Do tej pory nigdy nie czytałam żadnej książki na temat syndromu sztokholmskiego. Oczywiście wiem na czym to polega i dlatego mogę powiedzieć zupełnie szczerze (choć być może jest to tylko moje subiektywne odczucie) - ta książka zdecydowanie nie jest o syndromie sztokholmskim...
Co do fabuły - na początku byłam lekko zszokowana. "Ale jak to?" - myślałam. "Jak to możliwe, by po już 2-3 tygodniach przywiązać się do swojego porywacza?" Zastanawiało mnie dlaczego ta dziewczyna nigdy nie próbowała nawet uciekać ze swojego więzienia (choć poniekąd szanse miała niewielkie, ale mimo wszystko każdy na jej miejscu chyba by spróbował). Nie była głodzona, bita, poniżana. Przebywała w całkiem ludzkich warunkach - środki czystości, łazienka, woda, miejsce do spania.
Mimo wszystko jednak coraz bardziej zagłębiając się w lekturze stwierdziłam, że jednak jestem w stanie wyobrazić sobie siebie na jej miejscu. Zaczęłam tłumaczyć sobie i coraz bardziej rozumieć jej zachowanie. Paraliżujący strach - to jest to, co czuła na samym początku. Mężczyzna, który nie wiadomo kim jest naprawdę, ale nie krzywdzi jej. Karmi ją. Obserwuje. Czułam odrazę, totalną awersję do tego typa. Ludzie, którzy trudnią się handlem kobietami są najgorszymi spośród najgorszych.
W książce poznajemy Luka jako człowieka, którego przypadek sprowadził na złą drogę. Jedynym jego pozytywnym wspomnieniem jest pamięć o jego matce. Poza tym Luke ściąga haracze, dba o "transporty" i wykonuje wiele podobnych, niewdzięcznych zadań dla swojego chlebodawcy. Weronika zaś po prostu znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej godzinie...
Nie będę streszczać całej fabuły, ale tak - tych dwoje w pewnym momencie łączy nić porozumienia. Nić jak się okazuje nierozerwalna. Weronika czuje strach, ale również wdzięczność. Wdzięczność za wodę, za czyste ubrania, za kubek kawy, za możliwość oddychania świeżym powietrzem. A Luke? Wydaje się jakby popadał w lekką obsesję na jej punkcie. Jest tak inna od kobiet, które do tej pory spotykał, a zarazem tak podobna. Podobna... do jego matki.
Myślę, że tych dwoje od początku widziało w sobie wzajemnie coś, czego nikt inny wcześniej nie zauważył. I tak - myślę, że nie był to syndrom sztokholmski.
Każda miłość od czegoś się zaczyna. Od pierwszego spojrzenia, od przyjaźni, wspólnej przygody, od wzajemnie udzielonej pomocy... Dlaczego więc nie mogłaby zacząć się od strachu, od traumatycznego przeżycia? Jeśli miłość wyrasta z najpiękniejszych momentów, to może również powstać z popiołów, wyrosnąć na zgliszczach, pojawić się znikąd.
Autorka "Czułego punktu" przekonała mnie. Od pierwszej strony do ostatniej przekonała mnie na tyle, że byłam w stanie uwierzyć w tą nieprawdopodobną historię i chłonąć ją bez tchu. Jest to taka książka, po przeczytaniu której czułam swoistego kaca. Musiałam ochłonąć. Zebrać myśli. Tego właśnie między innymi oczekuję od dobrych książek.
Nie obraziłabym się również, gdyby ktoś wpadł na pomysł nakręcenia ekranizacji. Dla mnie byłaby to pełnia szczęścia.
Informacje dodatkowe o Czuły punkt:
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2015-05-06
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
978-83-276-1327-1
Liczba stron: 336
Dodał/a opinię:
Natalia Brzuska
Sprawdzam ceny dla ciebie ...