,,Dziewczyny z Powstania" to zapis wspomnień jedenastu kobiet, które były świadkami i uczestniczkami zbrojnego wystąpienia Polaków w Warszawie przeciw niemieckiemu okupantowi w 1944 roku.
Książka zawiera opowiadania niezwykłych osób, które w wieku lat kilkunastu wariacko odważnie szły do boju zdając sobie sprawę ze śmiertelnego niebezpieczeństwa. Niejednokrotnie w letniej sukience i sandałach, bez prowiantu, bo miało to trwać jedynie dwa dni, a koszmar śmierci przedłużył się do dwóch miesięcy. Obrazy są makabryczne: widok porozrzucanych ludzkich szczątków, dziewczynka idąca na śmierć, przeprawy kanałami wśród fekaliów, matka ukrywająca się w piwnicy nie mając co dać niemowlęciu do jedzenia. Przeżycia bohaterek niejednokrotnie wyciskają łzy z oczu podczas lektury książki, są tak wstrząsające.
Z relacji uczestniczek Powstania Warszawskiego wyłania się odpowiedź na podstawowe pytanie dotyczące tego tematu, która brzmi: nie było ono dobrze zorganizowane. Błędy decyzyjne oraz nie przeliczenie swoich sił i wyposażenia na zamiary spowodowały masakrę 200 tysięcy ludzi (w przeważającej ilości cywilów!), zniszczenie stolicy Polski i przegraną. Jednak z tego, co mówią ,,dziewczyny", zapał młodych ludzi i nastroje wśród części społeczeństwa nie mogły skończyć się inaczej, jak walką zbrojną. "Decyzja była dla nas oczywista. To była nasza powinność. Nie ma sensu nawet tego tłumaczyć."* Młodzi AK-owcy wychowywali się w rodzinach, w których dziadkowie i ojcowie walczyli o istnienie Polski, postawa powstańców była zatem naturalną koleją rzeczy. Czy dziś zachowalibyśmy się tak samo? Patriotyzm to miłość do ojczyzny, ale miłość jednostronna nie jest spełnieniem, bo czy przedstawiciele kraju dają nam dowód swej troski o obywatela? W kontekście kolejnej afery podsłuchowej polityka jawi się jako biznes, w którym liczą się jedynie własne interesy rządzących, a nie dbałość o państwo i jego społeczeństwo. "To już nie jest to samo państwo i to już nie jest ten sam naród. Stary, wspaniały świat (...) został unicestwiony. Wiele jeszcze czasu upłynie, nim to wszystko odrobimy."*
Dziś nasz kraj w stanie pokoju wyzwala inne problemy każdego człowieka. Nie można powiedzieć, że mniej ważne, a jednak czytając o przeżyciach bohaterek, nachodzi refleksja, jak małe są nasze obecne troski. "Czy twoje miasto jest bombardowane? Czy twojemu mężowi grozi śmierć od nieprzyjacielskiej kuli? Czy twoje dzieci głodują? Jeśli nie, to nie masz powodu do narzekania. Wszystko inne jest bowiem błahostką." Książka po raz kolejny udowadnia, że wojna to samo zło.
W książce nie podobała mi się jedna rzecz nawiązująca do poglądów autorki Anny Herbich (dziennikarki związanej z ,,Do rzeczy", ,,Rzeczpospolitą" i ,,Uważam Rze"), a mianowicie zdanie, które brzmiało jak propaganda lub chęć przypodobania się: ,, Jako sanitariuszka (...) uratowała życie Rajmundowi Kaczyńskiemu ,,Irce". Gdyby nie ona, Lech i Jarosław Kaczyńscy nigdy by się nie urodzili"* (pierwszy ,,ratunek" był opatrzeniem naderwanego palca). Ta jedyna wada książki nie wpłynęła ostatecznie na moją ocenę, bowiem temat ten dotyczył jednaj z najodważniejszych kobiet przedstawionych w książce, a poza tym całość w przeważającej części niesie niezwykle ważny i wielki ładunek emocjonalny.
To, że ,,dziewczyny z powstania" przeżyły, zawdzięczać mogą niebywałemu szczęściu lub sprytowi, czasem znajomości języka niemieckiego. Fakt śmierci wielu osób (w tym dzieci) był przyczyną pretensji cywilów o wywołanie powstania. Jednak one, które chciały zrobić coś dobrego dla ogółu ryzykując swoim życiem, słusznie uważają, że pretensje te nie mogą skierowane do nich. Były jedynie maszyną w rękach decydentów, którzy młodzieńczy hura-optymizm, idealizm młodych ludzi, pęd do działania i ich wiarę w wielkie możliwości wykorzystali niewłaściwie.
*Cytaty pochodzą z książki.
Informacje dodatkowe o Dziewczyny z Powstania :
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-05-22
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
978-83-240-3009-5
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię:
violabu
Sprawdzam ceny dla ciebie ...