WYROK
Wieczorem widziano go przy bocznym wejściu do sądu.
Zszedł po betonowych schodach, prowadzących do archiwów.
Widział, jak sędzia Przystrzenny staje przed stalowymi drzwiami.
Dotknął ich dłonią – otworzyły się cicho, bez nacisku.
Sędzia wszedł do środka.
Z wnętrza dobiegł dźwięk przypominający równy, spokojny oddech urządzenia w stanie czuwania.
Dwa dni później Stefan Tąpczyński zmarł na skutek udaru mózgu.
W jego notatniku znaleziono fragment nieukończonego artykułu:
Każde zdanie było rozkazem systemu, który sam siebie przekonał, że rozumie sprawiedliwość.”
Po pierwszym szoku prasa zaczęła cytować słowa z uzasadnienia:
„Nie dla śmierci – lecz dla ciszy.”Niektórzy nazwali je najdoskonalszym zdaniem, jakie padło w sali sądowej PRL.
Inni – pierwszym, którego nie wypowiedział człowiek.
Dodatek – nota archiwalna
Nota archiwalnaOstatni w Polsce, prawomocnie wykonany wyrok śmierci zapadł 21 kwietnia 1988 roku.
Skazany: Andrzej Czabański (1952–1988), oskarżony o potrójne zabójstwo.
Kara została wykonana w Zakładzie Karnym w Krakowie przy ul. Montelupich, przez powieszenie.
Protokół z egzekucji podpisano o godzinie 6:15 rano. W aktach sprawy zachował się dopisek:
„Wymiar sprawiedliwości zrealizowany zgodnie z obowiązującym prawem.” 70 lat później te same słowa pojawiły się ponownie.
Tylko głos był inny.
Cichszy.
Jakby należał już nie do człowieka, lecz do samego prawa.
WYROK
(opowiadanie)
Katowice, 22 marca 1988 r.
(„Trybuna Robotnicza”, wydanie poranne)
Z przyczyn zdrowotnych dotychczasowy przewodniczący składu, sędzia Marek Ziemielski, został zastąpiony przez sędziego Jerzego Przystrzynnego, dotąd pełniącego funkcję sędziego pomocniczego. Jak poinformował rzecznik Sądu Wojewódzkiego, „zmiana nie ma wpływu na przebieg postępowania”.
Na sali obecna była matka oskarżonego. Proces obserwowała delegacja resortu sprawiedliwości oraz przedstawiciele prasy.
Sala numer cztery w gmachu przy ulicy Francuskiej była duszna, pachniała lakierem i kurzem. Światło neonów drżało, jakby samo wahało się, czy chce być obecne przy czymś takim.
Sędzia Przystrzenny uderzył młotkiem.
– Prokurator ma głos.
Prokurator Mrozik mówił pewnie, głosem wyszkolonym do jednoznaczności:
– Wysoki sądzie. Oskarżony działał z premedytacją, z zimną krwią, bez cienia skruchy. Społeczeństwo ma prawo oczekiwać wyroku ostatecznego. Tylko kara śmierci przywróci zachwiany ład.
– Obrońca.
Adwokat Knapik poprawił okulary.
– Nie zaprzeczam winie – powiedział. – Proszę jednak, by sąd dostrzegł człowieka, nie tylko czyn. Zbrodnia, choć potworna, nie może być argumentem dla odwetu.
Kara śmierci nie naprawi niczego. To tylko szybka odpowiedź świata, który nie chce się uczyć.
Sędzia spojrzał na oskarżonego.
– Czy chce pan coś dodać?
Czabański wzruszył ramionami.
– Już wszystko wiem. Nie trzeba mówić.
Z ławy publiczności dobiegł stłumiony szloch.
Sędzia uniósł wzrok.
– W tym postępowaniu wszyscy musimy pochylić się nad niewinnością, która dotyka również panią – osobę, której wina nie istnieje, ale której cierpienie jest częścią równania.
