Pewne rzeczy stają się oczywiste dopiero po fakcie
Do zabytkowej placówki opiekuńczej w Irlandii przybywają kolejni wolontariusze z całej Europy. Wśród nich znajduje się Bartek, lękliwy emigrant z podpoznańskiej wsi.
Młodzi ludzie szybko zaprzyjaźniają się z niepełnosprawnymi intelektualnie rezydentami ośrodka: Johnem, Fioną i Michaelem. Dbają o siebie nawzajem podczas krótkich jesiennych dni i coraz dłuższych nocy. Gotują, sprzątają, wydają podopiecznym leki.
Jednak dziwne to miejsce – pośrodku niczego, o wielu drzwiach, z żelastwem w ścianach i tajemniczymi symbolami na tynkach, z zakazem wnoszenia do środka czerwonych przedmiotów. Z czasem zaczynają wychodzić na jaw niepokojące fakty z przeszłości zarówno mieszkańców placówki, jak i nowo przybyłych stażystów.
Strychnica pomaga spojrzeć na świat oczami bohaterów dalekich od powszechnie przyjętych literackich wzorców. Ta wciągająca już od pierwszych stron powieść to historia o odwadze, poświęceniu i wkraczaniu w dorosłość, opowiedziana w stylu, który na długo pozostanie w pamięci.
I tylko tutaj dowiecie się, jak połączyć piwnicę ze strychem!
Wydawnictwo: Mięta
Data wydania: 2024-02-28
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 512
To powieść, która zaskoczy czytelnika swoją głębią i oryginalnością. Autor zabiera nas do zabytkowej placówki opiekuńczej w Irlandii, gdzie grupa wolontariuszy z całej Europy, w tym Bartek z pod poznańskiej wsi, który skłócony z rodziną postanowił zgłosić się do rekrutacji, staje przed wyzwaniem opieki nad niepełnosprawnymi intelektualnie mieszkańcami.
Autor z wrażliwością i subtelnym napięciem kreśli portrety swoich bohaterów, którzy pozwalając czytelnikowi spojrzeć na świat ich oczami. To opowieść o odwadze, poświęceniu i wkraczaniu w dorosłość, która wciąga od pierwszych stron i pozostaje w pamięci na długo po zakończeniu lektury.
Narracja jest wielowątkowa i pełna zwrotów akcji, a tajemnicze symbole na ścianach, zakaz wnoszenia czerwonych przedmiotów oraz niepokojące fakty z przeszłości, które stopniowo wychodzą na jaw, dodają historii mocny element grozy.
Pan Marek Zychla umiejętnie łączy różne gatunki, tworząc opowieść, która jest jednocześnie przerażająca, wzruszająca i inspirująca. Nie boi się także poruszać trudnych tematów takich jak niepełnosprawność czy zdrowie psychiczne, czyniąc z “Strychnicy” nie tylko powieść grozy, ale również ważny komentarz społeczny.
To książka, która zmusza do refleksji i nie pozwala o sobie zapomnieć długo po zakończeniu lektury. To wszystko może stanowić nowe doświadczenie dla wielu czytelników.
Dodatkowo w tekst wplecione są irlandzkie mity a to coś dla mnie! 👻
Nie znałam wcześniejszej twórczości Marka Zychli, ale nie przeszkadzało mi to, a wręcz pomogło w wyborze lektury. W tym roku postanowiłam ponownie wyjść ze swojej strefy komfortu i tym razem bliżej zainteresować się literaturą grozy. Cicho, cicho, dzieci. To nie demony, nie diabły… Gorzej. To ludzie. Czyż to nie brzmi jak najlepsza rekomendacja? Nie trzeba mnie było zachęcać do dalszej lektury.
Coolcull to mała miejscowość położona w Irlandii, na której terenie znajduje się zakład opiekuńczo-leczniczy. Zamieszkiwany jest przez ludzi dotkniętych zespołem Downa. Władze zabytkowej placówki, by zminimalizować koszty utrzymania zakładu, zapraszają w ramach praktyk językowych wolontariuszy z całej Europy. Na jedną z takich rekrutacji udaje się Bartek, skłócony z rodziną, zniechęcony do życia, lękliwy, ale dobroduszny i pełen empatii. Chłopak bez żalu opuszcza Polskę. Na miejscu poznaje wolontariuszkę Sammy z Niemiec oraz Francuza Nino. Sam zakład robił raczej nieprzyjemne wrażenie. Ponury zabytkowy gmach, w którym ściany częściowo składają się z metalowych płyt mających ochronić mieszkańców przed pożarem. Na teren ogrodzonej wysokim płotem placówki nie można wnosić żadnych przedmiotów w kolorze czerwonym: od walizki, poprzez okładki książek czy nawet skarpetki. Bartek szybko zaprzyjaźnia się z chorym na Downa Johnem uważanym za najbardziej kłopotliwego rezydenta. John wraz z innymi mieszkańcami powoli odkrywają przed nim prawdę dotyczącą miejsca ich pobytu, a ta jest jednocześnie niewiarygodna i przerażająca…
Od pierwszych zdań zachwycił mnie styl Autora, plastyczność obrazów, spójność wątków i sam pomysł. Natomiast jak na powieść grozy nie wywołała w mnie większych emocji, a już na pewno się nie bałam. Czytałam ze sporym zainteresowaniem i bez przewracania oczami z irytacji, ale czasem czułam lekkie znużenie.
Co znajdziemy w Strychnicy? Autor stworzył kompilację z kilku wątków. Mamy dobrze opowiedzianą obyczajówkę, fantastykę, odrobinę strachu. Według mnie za dużo fantastyki w tej grozie, ale może to i dobrze. Podobały mi się zgrabnie wplecione wątki historyczne związane z Irlandią np. wielkim głodem oraz powiązanie z mitologią celtycką. Przede wszystkim zaś ujęło mnie miejsce osadzenia akcji i nie tylko chodzi mi o wiecznie dżdżystą i mglistą irlandzką wieś, co o zabytkową, mroczną placówkę z niepełnosprawnymi ludźmi, a to zupełnie inny typ bohaterów od powszechnie występujących w literaturze. Powiązana z nimi historia jest nie tylko zajmująca, ale pokazuje rezydentów domu opieki jako zwykłych ludzi, mających identyczne rozterki. Chcą być kochani, zrozumiani i potrzebni jak każdy z nas. Pod wieloma względami są jednak od nas „zdrowych” lepsi: nie robią nikomu celowo krzywdy, nie wiedzą co to interesowności, kłamstwo, manipulacja. Żyją chwilą i potrafią cieszyć się z małych rzeczy.
„Każdy jest opóźniony względem największych umysłów świata”.
Strychnica wbrew klasyfikacji gatunkowej nie straszy, a uczy otwartości na świat, na wszystkich ludzi. Uczy tolerancji, wartości przyjaźni, miłości, dzięki którym można przetrwać najgorsze w życiu momenty. To barwna opowieść o wielkiej odwadze, o trosce i poświęceniu okraszona dawką wyważonego humoru. Podoba mi się, że podczas lektury przeważyły głębsze przemyślenia czy to na temat niepełnosprawności, czy też zdrowia psychicznego niż groza zapierająca dech. To w końcu opowieść o przemijaniu, które dla każdego z nas prędzej czy później skończy się śmiercią. I świadomość tego jest straszniejsza niż niejeden wymyślony demon.
Recenzja powstała przy współpracy z Redakcją Sztukater.
Macie ochotę na wycieczkę do Irlandii? Do starego budynku placówki opiekuńczej, gdzie magia jeszcze się tli i przebrzmiewają echa dramatycznych zdarzeń wielkiego głodu?
To tylko pozornie zwyczajny ośrodek z przebywającymi w nim trójką wolontariuszy i ich podopiecznymi, który zmaga się z finansowymi zawirowaniami. Ale jaka jest prawda? Jakie tajemnice skrywają stare cegły? Bohaterowie znaleźli się w nim przypadkowo, czy też może od zawsze było im pisane spotkanie?
Niepełnosprawni intelektualnie rezydenci ośrodka wiodą niby spokojne życie, lecz tak naprawdę są bohaterami o wielkiej odwadze i sile mierzącymi się z czymś na granicy jawy i snu. Czy oni widzą więcej, czy też może im się to tylko w głowie roi? I czym jest tytułowa strychnica? Tutaj rzeczywistość miesza się z baśniowym światem. To pokręcona historia, w której nic nie jest takie jak się wydaje. Plastyczne opisy mamią, wciągają w ten świat bez reszty.
Marek to czarodziej pióra, który jest znany ze swoich charakterystycznych kreacji narratorów. Postaci są nietuzinkowe, barwnie nakreślone, mają głębię psychologiczną. Kilka rozdziałów jest poświęconych bohaterom, każdy ma swój głos. Możemy poznać ich myśli. Wolontariusze wchodzący w dorosłość, utkani z koszmarów sennych. To nie są puste skorupy ludzkie, lecz ludzie z krwi i kości skrywający głęboko w zakamarkach duszy swoje lęki.
Tej książki nie da się wcisnąć w konkretne ramy gatunkowe, mocna baśniowa groza, irlandzkie legendy, psychologia i fantastyka. Pełno tu ukrytych znaczeń i symboliki, które w miarę rozwoju sytuacji niczym strzaskane okruchy mozaiki układają się w genialną całość.
"Strychnica" to wielowarstwowa historia, która pod płaszczykiem ożywającej legendy przemyca ponadczasowe przesłanie o ludziach niepełnosprawnych. Zychla z właściwą sobie delikatnością przekazuje, że niepełnosprawni zmagają się z rzeczywistością w dwójnasób, walcząc ze swoimi słabościami, i także pragną miłości i przyjaźni. "Strychnica" wzbudza ogrom emocji, porusza odpowiednie struny wrażliwości, można tu nie tylko się wzruszyć, ale i poczuć dreszczyk grozy. Niesamowicie działa na wyobraźnię i uczy pokory.
Niepokojąca, niesztampowa, do tego osadzona w niesamowicie irlandzkim klimacie. Czuć, że autor jest człowiekiem o wielkim sercu i pełnym empatii. Nie sposób zapomnieć o genialnym wydaniu i barwionych brzegach. Gorąco polecam!
P.S. dziękuję autorowi za niespodziewane podziękowania na końcu książki. Totalne wzruszenie!
Marek Zychla od pierwszego zdania zmusza czytelnika do gry na swoich zasadach. Nie idzie na żadne kompromisy, ale jednocześnie potrafi okazane zaufanie...
Bądźmy cicho, bo Kuba właśnie bukuje bilet do Irlandii, czym żegna się z beztroską. Nie ma zielonego pojęcia, że czeka go przyszłość wprost z legend, wymagająca...
Przeczytane:2024-03-29, Ocena: 5, Przeczytałem, 52 książki 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024,
"Nie uwierzysz, dopóki... nie uwierzysz."
Ale to była historia! Czułam, że przeniosłam się w czasie, do momentów, kiedy bliskie mi były opowieści Stephena Kinga, Neila Gaimana, czy Jonathana Carrolla. Wciąż są mi bliskie, choć teraz częściej sięgam po inne gatunki.
Już sam tytuł jest extraordynaryjny. Strychnica, połączenie słów strych i piwnica, pomieszczenie, które nie na racji bytu w realności zwiastuje niezwykłość historii, ale jednocześnie napawa jakimś niepokojem. I to nie bez powodu.
Autor zabrał mnie na pogranicze między jawą a snem, rzeczywistością , a sennym koszmarem.
Akcja powieści przenosi czytelnika do Irlandii.
Do domu opieki, gdzie rezydentami są osoby z niepełnosprawnością intelektualną. John, Fiona, Michael. John skradł moje serce tą miłością do książek, udowadniając, że można kochać książki, nawet jeśli nie umiesz ich czytać.
Bohaterowie są nieoczywiści, ale i historia jest wyjątkowa. Mroczna baśń, dark fantasy, horror - czy może jednak coś więcej?
Wszystko zaczyna się całkiem zwyczajnie, jeśli oczywiście chodzi o irlandzką rzeczywistość, ale ją sobie mogę ogarnąć, jest zbliżona do tej brytyjskiej, która jest mi dobrze znana , a doświadczenie z domem opieki i z osobami niepełnosprawnymi też jakieś mam.
Nie tylko niezwykli są tu rezydenci, ale opiekunowie również.
Kiedy poznajemy wolontariuszy z różnych krajów, którzy przybywają na zieloną wyspę, aby pomogać rezydentom, zaczynamy zdawać sobie sprawę, że ich obecność nie jest przypadkowa. Nino z Francji, Sammy z Niemiec i Bartek z Polski - każdy z nich ma swoje powody by znaleźć się w irlandzkim Coolcull. Wyjazd do Irlandii jest dla nich ucieczką, drogą do poznania siebie i lekcją dojrzałości w bardzo nieoczywisty sposób.
Dom opieki skrywa wiele tajemnic które prowadzą czytelnika przez mity i legendy Irlandii. Karczna Da Dergi i jej klątwa, król zrodzony z kazirodczego grzechu, historia wielkiego głodu, tajemnicza kotka, czy misja przywrócenia normalności zaświatom - wszystko to tworzy niezwykłą, lecz mroczną atmosferę.
Z irlandzkich legend płynie ważna lekcja: odwaga może prowadzić do śmierci. Ale czy nie warto, znaleźć w sobie odwagę, czy nie warto okiełznać strach i podjąć ryzyko?
Otwartość na różnorodne gatunku literatury to moja mocna strona, pozwala mi odkrywać nowe światy i zawsze znajduję coś dla siebie.
Marek Zychla swoją powieścią potrafił mnie zaintrygować i zaciekawić. To moje tegoroczne odkrycie literackie, które poruszyło mnie swoją głębią i tajemniczością. W jakiś nienazwany sposób bliskie mi ze względu na te senne, baśniowe zwidzenia i rozkminki na temat wielowymiarowości świata i ludzi, tak ludzie też są wielowymiarowi, oraz tajemnicy śmierci, która tu przybiera postać pięknej, ale przebiegłej kobiety - Akki.
Czy to powieść grozy? Nie chcę w żaden sposób jej szufladkować, według mnie jest czymś więcej. Autor wykracza poza ramy gatunku, i to mnie kręci, niech tak pozostanie. Jestem pewna, że każdy, kto sięgnie po tę powieść znajdzie w niej coś dla siebie i w tej dziwacznej historii odkryje wiele mądrości. Czytelniku, czytaj i bądź otwarty, a odkryjesz coś, czego nawet się nie spodziewasz. Dla mnie to była super literacka przygoda. Polecam.