"Podróż jak każda inna, a jednak całkiem inna"
To historia starszego małżeństwa podczas wspólnej podróży do Amsterdamu. Podróży, która ma dać odpowiedzi na kilka istotnych dla pary pytań oraz zweryfikować ich małżeństwo.
Środek zimy to rzeczywiście nietypowy czas na urlop, ale Stelli i Gerry’emu daleko do bycia ekscentrykami. To wręcz przeciętni Irlandczycy, którzy mają za sobą wiele wspólnie spędzonych lat. Towarzyszymy im od samego początku podróży i nieśpiesznie poznajemy ich samych oraz ich przeszłość. Kryzys, który zostaje gdzieś na początku zasugerowany świadczy jedynie o tym, że w ostatnim czasie nie wiodło się im najlepiej. On pije odrobinę za dużo zdaniem żony, ona jest dość religijna zdaniem męża. Zwiedzanie Amsterdamu, przebywanie w obcym kraju i załatwianie prozaicznych spraw sprzyja refleksjom nad życiem, uczuciami, problemami.
Powieść utrzymana w nostalgicznym nastroju z wolna roztacza przed czytelnikiem obraz pary, która nie wyróżnia się niczym szczególnym, a mimo to jest w jakiś sposób charakterystyczna. Istotny w relacji jest długi staż, który pokazuje, że nie są im obce czułość, troska, mądrość. W tej intymnej historii na pozór niewiele się dzieję, natomiast drobnostki dnia codziennego, które niewymuszenie przedstawiane są w swobodnej narracji, kreślą prawdziwy obraz ich dusz. Uciekają się oni do retrospekcji i choć są to trudne czasem wspomnienia, stanowią dopełnienie tego, co sprawiło, że stali się tymi ludźmi.
To zwykła historia, pełna prozaicznych zdarzeń i zwykłej codzienności, która ukazuje więzi dwóch starszych osób. Osób, które przeżyły razem wiele, które wiele doświadczyły i które nadal sporo potrzebują. Gdzieś odczuwalny jest jakiś ciężar, z którym oboje muszą się uporać. Ciężar, który pojawia się we wspomnieniach. Te nawiedzają ich często i niełatwe momenty, o ile to nie zbyt delikatne słowo, stawiają ich w tak odmiennym świetle. Co by było, gdyby stało się inaczej w tych chwilach nieszczęścia? Teraz w obcym kraju patrzą wstecz z zastanowieniem. Ponadto na co dzień towarzyszą im chwilę, w których dostrzegają u siebie te przywary, które gdzieś po drodze się rodziły niepostrzeżenie, a które teraz są, łagodnie mówiąc, niekorzystne. Nie tylko te złe momenty kreśli MacLaverty. Te dobre sytuacje są jak najbardziej obecne i doskonale obrazują plusy i minusy wieloletniego małżeństwa.
Choć akcji w pełnym tego słowa znaczeniu w powieści nie ma, nie oznacza to, że nic się nie dzieje. Podróż jest realizowana pieczołowicie krok po kroku i czytając powieść niemal stąpamy po piętach starszemu małżeństwu zmierzającemu do Holandii. Oni lata namiętności i ogromnej pasji mają już za sobą. Teraz prym wiedzie miłość dojrzała, która przejawia się drobnym gestem, niezwykłą troską i która wzrusza jak żadna inna. Zimowy krajobraz stolicy Holandii nie jest bez znaczenia. Choć chłodny i zastygły nastraja refleksyjnie nie tylko bohaterów powieści ale i jej czytelnika. Ulice, które przemierzają i miejsca do których trafiają są niezwykle interesujące. Wydawać by się mogło, że w tej zakrawającej na melancholijną prozie brak miejsca na coś optymistycznego lub żartobliwego. Jest miejsce na wszystko, czym żyją Stella i Gerry, więc okraszone delikatnym żartem sytuacje niwelują odczucia smutku i przygnębienia.
Książka może nie należy do najłatwiejszych pod względem treści i przekazu, ale na pewno do najpiękniejszym jeśli chodzi o język. To piękna proza. Nie wiele tu dialogów ani akcji, więc to nie lektura, przy której można przerzucać kolejne kartki z zapartym tchem. Zaleca się delektowanie każdym zdaniem pośród których jest cała masa misternie skonstruowanych wypowiedzi.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2019-02-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 280
Tytuł oryginału: The midwinter break
Dodał/a opinię:
lourdes