Widmowe dzieci cz.2
> - Trudno to wyjaśnić. Musiałby towarzyszyć jakiejś potężnej istocie - odpowiedziała nimfa. - Komuś, kto może podróżować pomiędzy światami. Demony, anioły...
- Zaklęcie by je wykryło - zauważył krasnolud.
Zapadła cisza. Nie trwała jednak długo. Dagna niemal krzyknęła, gdy uzmysłowiła sobie, że zapomnieli o ważnym szczególe.
- Życie! - zawołała, przykuwając uwagę przyjaciół. - Życie ulatuje z lasu. Las obumiera i w tym powinniśmy szukać rozwiązania.
- Coś zaburza harmonię pomiędzy oboma światami - przytaknął anioł.
- Coś? Nie ktoś? - krasnolud zwrócił uwagę na słowa przyjaciela. - Nie szukamy więc istoty, lecz czegoś innego?
- To całkiem możliwe - zgodził się Serafin. - Przynajmniej wyjaśniałoby, dlaczego zaklęcie niczego nie znalazło poza psem.
Rozmowę przerwał znajomy i donośny ryk, dobiegający spomiędzy drzew. Chwilę później rozległo się też dudnienie potężnych łap. Spojrzeli w tamtym kierunku, lecz mgła przysłaniała wszystko dokoła. Nie dało się jednak ukryć, że coś się do nich zbliża i to bardzo szybko. I tym czymś najpewniej jest drugi cerber. Nie było czasu na ucieczkę. Wywęszyłby ich w mgnieniu oka.
- Pewnie szuka kolegi - domyślał się Grzmomir, w duchu obwiniając siebie za obecną sytuację. Gdyby dłużej utrzymał zaklęcie sieć złapałaby i drugiego psa.
- Cerbery żyją samotnie lub w parach. Nie znoszą innego towarzystwa - poprawiła go Dagna. - Powinien się zatrzymać, gdy wejdzie w zasięg harfy.
- Rzucę na nas zaklęcie niewidzialności, aby nie zdążył nas zaatakować zanim zmorzy go sen - uprzedził Serafin.
Skryli się za pobliskimi drzewami, aby uchronić się przed przypadkowym stratowaniem. Ze swojej kryjówki mogli obserwować psy bez większych trudności - mgła z tak bliska zaledwie odrobinę przysłaniała widoczność.
Kilka minut później ukazał im się drugi cerber. Był potężny, miał trzy głowy uzbrojone w wielkie kły, z czego dwie rozglądały się na boki i węszyły w powietrzu, a trzecia dostrzegając nieprzytomnego psa zaskomlała przejmująco. Wtedy pojawił się trzeci stwór. Był znacznie mniejszy od pozostałych i wyglądał na wystraszonego.
- Szczenię - krasnolud nie wierzył własnym oczom. Mało kto miał okazję zobaczyć małego cerbera. Wtedy też zawitała mu w głowie pewna myśl. - Teraz wiemy co zraniło Elwira - wyszeptał wprost do uszu przyjaciół. Przytaknęli mu obserwując jak psy podchodzą bliżej harfy, jak muzyka wdziera się w ich uszy i powoli zachęca do snu. Poruszały się coraz wolniej, niepewnie. Zataczały. Aż w końcu znieruchomiały wtulone w siebie i pogrążone w głębokim śnie.
\ Nie było czasu na zwłokę. Chociaż wiele odpowiedzi już zostało odkrytych największa tajemnica Magnolii wciąż pozostawała niewyjaśniona. Anioł zdjął zaklęcie, po czym wyruszyli na dalsze poszukiwania, uzgadniając szczegóły w pośpiechu. Teraz kiedy dowiedzieli się z jaką bestią mają do czynienia kolejne części układanki zdawały się same wskakiwać na odpowiednie miejsca.
Czekała ich długa wędrówka. Musieli dotrzeć na północny kraniec lasu, któremu zawdzięczał on swoją nazwę. Nikt się tam nie zapuszczał z własnej woli, a do celu wiódł tylko jeden trakt. Ukryty pośród starych drzew, pamiętających jeszcze czasy, kiedy Las Cieni stanowiły jedynie kiełkujące nasionka.
Towarzyszyły im szepty drzew zaciekawionych, ale i wzburzonych obecnością obcych. Pomiędzy masywnymi pniami przemykały zaintrygowane cienie. Humanoidalne postaci nie odstępowały ich na krok, lecz nie miały odwagi zaatakować.
- Pogromcy - wycharczał z nienawiścią stojący najbliżej cień. Inny splunął zieloną ektoplazmą, która zaświeciła w ciemności.
- Cienie. Upiory zrodzone z koszmarów umarłych - wyszeptał Serafin, nieobecnym głosem, błądząc myślami wokół sytuacji w jakiej się znaleźli. Nie bał się. Wiedział, że nie odważą się podejść. Jego uwagę zwróciła za to ilość złowrogich istot. Podejrzewał, że ma to związek z tym, co sprowadziło do lasu cerbery i odmieniło Magnolię. Każdy