I tu jest bies pogrzebany to moje pierwsze spotkanie z twórczością Kariny Bonowicz. Wiele osób się zachwycało tą lekturą, liczni twierdzili, że płakali ze śmiechu. Chciałam poczuć to samo, chciałam się rozluźnić i wybuchać gromkim śmiechem, tym bardziej, że w ostatnim czasie potrzebowałam czegoś, co poprawi mi nastrój. Jak ostatecznie odebrałam tę lekturę?
Akcja I tu jest bies pogrzebany, toczy się w niewielkiej miejscowości, wokół piątki bohaterów, którzy w mniejszy lub większy sposób są powiązani ze sobą i zakładem pogrzebowym pana Eugeniusza. Jedną z pracownic zakładu jest jego córka Maria, panicznie bojąca się starości. Maria to żona Edwara, pisarza romansideł, któremu w ostatnim czasie brakuje weny twórczej, na to, by cokolwiek napisać. Jego szwagierka, Nina to hipochondryczka, obsesyjnie myśli o swoim zdrowiu, codziennie posiada jakąś urojoną chorobę. Nina każdego dnia, o stałej porze chodzi do tego samego lekarza, Jakuba, bardzo wstydliwego mężczyzny po uszy zakochanego w swojej pacjentce i cierpiącego na bezsenność. No i jest jeszcze Tłusty Albert, prowadzący konkurencyjny dom pogrzebowy.
W tej książce czytelnik widzi przedstawione wydarzenia z perspektywy wszystkich bohaterów, których poznajmy poprzez ich dogłębną autoanalizę, toteż bohaterowie zyskali własny portret literacki, co wyszło na plus. Dużym atutem jest pomysł na książkę i osadzenie fabuły w domu pogrzebowym, co przecież rzadko się zdarza. Kolejną mocną stroną jest lekki styl autorki, która umiejętnie bawi się słowem poprzez porównania, metafory, barwne opisy i potrafi spojrzeć na podjęte temat z przymrużeniem oka.
Powieść mimo osadzenia akcji w dużej części związanej z domem pogrzebowym i podejmowanym przy tym motywie śmierci – napisana jest z humorem. Muszę jednak napisać, że nie do końca przemawiał do mnie dowcip zawarty w utworze, czasami mnie męczył, innym razem czułam, że jest wymuszony, krótko mówiąc nie powaliło mnie na kolana i nie wybuchałam gromkim śmiechem, a zakładałam, że tak właśnie będzie. Nie podobało mi się jeszcze to, że autorka stanowczo za często używała wielkich liter (za pomocą caps locka), ponieważ potrafię wyłapać w tekście ironię i bez takiego zabiegu.
Książkę należy traktować jako lekturę przyjemną i niezobowiązującą. Z pewnością się rozluźnicie i odstresujecie, czyta się ją lekko i bardzo szybko, przeczytacie ją dosłownie w jeden wieczór. Raczej nie zapadnie w mej pamięci na dłużej, niemniej polecam ten utwór fanatykom komedii.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2016-03-02
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 288
Dodał/a opinię:
Magnolia044