Nie nazwałabym tej książki kryminałem. Określenie "kobiecy kryminał" także nie uważam za adekwatny. A porównywanie jej do powieści autorstwa Harlana Cobena to już duża przesada. "450 stron" to raczej romans z wątkiem kryminalnym. Patrycja Gryciuk zepchnęła elementy związane z dochodzeniem, morderstwami na dalszy plan. A szkoda. Momentami miałam wręcz wrażenie, że to kolejny harlequin. I to mocno przesłodzony. Z bohaterami bez wad, z mocno podkreślonymi tylko pozytywnymi cechami wyglądu zewnętrznego. Tak jakby "wyciętymi" z jakiejś bajki dla dzieci...
Autorka skupiła się tu na ukazaniu relacji damsko-męskiej, jednak w moim odczuciu nie był to dobry wybór. Dlaczego? Ponieważ związek ten jest zbyt idealny, cukierkowy. Nierealny i przewidywalny. To jednak nie koniec negatywów. Bardzo sztucznie wypadły w moim odczuciu rozmowy prowadzone przez parę. Chwilami miałam wrażenie, że to fragment scenariusza jakiejś niezbyt udanego południowoamerykańskiego "tasiemca". Na tym tle rzadko (jakby mimochodem) tylko wspomina się o ofiarach morderstw. Niczego bardziej szczegółowego się o nich nie dowiadujemy. Jakby były rodzajem "zapchaj dziury". Niewiele miejsca poświęca się tu także postaci detektyw Ortegi. A z chęcią poczytałabym o niej. Przecież "450 stron" miał być kryminałem. Niestety brak tu również oczekiwanego napięcia. A bez tego nie ma trzymającej w niepewności powieści kryminalnej. Autorka próbowała tu również wpleść elementy psychologiczne. Nie byłby to zły pomysł, gdyby zostały one do końca dopracowane. A lektura niby skłania do zastanowienia się nad tym do czego jest w stanie posunąć się pisarz, by wypromować swe dzieło jednak natłok fragmentów nacechowanych wydźwiękiem romansowym rozprasza i w efekcie końcowym wszystko psuje. I na koniec - nie ma zaskoczenia na finiszu i zbyt wiele można tu napotkać zbiegów okoliczności.
Jednak nie spisujmy tak szybko tej lektury na straty. Mimo wielu wad można znaleźć tu także kilka zalet. Pisarka ciekawie ukazała bezwzględny świat wydawnictw, liczących jedynie swoje wysokie zyski, a także sam proces tworzenia utworu. Tak. Można powiedzieć, że dla tych fragmentów warto było się nawet pomęczyć i przebrnąć przez to "romansidło". Na plus tej pozycji zaliczyłabym także fakt, że autorce udało się stworzyć fabułę łączącą fikcję z rzeczywistości. I trzeba podkreślić, że dokonała tego w tak płynny sposób, że chwilami trudno się zorientować, o której z nich jest mowa w powieści. Podobało mi się także to, że akcja poprowadzona została tu dwutorowo. Może początkowo potrzebowałam trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tego "rozdwojenia", jednak ten zabieg przypomniał mi styl prowadzenia akcji przez mojego ulubionego autora - Clive'a Cusslera. Trzeba przyznać, że ten element to mocny atut tej powieści. Ponadto książkę czyta się bardzo szybko. Autorka postawiła tu na efekt bardzo krótkich rozdziałów i tym sposobem uprościła jej odbiór. Jednak patrząc na całokształt mnie ta lektura mocno zawiodła. Reklamowanie takiej powieści jako kryminału nawet z określeniem "kobiecy" to według mnie wprowadzenie czytelnika w błąd...
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2015-08-12
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 416
Dodał/a opinię:
Agnieszka Chmielewska-Mulka