Małgorzaty ,,byłe" życie to Warszawa. Praca- walka, by robić kasę, gdzie się dostroiła do norm wyścigu szczurów. A w domu konflikty z mężem, kłótnie i brak wspólnych tematów. Pierwszym katalizatorem zmian jest romans z Grzesiem, który dał jej wiarę w siebie. Drugim czynnikiem była dymisja z pracy, jako że Małgosia była już ,,za stara". Bohaterka zdaje sobie sprawę, że żyła w bałaganie i zakłamaniu. Przyszła pora na uporządkowanie życia, najpierw trzeba zacząć od uczuć i odpowiedzi na pytanie: dlaczego w jej życiu nie było matki?
I tu sumie zaczyna się właściwa historia o domie i jego domownikach nad rozlewiskiem. Małgosia telefonuje do matki i jedzie do niej na mazurską wieś. Uczy się rozmowy z nią, dowiedziała się dlaczego jej nie było w życiu córki. Jak dla mnie szybko jej wybaczyła, zbyt łatwo. Hop i już się dogadują, są sobie potrzebne, mimo, że tyle lat się nie znały. A Basia, jej mama, ,,nie moralizuje jak stara baba, nie wałkuje tematów w nieskończoność", taki milutki Gnom, stoicka, mądra, tylko kiedyś poszła za głosem serca i zostawiła dziecko. Jakoś naciągane.
Wyautowana Małgosia szuka swojego miejsca na ziemi. I znajduje swoje korzenie i buduje życie na nowo. ,,To nowe miejsce w moim życiu, a czuję się tak, jakbym wracała po latach na stare śmieci." Z czasem pojawiają się pewne plany agroturystyczne co do tego miejsca- marzy o pensjonacie.
Oczywiście mamy życie na wsi: problemy mieszkańców, ich radości, smutki, czasem też tragedie. Spodobała mi się Elwira z ciętym językiem, ,,inna" Kaśka, a reszta jakoś (oprócz Małgośki i jej rodziny) nie zapada w pamięć. Autorka dużo miejsca poświęca gotowaniu i opisom potraw, codziennym czynnościom. Tam nie ma pojęcie ,,niemodne", plecie się co stare i nowe. Inny rytm życia, cisza, spokój, nieśpieszne rozmowy, swojski klimat. Bo szczęście to rodzinny dom, akceptacja siebie, rozmowa z bliskimi, podzielenie się czymkolwiek. Plusem są opisy przyrody Mazur, które sprawiają, że chcemy być w takim miejscu.
Takie pozytywne historie poprawiają nastrój, ale mam kilka zastrzeżeń, które przemawiają na niekorzyść powieści. Po pierwsze: rozwlekłość i czasami wodolejstwo- słowa, które nic nie znaczą i nie wnoszą, a tylko nudzą. Druga rzecz: mało wiarygodna kreacja psychologiczna Małgosi. Wikła się w romanse, mimo, że szuka miłości, nie obchodzi jej mąż (który a propos ma długoletni romans), ucieka na wieś zostawiając jego i córkę. Kolejna rzecz to coraz bardziej widoczna obecność alkoholu, ,,wszyscy piją", ktoś jest alkoholikiem (w sensie choroby), ale nic to nie zmienia.
Odhaczam więc "Dom nad rozlewiskiem" jako przeczytany - przekonałam się na własnej skórze, jaka to lektura. Bez wątpienia napawająca optymizmem historia, że w każdym momencie można zacząć od nowa, znajdując swoje miejsce na ziemi. Pisarka przedstawiła nam mazurską wieś, jako wyidealizowane i uproszczone miejsce, ale z ciepłym klimatem. Gdy nie będziemy szukać psychologicznej wiarygodności głównej bohaterki i logiki w jej postępowaniu, powieść może stać się przyjemnie odprężająca.
Informacje dodatkowe o Dom nad rozlewiskiem:
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2006 (data przybliżona)
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
83-7298-912-5
Liczba stron: 496
Język oryginału: polski
Ilustracje:Agnieszka Herman/Dariusz Korbański/ Katarzyna Sagatowska
Dodał/a opinię:
monalizka
Sprawdzam ceny dla ciebie ...