamowała adrenalina.

- RUUUDYYYY! On chce mnie zabić! – Zakrzyczał rozwierając usta jak słoń morski. Włożył przy tym w płuca cały ból, który poczuł dotykając nosa. Ze stolika przed wejściem powoli powstał muskularny mężczyzna i zaczął rozglądać się za źródłem wykrzykującego jego przezwisko.

-, Ale kto, kurwa?! – Rudy wcale nie był rudy. Ale wyglądał groźnie w obszernym dresie. Nie wiadomo, co miał pod nim skryte, poza górą mięśni.

Drzwi męskiej toalety trzasnęły ponownie. Pojawiła się w nich następna postać. Błądziła wyciągając przed siebie lewą dłoń jak ślepiec.  W prawej dłoni trzymał opuszczoną lufą do ziemi dubeltówkę. Ciężką strzelbę, z której myśliwi strzelali do dzików. Nikt się nie odezwał, nikt nie sięgnął po komórkę, aby zadzwonić po policję. W pierwszej chwili ludzie nie uwierzyli, że dzieje się to naprawdę.

Mężczyzna oparł się wolną ręką o ścianę, aby przejść do przodu. Po dwóch niepewnych i chwiejnych krokach zatrzymał się. Rękawem przetarł zaczerwienione oczy. Stał tuż przed klęczącym grubasem, ale nie zauważył go. Przestał trzeć powieki i spojrzał przed siebie przez ścianę łez. Zaczął intensywnie mrugać oczami. Wszyscy obserwujący go, dokładnie zdali sobie sprawę, że odzyskał wzrok. Ponieważ uniósł trzymaną u boku strzelbę, kiedy tylko zauważył klęczącego grubasa. Chwycił ją obiema rękami i wylot luf skierował w stronę pleców grubasa.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35