Główna nagroda w konkursie literackim Wydawnictwa ,,Nasza Księgarnia"!
Pewnego dnia w życiu całkiem spokojnego mężczyzny pojawia się dziewczyna o dziwnym imieniu. Jest to osoba szalenie pomysłowa - i szczególnie dobrze jej wychodzi wywoływanie wszelkiego rodzaju kataklizmów. Dom grozi zawaleniem, w pobliżu krąży seryjny morderca, a tajemniczy mafioso pastwi się nad językiem polskim i zrywa podłogi... Czy w tak ekstremalnych warunkach zakwitnie miłość? Trudno powiedzieć, skoro obdarzona nie byle jakim temperamentem Regi woli rzucać kilofem i wyzwiskami, zamiast wzdychać przy świetle księżyca.
,,Szczęśliwy pech" to książka o tym, że każda, nawet najbardziej niebezpieczna dla otoczenia jednostka ma szansę znaleźć szczęście i że szczęściem może być również kilka dziur w ścianach, względnie latająca rynna. Szczęścia starczy dla każdego i dla wszystkich, trzeba tylko.... omijać z daleka Reginaldę Kozłowską.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2013-09-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 288
"Szczęśliwy pech"
Zabawna, rozweselająca opowieść o kobiecie mającej niesamowitego pecha, niemal demolującej wszystko czego się dotknie..., właściwie to jej nie czytałam, tylko wysłuchałam i może dlatego bardziej mi się podobała, gdyż lubię lektorkę, Panią Magdę Karel.
Akcja dzieje się w spokojnej wsi Dębogóra, na tzw. zadupiu, na progu domu Rafała stoi kobieta, która macha mu przed nosem umową wynajmu pokoju na trzy miesiące. Mimo tego iż jest totalnie tym zaskoczony przyznaje, że umowę zawarła jego była żona mająca prawo do połowy domu i udostępnia Reginaldzie jeden z pokoi. Żeby jednak nie było za spokojnie, po kilku dniach pojawia się następny letnik, tym razem obcokrajowiec...
Rafał jest zdruzgotany wizytą tego dziwnego towarzystwa, z facetem trudno się dogadać, natomiast Regi chcąc napisać jakiś romans, próbuje różnych technik lecz wszystko czego się dotknie okazuje się zupełną katastrofą. Kobieta jest bardzo zdeterminowana brakiem pomysłu na powieść i utratą weny twórczej, jest ciekawska, nawet wścibska i ciągle pakuje się w kłopoty. Lub w te kłopoty wpada Rafał, zupełnie przypadkiem. Okazuje się, że podobno w tym domu jest skarb, który schowała dziadek Rafała i niemal wszyscy zaczynają go szukać, przy okazji demolując niemal dom... Jakby tego było mało, niespodziewanie w domu zjawia się Mirka, była żona Rafała. I wtedy dopiero zaczyna być gorąco. Biedny Rafał ma powyżej uszu całego tego rozgardiaszu, ma dość natrętnych lokatorów, swojej byłej żony, wścibskich sąsiadów i zbyt dociekliwego policjanta oraz zamieszania wokół tego niewidzialnego skarbu.
W tej książce ciągle coś się dzieje, mimo nawet zbytnio przerysowanej głównej bohaterki Reginaldy, słucha się jej z przyjemnością i uśmiechem, gdyż takie niesamowicie odrealnione, zakręcone postępowanie jest wręcz zabawne.
Nie można się nudzić przy Reginaldzie, w książce jest masa przykładów jej pecha, do którego niektórzy już się uodpornili i reagują śmiechem na jej poczynania, może jeszcze w innych książkach Iwony Banach znajdę podobną bohaterkę. Poprawiła mi humor po nieprzespanej nocy i myślę, że starczy mi na jakiś czas, co mnie bardzo cieszy.
Polecam dla rozrywki.
Rafał to rozwiedziony, młody mężczyzna, który uwielbia ciszę i spokój. Z zawodu architekt, pracuje w domu. Mieszka w Dębogórze. Regi, młoda pisarka, która przybyła na wieś aby skończyć swoją nową książkę. Była żona, bez wiedzy Rafała , wynajmuje Regi pokój w jego domu, co prowadzi do zabawnych nieporozumień. Między tą dwójką od samego początku zaczyna iskrzyć. Rafał jeszcze nie wie, że do Topolowego Wzgórza zawitał właśnie armagedon w osobie Regi.
Regina Kozłowska nie jest zwykłą, żeby nie powiedzieć (nie)normalną dziewczyną. Wszystko wskazuje na to, że ciąży nad nią jakieś fatum. Czego się nie dotknie, to wszystko zepsuje. Kłopoty po prostu ją kochają. Kiedy Regi zawitała w skromne progi Rafała, zaczęłam się obawiać tego, czy ten mężczyzna to przeżyje.
To tyle jeśli chodzi o wstęp. Początek powieści był bardzo obiecujący. Wszystko wskazywało na to, że ubawię się niesamowicie podczas czytania książki Iwony Banach. Tak było do pewnego momentu. Potem im dalej, tym gorzej. Autorka raczy nas humorem sytuacyjnym - i tutaj jest fajnie i miło. Bawimy się dobrze, dopóki Regi lub Rafał się nie odezwą i nie zaczną robić z siebie idiotów. Bo przez 3/4 książki miałam wrażenie, że Ci bohaterowie są trochę niepełnosprawni intelektualnie. Przykład? Proszzz:
***
"Sapanie tuż za nią stawało się coraz bardziej wściekłe.
– Już kończę, Tonino! Teraz już możesz... – Do jej świadomości dotarło wreszcie, co się dzieje obok niej.
– Tonino! Zabiję? – Nagle zaczęła się bać. W
odruchu paniki spuściła głowę i zakładając swoją nogę za kostkę mężczyzny,
gwałtownie odsunęła krzesło. Człowiek upadł jak długi, rozbijając głową szybę
stojącej za nim etażerki.
Regi skoczyła i odwracając się gwałtownie, jednym celnym kopniakiem trafiła
napastnika między nogi. Zawsze ją tego uczono. Nie ma litości: palce w oczy i
kopniak w klejnoty – tylko to daje szansę na przetrwanie, na wyrwanie się mordercy, gwałcicielowi czy jakiemuś innemu zboczeńcowi. Kto podnosi rękę na kobietę, powinien liczyć się z konsekwencjami!
– Rafał, chodź tu natychmiast! – krzyknęła w stronę drzwi.
– Jużżż jeeesteeemmm – stęknął powalony na podłogę mężczyzna.
– Co ty tu, do cholery, robisz? I czego tak jęczysz?! – Spojrzała na
zwijającego się Rafała.
– Wstawaj! Był tu Tonino. Chciał mnie zabić, przynajmniej
tak twierdził. No i zachowywał się jak jakieś zwierzę... Wiesz, jak mu dokopałam?!
– dokończyła, z zachwytem demonstrując przy tym gestami, co zrobiła.
– Wiem, wiem to bardzo dokładnie – jęknął Rafał, skrzętnie zasłaniając co
wrażliwsze części ciała. Nie mógł się wyprostować. – To byłem ja..."
***
Krótko mówiąc robili z siebie idiotów. Każdy normalny, inteligentny człowiek spokojnie zinterpretowałby "język" Tonina. Ja wiem, że to było zamierzone, wszystko rozumiem, ale jakoś te żarty działały mi na nerwy. Wszystko jest strasznie przerysowane. Miałam wrażenie, że jakby się postawiło przed bohaterami świnię i powiedziało, że to świnia, oni nadal by twierdzili że to pies zabójca! *wali głową w blat* No nie przemawia do mnie taki humor, co poradzę.
Nie będę się rozwodzić nad językiem, bo jaki on jest każdy widzi. Fakt, książkę czyta się lekko i przyjemnie. Jest wesoło, jest śmiesznie czasami aż do przesady. Byłoby naprawdę fajnie, gdyby właśnie autorka nie przekroczyła tej delikatnej granicy absurdu. Nie przeczę, uśmiałam się nieźle podczas czytania "Szczęśliwego pechu", ale bardzo przeszkadzała mi głupota, ignorancja (sama nie wiem jak to nazwać) bohaterów. Dlatego ocena taka a nie inna. Z ciekawości sięgnę po jeszcze jedną powieść Iwony Banach. Może teraz będzie trochę lepiej i nie będę miała się do czego przyczepić.
Podsumowując "Szczęśliwy pech" to w miarę zabawna, obiecująca powieść, przy której można się pośmiać i jeśli komuś nie przeszkadzają irytujący bohaterowie to może naprawdę dobrze się bawić podczas czytania. Sięgałam po tę powieść z nadzieją, że otrzymam dobrą rozrywkę i odskocznię od poważniejszej literatury, jednak bez zgrzytów się nie obyło.
http://ivka86.blogspot.com/2016/02/szczesliwy-pech-iwona-banach.html
W życiu Rafała a dokładnie na progu jego domu pojawia się kobieta, nie byłaby to dziwna sytuacja gdyby chciala zapytać o drogę, gdyż pobłądziła, lub chciała sprzedać coś mężczyźnie, ale Regi bo tak dziewcze każe się nazywać przyjechało w określonym celu. Wynajęła bowiem pokój u Roberta na trzy miesiące, aby w spokoju pracować nad swoją książką, bez wiedzy właściciela, machając mu przed oczyma podpisaną umową. Robert żadnej umowy nie podpisywał a jak się później okazało zrobiła to bez jego zgody byla małżonka. Umowa to umowa kobietę trzeba wpuścić...i to był błąd, który będzie kosztował Roberta dużo nerwów a momentami rownież zaważy na jego bezpieczeństwie i życiu.
"Kogoś takiego jak Regi nie spotkał jeszcze nigdy w życiu! Bo z jednej strony właściwie Regi byla zwyczajną, nawet sympatyczną i ładną dziewczyną, ale to co działo sie wokół niej, to był koszmar; jak magnes przyciągała kłopoty, z których ona sama wychodziła prawie bez szwanku, za to otaczający ją ludzie nie mieli już tak dobrze". Kobieta potrafi zdemolować praktycznie cały dom, zastawiać wnyki, w które wpadnie Robert a nawet postrzelić w tyłek. Podsumowując Regi nie sprawdzi, nie zajrzy, nie zapyta, a zrobi wcześniej niż pomyśli. Zabawna historia pomyłek, z małym kryminałkiem w tle oraz poszukiwaniem ukrytego skarbu.
Pełna nadziei, jednocześnie smutna i tragiczna opowieść o poszukiwaniu samej siebie. Choroba paradoksalnie wyzwala siłę do buntu i u cieczki od "normalnego"...
Szalona komedia kryminalna, kontynuacja bestsellerowej powieści "Niedaleko pada trup od denata". Do drogiego ośrodka leczenia zaburzeń odżywiania przyjeżdżają...