Słowodzicielka

Ocena: 4.5 (14 głosów)

Grupa drugoplanowych bohaterów pewnej powieści fantasy wędruje w poszukiwaniu swojej fabuły

„To opowieść słodka i zabawna. Z przygodami, jakie uwielbiałam, będąc nastolatką – z wyrazistymi bohaterami, pełna humoru, czasem groźna, ale jednocześnie dająca pewność, że wszystko skończy się dobrze. Do takich książek się wraca, nawet jeśli już zna się finał. Ja wrócę na pewno.”

Ewa Białołęcka

„Pierwsza powieść Anny Szumacher nie jest jej debiutem literackim. Czytelnicy fantastyki znają ją z publikowanych wcześniej opowiadań – dwa z nich uzyskały nominację do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Zademonstrowała w nich talent do rozwiązań nieoczekiwanych, zabawnych, niekiedy absurdalnych (to nie zarzut, a wyraz podziwu). W „Słowodzicielce” trójka bohaterów musi znaleźć swego dowódcę i fabułę, bo jedno i drugie powinno nadać sens ich działaniom. Cel nie jest łatwy, po drodze czekają smoki i księżniczki (tak jakby), wyrocznie, kamienne miasta sięgające nieba i wiele innych przygód. Zapewniam, że warto przeczytać.”

Piotr W. Cholewa

Informacje dodatkowe o Słowodzicielka:

Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2019-04-24
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 978-83-245-8365-2
Liczba stron: 304

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Słowodzicielka

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Słowodzicielka - opinie o książce

Avatar użytkownika - NataliaDrazek88
NataliaDrazek88
Przeczytane:2024-04-03, Ocena: 5, Przeczytałem,

“Słowodzicielka” Anny Szumacher to pierwszy tom z cyklu Słowotwórczyni, który rozpoczyna całkiem ciekawą historię, w której znajdziemy magię i smoki. Już te smoki i magia mnie kupiły jednak to humor, jaki autorka przemyciła w swojej książce, był tym, co mnie zachwyciło od samego początku.


Lubicie pośmiać się podczas czytania?


 Sam początek to była petarda, bohaterowie budzą się i nie wiedzą, co się z nimi stało, nie wiedzą, gdzie jest ich dowódca, ani nie wiedzą, co ich teraz czeka. Wiedzą tylko kim jest ich dowódca i że podążając za Shuk-atchem (szukaczem), dowiedzą się, w końcu co im się przytrafiło. Nie wiedzieli tylko, że podążając za kulką poszukującą ich dowódcy, natrafią na przygody życia, oraz że trafią do świata, w którym dowiadują się, że są tylko wytworem wyobraźni pewnej młodej dziewczyny. A dokładniej są bohaterami książki, którą pisze Marcjanna, owa dziewczyna, do której zaprowadził naszych bohaterów szukacz. Agni, Jord i Hidra próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości, odszukać dowódcę Aenaia Debonaira i powrócić do fabuły, którą znają. Zrządzeniem losu Marcjanna, teraz zwana przez swoich towarzyszy-Cyan, trafia z nimi do fabuły, którą zamieściła na stronach swojej powieści. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak sobie poradziła ze smokami, latającymi domami i krwiożerczymi pomidorami, to zachęcam was do sięgnięcia po “Słowodzicielkę”.


Czytaliście kiedyś książkę o książce, w której fabuła okazała się żyć własnym życiem?

Wiem skomplikowane, ale tak najprościej jest mi określić w skrócie, o czym jest “Słowodzicielka” Anny Szumacher.

 Na początku czułam się zagubiona, chyba tak mocno jak sami bohaterowie, jednak szybko wkręciłam się w ich poszukiwania i z przyjemnością towarzyszyłam im w ich przygodach, a najbardziej mi się spodobało, jak spotkali na swojej drodze smoka. Nie wiedziałam, że jestem taką fanką smoków w  książkach, jednak te potrafią zamieniać się w ludzi i na odwrót, co tylko urozmaiciło fabułę. Jak pisałam, książka jest pełna humoru i do samego końca, autorka o tym humorze nie zapomina, więc jeśli lubicie książki, w których autor zapewnia nam ciekawą fabułę, smoki i humor, jest to książka idealna dla was. 

Wiecie czym jeszcze, kupiła mnie ta książka, skromnymi opisami świata, krajobrazów i bohaterów pobocznych. W książkach fantastycznych jest to dość częsta bolączka autorów, nie potrafią zrównoważyć opisów z faktycznie potrzebną wiedza na temat aparycji bohaterów, czy opisów krajobrazów. Anna Szumacher zapewniła nam podstawowe i najważniejsze informacje, nie rozpisując się za dużo i nie nudząc czytelnika niepotrzebnymi informacjami. Jak już się wgryzie w fabułę, to czyta się już dalej z czystą przyjemnością. Pióro autorki jest bardzo lekkie i ogromnie przyjemne. Przez historię się dosłownie płynęło i z przyjemnością towarzyszyło się tak niezgranej grupie bohaterów. Nie myślcie sobie, że jeżeli są niezgraną grupą, to ich historia jest nieciekawa czy nudna, wręcz przeciwnie. Ich przekomarzania, próby odnalezienia się Cyan w swojej książce, przemyślenia niezbyt rozważnego Agniego, zbuntowanego Hidry i rozsądnego Jorda, łączą się w świetną zabawę. Samo zakończenie pozostawiło mnie w szoku i wiedziałam, że muszę jak najszybciej sięgnąć po kolejny tom. Dziękuję bardzo wydawnictwu Mięta za możliwość poznania tej historii.

Link do opinii

Gdyby książka była człowiekiem, to ta z pewnością miałaby rozczochraną fryzurę, przekrzywione okulary, piżamę pod płaszczem i koniecznie buty nie do pary. Patrzysz na taką postać i po prostu nie umiesz pozbierać myśli. Lubisz ją? Nie lubisz? Zacznie zaraz skakać czy pouczać cię na temat podatków? Proszę Państwa, wszystko się może zdarzyć.

Trzeba przyznać, że pomysł jest niecodzienny. Bohaterowie dosłownie wychodzą z kart powieści, aby wciągnąć swoją stwórczynię do wymyślonego przez nią świata. To będzie dla niej najlepsza przygoda albo najgorszy koszmar, sama tego nie wie, bo wciąż nie wymyśliła ciągu dalszego…


Przez ten pomysł struktura powieści jest, chcąc niechcąc, bardzo chaotyczna. Rozdziały zbudowane są z krótkich podrozdziałów, często zaczynają się dziać rzeczy niespodziewane, więc trzeba być czujnym podczas lektury. Czytelnik, przyzwyczajony do tego, że, cóż, zwykle postacie wiedzą, co się dzieje i co mają robić, jak już wyjdzie z szoku, musi się zastanowić - czy lubi takie eksperymentalne ciastka, które się kruszą? Osobiście czasami czułam się zbyt zagubiona, a fabuła była dla mnie momentami za bardzo pourywana.


Na plus można zaliczyć poczucie humoru (faktycznie słychać echa Pratchetta), sympatycznych bohaterów, mnóstwo nawiązań do innych dzieł popkultury oraz odwagę autorki w przekraczaniu granic. Nie powiem, żebym zakochała się w tej książce na zabój, ale rozumiem, skąd biorą się wysokie oceny innych czytelników. Polecam przede wszystkim fanom fantastyki i innym osobom ciekawym, jak kreatywnie można pobawić się schematami.

Link do opinii

Zasiadając do lektury nie za bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. Celowo nie czytałam opisu, żeby nie psuć sobie niespodzianki. Możecie zatem wyobrazić sobie moje zaskoczenie już samym pomysłem na powieść. W bliżej nieokreślonym gdzieś, w równie nieokreślonych dawnych czasach pojawia się trzech mężczyzn, którzy sami nie wiedzą, kim są, co robią w miejscu, w którym się znaleźli i dokąd zmierzają. Mają natomiast jakąś świadomość tego, że są fikcyjnymi, chociaż nie do końca, bo przecież istnieją, postaciami w jakiejś fabule. Co to jednak za fabuła i w jakim celu ma się toczyć, nie wiadomo. Powoli odkrywają kilka szczegółów na swój temat i pewnego osobnika, który, jak słusznie zakładają, ma im wskazać drogę. Drogę, dzięki której odnajdą swojego przywódcę. Taki cel sobie obierają i to właśnie robią, po drodze napotykając na różne przeszkody. Odbywają nieco absurdalną podróż po luźnych wątkach, przedzierając się przy tym przez czas i przestrzeń. Dosłownie, bo w pewnym momencie przechodzą do świata realnego, w którym w opowieść o sobie wciągają przypadkowo autorkę owej opowieści.

Muszę przyznać, że mocno mnie ta powieść zaskoczyła. Zdecydowanie jest to coś, co nieczęsto można spotkać na rynku wydawniczym. Albo nawet w ogóle. I to mimo faktu, że każdego roku ukazuje się przecież tyle nowości. Możecie być pewni biorąc tę książkę do ręki, że dostaniecie coś świeżego i unikatowego. Świat, który został ukazany w powieści nie jest tak naprawdę niczym nowym, a główni bohaterowie są dość stereotypowi, bo mamy tu młodego barda, niezwykle honorowego rycerza i zdeterminowanego zabójcę, ale całość i tak robi wrażenie, głównie nietuzinkowym pomysłem i sposobem jego realizacji. Oprócz głównych bohaterów i ich ciekawych przygód, mamy tu wszystko to, co w fantastyce być powinno. Nie wszystko jednak pojawia się od razu, bo autorka niedokończonego tekstu, kiedy tylko orientuje się, co narobiła, naprędce uzupełnia brakujące informacje i dopisuje nowe wątki. Dzięki temu świat zaczyna się rozrastać, a bohaterowie zyskują nieco więcej informacji na swój temat, a nawet jakieś wspomnienia. Mamy więc w powieści smoki, ale nie takie całkiem zwyczajne, mamy podróże w czasie i przestrzeni. Później pojawia się również magia, równie pokręcona jak cała ta powieść.

Podobało mi się. Wszystko. Niepasujący do siebie kompletnie Jord, Hidra i Agni, którzy mimo wyraźnych różnic łączą siły w celu odnalezienia swojego przywódcy oraz wygadana Marcjanna, która dołącza do nich w późniejszym czasie i jeszcze bardziej miesza w życiu tej trójki. Ich absurdalne i jednocześnie przekomiczne przygody, włączając w to jedne z najbardziej absurdalnych: atak morderczych pomidorów czy domy, w pełni wyposażone, trzeba dodać, spadające na pewną kobietę w wyniku klątwy, a także zdolności, jakie w późniejszym czasie zyskuje Marcjanna. Lekka i humorystyczna jest to fantastyka, dzięki czemu czyta się ją dobrze i pochłania w zastraszająco szybkim tempie. A także pragnie więcej i więcej.

„Słowodzicielka” to zgrabnie napisane, lekkie, intrygujące i zupełnie niestandardowe fantasy, które wciąga, dostarcza mnóstwa wrażeń i w mig poprawia humor. Czekam na kolejny tom i oczywiście polecam.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Joannate
Joannate
Przeczytane:2020-05-20, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2020,

„Słowodzicielka” – najpierw rzucił mi się w oczy tytuł, bo okładka niezbyt przyciąga uwagę. Tytuł jednak mnie przywołał, pobudził wyobraźnię i sprawił, że sięgnęłam po tę powieść, nie sprawdzając nawet, czego mogę się po niej spodziewać. Pomyślałam sobie, że Autorka, która wymyśliła taki tytuł, na pewno mnie nie zawiedzie. Kiedy już dostałam „Słowodzicielkę” w swoje ręce, przeczytałam, że to metafantasy i pomyślałam… że kompletnie nic mi to nie mówi. Ale nie mam uprzedzeń gatunkowych – więc zaczęłam czytać i wiecie co? Ja naprawdę lubię ten gatunek! W ogóle ostatnio odkryłam, że polska fantastyka ma się świetnie – i nie wiem, dlaczego jest o niej tak mało na blogach i w reklamach. Dobra literatura broni się sama – ale gdyby wydawnictwa specjalizujące się w tych gatunkach trochę zadbały o marketing, dałyby szansę na poznanie niezwykłych historii także tym osobom, które nie wiedzą, że lubią fantastykę.

Ja myślałam, że z niej wyrosłam, że po śmierci Lema nic już się na polskim rynku w tej dziedzinie ciekawego nie zdarzy – a teraz z wielką przyjemnością przekonałam się, że tak nie jest. I nadrabiam zaległości z ogromnym zapałem, który wzrasta dzięki takim książkom jak „Słowodzicielka”.

Co mi się tak podobało? Historia jest przezabawna, pełna absurdów i bardzo oryginalna. Czyta się świetnie, lekko i z szerokim uśmiechem na twarzy. A przy tym – z dużym zainteresowaniem.

Hidra, Jord i Agni to bohaterowie nietuzinkowi – ze świecą szukać podobnych! Nie grzeszą inteligencją, ale nadrabiają sprytem i bezczelnością. Przemierzają karty powieści, żeby znaleźć swoją fabułę i dowódcę, który nimi pokieruje. Bardzo mi się spodobała ta zabawa z czytelnikami – bohaterowie mają świadomość, że występują w powieści, od czasu do czasu omijają jakiś rozdział, czasem spotykają postaci z innych utworów, które próbują ich wciągnąć w swój świat. Nasza trójka ma niesamowite przygody, z których niejeden prawdziwy rycerz nie zdołałby wyjść żywy, a oni jednak sobie radzą.

Ta opowieść ma w sobie cechy bajki, baśni, legendy, powieści drogi, powieści przygodowej i ludowej gawędy – a łączy je w sposób spójny i udany, tworząc arcyciekawą mieszankę.

Na okładce znalazłam porównania z Terrym Pratchettem i jego „Światem Dysku”, a także „Mroczną Wieżą” Kinga i w pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś chyba nieco przesadził, a jednak gdy już zaczęłam czytać, musiałam przyznać im rację. Szczególnie klimat „Świata Dysku” jest w tej książce obecny – ale bez obaw: to nie jest naśladownictwo i odwzorowywanie, tylko podobieństwo nastrojów i stylu. Bardzo udane!

W tej książce nie ma nic typowego, żadnych ustalonych schematów: bo nawet motyw księżniczki, smoka i rycerza ma tutaj zupełnie inny wymiar i koloryt. Wszystko jest nieprzewidywalne. Czytelnik jest zaintrygowany, rozbawiony i zaciekawiony od pierwszej strony – i tak zostaje do samiutkiego końca. Zachwycił mnie sam pomysł Autorki, sposób prowadzenia narracji, dowcipny język, słowem: prawie wszystko. Prawie, bo jest jedna rzecz, która mi się nie podobała – to, że ta książka jest częścią serii, bo wolę skończone dzieła. Ale „Słowodzicielka” mnie tak wciągnęła i tak dobrze się bawiłam podczas czytania, że od razu rzuciłam się, żeby zamówić kolejne tomy. I tu czekało mnie duuuuże rozczarowanie: na razie wydany został tylko jeden tom – a zakończenie sprawia że domagam się dalszego ciągu NATYCHMIAST. Ale z pewnością sięgnę też po książki Autorki spoza tej serii – bo bardzo spodobał mi się Jej styl.

Komu ta książka może się spodobać? Myślę, że wszystkim, którym podobał się klimat wspomnianego już „Świata Dysku” Pratchetta. I każdemu, kto lubi niebanalne, zabawne historie, przy których nie da się wyłączać myślenia.

Podsumowując: bardzo udane spotkanie z ciekawą książką – intrygujący tytuł i intrygująca treść. Polecam wszystkim!

Link do opinii

Czy zdarzyło się wam kiedykolwiek spotkać z książką pozbawioną głównej fabuły? A nie, chwileczkę… Przecież takowych książek jest od groma! Na bank z jakąś, o niejasnym lub całkowicie okradzionym kierunku zdarzeń, mieliście już do czynienia. No nie, muszę was podejść z innej strony. Już wiem! Czy zdarzyło się wam spotkać z książką pozbawioną nie tylko głównej fabuły, ale i istotnego dla historii bohatera? W sensie, że nawet nie wiedzieliście, kim on tak właściwie jest, przez co pozostałe postaci błądziły po omacku? Nie? A ja właśnie coś takiego przeżyłam, czytając bestsellerową powieść Anny Szumacher, czyli „Słowodzicielkę”. Pomysł był… no, nie oszukujmy się: kreatywny. Nawet sobie rzeknę, iż oryginalny, a zarazem wiele obiecujący. Co? Mam zdradzić coś więcej, bo opis jest dość oszczędny w słowa? Nie trzeba mnie do tego dwa razy namawiać! Już wszystko tłumaczę.


MAM ZABIĆ KSIĘŻNICZKĘ I UWOLNIĆ SMOKA UWIĘZIONEGO W WIEŻY? A, DAJ MI PAN SPOKÓJ! IDĘ SZUKAĆ DALEJ WŁAŚCIWEGO WĄTKU.


Fabularny nieład. Właśnie w tych dwóch słowach mogłabym streścić całą „Słowodzicielkę” (gdzie poszłabym w ślady wydawnictwa, raczącego czytelników jednozdaniowym opisem książki, pomijając już rekomendacje...) i spokojnie wrócić do swojego nudnego życia. Ale… nie mogę na tym poprzestać. Zasługujecie na to, by dowiedzieć się, na jak wiele dziwnych, zapierających dech w piersiach, wywołujących dezorientację zdarzeń można się tutaj natknąć!

Obserwując zmagania bohaterów, dążących do spotkania (a co najważniejsze – poznania) swojego „dowódcy” i odkrycia właściwego celu powołania ich do życia, przeżyłam z nimi nieraz nieprawdopodobne przygody. Odnajdywanie księżniczek skrywających mroczne sekrety, stanięcie twarzą w twarz z rozbójnikami, spotkanie z olbrzymim potworem… Trochę się tam działo! Trochę? Sporo! I kiedy już myślałam, że nie spotka mnie nic bardziej zaskakującego, autorka wychodziła mi naprzeciw, rzucając w twarz kolejnymi atrakcjami. A żeby było ciekawiej, wszystko przyozdobiła nićmi dobrego humoru, przy którym ciężko siedzieć z zawieszonym wyrazem twarzy. Jednak gdyby nie nastąpił gwałtowny obrót spraw, mogłabym już pomału zgrzytać zębami z powoli opanowującej mnie irytacji. Pojawienie się pewnego Ktosia zagwarantowało, że „Słowodzicielka” nabrała nowych barw, a co za tym idzie: zostałam „odgrodzona” od przymusowego zażycia tabletek uspokajających. Ale, ale! Wraz z powiewem świeżości, przybyło również lekkie zagubienie. Wcześniej był spory nacisk na to, że większość bohaterów zdaje sobie sprawę z tego, że są jedynie wytworem czyjejś wyobraźni, gdzie niepostrzeżenie wkrada się stan, podczas którego przestałam odróżniać, co jest fantazją, a realnym ruchem. Perfidnie wyobraźnia połączyła się z rzeczywistością, tworząc zupełnie nową ścieżkę. Sami poszukiwacze „sensu istnienia” też dostrzegali te zmiany. Oswajałam się z tym fabularnym cudem do ostatnich stron, gdzie z rozdziału na rozdział czułam się już coraz pewniej. I to mnie zgubiło.

W myślach, z widoczną triumfalną miną, powtarzałam sobie, że po tylu dziwach nic nie zdoła mnie już zaskoczyć. Byłam gotowa dać sobie obciąć włosy do ramion (bo ręki mi trochę szkoda, a nowa fryzura zawsze mile widziana), iż zręcznie obadałam grunt. Można się już domyślić, że Anna Szumacher powinna przyjechać do mojego domu, aby pomóc mi zebrać szczękę z podłogi, prawda? Tak, poniekąd uśpiła moją czujność, by raz jeszcze dziabnąć mnie swoją kreatywnością. To, co zaprezentowała, przeszło moje najśmielsze oczekiwania! No bo jak… Jakim cudem… Ale… Dajcie mi szklankę wody… Skąd to… Gdzie ta woda? Mało brakowało, a nie podzieliłabym się z wami tą opinią, bo nastąpiłaby eksplozja czaszki pod wpływem ciśnienia gotującego się mózgu! A jeszcze nie spisałam testamentu...


PANIE, TO PAN JEST TYM DOBRYM? A MOŻE JEDNAK ZŁYM? CHOLIBKA, DAJCIE MI TU AUTORA, NIECH NO WSZYSTKO WYJAŚNI!


Naturalnie ten akapit rozpoczęłabym od wzmianki o głównym bohaterze, a jako że „Słowodzicielka” swojego zagubiła (a czy się odnalazł, to już pozostanie zagadką), muszę z marszu przejść do pobocznych postaci. To dla mnie spora nowość, ale hej: o nich też można sporo powiedzieć!

Niegrzeszący inteligencją, zdający sobie sprawę ze swojej atrakcyjności Agni. Wzbudzający respekt, skory do walk tajemniczy Hidra. Opanowany, poukładany Jord. Tak niedopasowanego pod kątem charakterów i statusów społecznych trio od dawna nie widziałam! Choć łączył ich jeden cel, to jednak nie dało się zapomnieć o swoich przyzwyczajeniach, które prędzej czy później wychodziły na wierzch. Także wyobraźcie sobie tę mieszankę wybuchową w akcji! Jeżeli mam być szczera (a powinnam, w końcu o to chodzi w recenzjach, prawda?), to z całej tej trójki najbardziej polubiłam naszego wspaniałego Jorda. Co jak co, ale prezentowana przez niego postawa była godna podziwu. Jego opanowanie oraz umiejętności niejednokrotnie uchroniły niecodzienne towarzystwo przed większymi kłopotami. Może też poczułam nieco sympatii do Agniego. Przypominał mi takiego dzieciaka zamkniętego w ciele (prawie) dorosłego człeka, dla którego nie istniało takie słowo, jak „dojrzałość”. Gdyby nie to, że jego urok podziałał w jakimś stopniu też na mnie, chętnie wyzywałabym go tylko od głupców i nieuków! Za to Hidra… Doprawdy, nie mam bladego pojęcia, co mogę powiedzieć o tym… kimś. Dobra, zaimponował mi swoją odwagą oraz pokazał, że gdy ktoś chce, to może tak zaskoczyć, że aż z wrażenia wyskakuje się z butów, to jednak mam te mieszane uczucia względem niego. No, nie powiem o tym za wiele, bo bym zdradziła istotną część fabuły (część czego?), ale wiedzcie, iż on nie pozwoli wam o sobie zapomnieć. Tak samo, jak ten Ktoś, kto wkradł się niepostrzeżenie do historii i za nic nie mógł się od niej odkleić. Kto taki? A, taki tajemniczy Gość, którego sami musicie poznać!


Chociaż Anna Szumacher ma już na swoim koncie wiele osiągnięć, to dopiero teraz odkryłam jej istnienie. I, szczerze mówiąc, ogromnie tego żałuję. Żałuję, że byłam tak zaślepiona innymi twórcami, iż nie dostrzegałam tej autorki, bo ma kobita talent do komplikowania niemal błahych spraw. Autorka ma lekkie, przyjemne pióro, którym tak manipuluje, iż z czasem człowiek czuje się zdezorientowany, oszukany, zaskoczony, zaciekawiony, zirytowany, zakochany, pogubiony oraz dumny równocześnie. A mogłabym wymienić jeszcze parę przykładów, tylko nie będę nikogo tym zadręczać. Doskonale odwzorowała surowe realia ówczesnych lat, idealnych do ukazania fantastycznych nut, wyzwalających wyobraźnię. Anna Szumacher skrzętnie wykorzystała okazję i nieraz dawała popis swych umiejętności. No, przyznam, że mi zaimponowała! Nie mogę też zapomnieć o tym, w jak sprytny sposób udowodniła, że nigdy – przenigdy – nie powinniśmy wierzyć w to, co widzimy, bo rzeczywistość potrafi wyczarować przepiękne iluzje! Wystarczy odrobina imaginacji, aby pokazać środkowy palec światu, odczarowując go. Ale jak on zareaguje na tak drastyczne zmiany?


Podsumowując. Potrzebujecie czegoś oryginalnego? Czegoś, co ofiarowuje wam rollercoaster wrażeń? Czegoś, co nie da o sobie zapomnieć, przez co zapragniecie przeczytać to raz jeszcze, by sprawdzić, czy czegoś nie przeoczyliście? W takim razie „Słowodzicielka” powinna trafić w wasze ręce! Gwarantuję, że przy tym lekki ból głowy nie będzie wywoływał u was negatywnych emocji. Ba, zapragniecie, aby jeszcze bardziej rozsadzał wam czaszkę, byle tylko rozwikłać wiele spraw, na jakie się natkniecie. Zakład? Cóż, z natury tego nie robię, ale w przypadku tej książki jestem gotowa zaryzykować! To jak? Ja już wyciągnęłam ku was rękę.

Link do opinii

"Słowodzicielka" zaintrygowała mnie już samym tytułem, a opis tylko pogłębił ciekawość.

W książce poznajemy Jorda- rycerza, Hidrę- zabójcę oraz minstrela o imieniu Agni. Udają się oni na poszukiwania głównego bohatera, który mógł zgubić się pośród luźnych wątków. W końcu jednak trafiają na swoją twórczynię Marcjannę i wtedy dopiero zaczyna się najciekawsza część książki ?

Początkowo historia jest dość mocno zagmatwana. Ja byłam mocno zagubiona, ale z czasem przyzwyczaiłam się do stylu autorki. Poza tym kiedy nasi bohaterowie odnajdują Cyjan to wszystko zaczyna nabierać kształtów i książkę czyta się z ogromnym zaciekawieniem. Zakończenie jest tak ekscytujące, że nawet niektórzy bohaterowie prawie wariują!

Tym bardziej nie mogę doczekać się poznania ich dalszych losów.

Jeśli szukacie nietypowej fantastyki to zdecydowanie warto sięgnąć po "Słowodzicielkę". Pierwszy raz spotkałam się z tak zagmatwaną fabułą jak w tej książce. Jednak zdecydowanie w tym pozytywnym znaczeniu.

Link do opinii

To bardzo oryginalna lektura. Jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej innej do niej podobnej. Zazwyczaj w książce mamy głównego bohatera, a tu ci drugoplanowi go szukają. Dodatkowo w niedokończoną fabułę wciągają samą jej autorkę. W trakcie ów poszukiwań poznają wiele osób i przeżywają masę przygód. Świat fantasy często miesza się z realnym.

Przyznam szczerze, że początkowo było mi dość ciężko odnaleźć się w tej historii, jednak z czasem wszystko zaczęło mi się ,,kleić". Styl pisania autorki sprawia, że treść jest atrakcyjna i angażująca, a jej fantastyczny humor wielokrotnie wywołuje uśmiech na twarzy. Za sprawą różnorodności cech i charakterów przedstawionych postaci z łatwością każdy odnajdzie tu swojego ulubieńca.

Książka wyróżnia się nietuzinkowym światem, który jest doskonale skonstruowany, a magia w niej płynąca powoduje, że czytanie jest istną przyjemnością. Autorce udało się przenieść mnie w swój fascynujący świat i chętnie sięgnę po drugi tom. Moim zdaniem to naprawdę udany debiut

Link do opinii
Avatar użytkownika - lolantresola
lolantresola
Przeczytane:2022-12-08, Ocena: 6, Chcę przeczytać,

Słowodzicielka -- Anna Szumacher

 

Słuchajcie, dawno nie czytałam takiej książki! Aż szkoda, że to nie był mój pomysł! :D Anno Szumacher, wielkie brawo za przemyślaną fabułę! Nie wiem jak mogłaś ją skończyć i teraz muszę czekać na ciąg dalszy!

Autorzy często pisząc, wspominają o tym, że bohaterzy w pewnym momencie zaczynają żyć swoim życiem, ale żeby tak... naprawdę? 

Co byście zrobili, gdyby stworzone przez was postaci, nagle pojawili się w drzwiach waszego domu? Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy na pewno opisywać potwory i antybohaterów :D kto wie co to się może wydarzyć, jeszcze mi tutaj ktoś przyjdzie i co wtedy?

Fajna fabuła, przyjemny humor -- nic tylko czytać. 

Początkowo było mi ciężko, bo zaczęło się tak, że zadałam sobie pytanie -- o czym to jest dokładnie? A potem do mnie dotarło. I wciągnęło. Bardzo udana pozycja, cieszę się, że nie tylko okładka okazała się tutaj wypieszczona ;). Mam wrażenie, że autorka bardzo dobrze zna to o czym pisze -- czyli słowa ;). 

Wracając jeszcze do okładki. No przyznacie sami, jest piękna <3.

Link do opinii

Gdyby wiedziała, że twórczość literacka jest tak diabelnie niebezpiecznym i ryzykownym zajęciem, nigdy nie napisałaby ani słowa". 


Trzeba brać odpowiedzialność nie tylko za swoje czyny, lecz również słowa. Bo te mają wielką moc kreacji oraz niszczenia. Ich nieprzemyślana konstrukcja niesie za sobą ogromne konsekwencje i ma wpływ na nasze życie i życie innych. 


Ta uniwersalna prawda kryje się podszytej absurdem opowieści. Jednak bądźmy szczerzy Terry Pratchett to to nie jest.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Witwona
Witwona
Przeczytane:2024-02-22, Ocena: 5, Przeczytałam,
Inne książki autora
Słowalkiria
Anna Szumacher0
Okładka ksiązki - Słowalkiria

Król nie żyje, niech żyje król…owa? Oj, nie tak to miało wyglądać. Cyan zdecydowanie nie podoba się taki rozwój sytuacji. Jest sama. Jest wściekła...

Morderstwo w City Noir
Anna Szumacher0
Okładka ksiązki - Morderstwo w City Noir

Opowiadanie w bonusie w wersji papierowej (wbudowane do Słowodzicielki),w wersji audio i ebook (oddzielnie). Wiecie, jak to działa w noir: jest on, detektyw...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Znajdziesz mnie wśród chmur
Ilona Ciepał-Jaranowska
Znajdziesz mnie wśród chmur
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy