„ W pułapce „, jest trzecią powieścią w dorobku autorki, a drugą po „ Idealnej” przeczytaną przeze mnie. Na zakończenie recenzji napisałam wtedy, że sięgnę po kolejną książkę Stachuli. „ Idealna” na swój sposób mi się podobała, chociaż miałam parę zastrzeżeń, ale debiutom można wiele wybaczyć i przymknąć oko na małe niedociągnięcia. Natomiast, co do powieści „ W pułapce „, moje oczekiwania były już dużo większe. Książka reklamowana, jako wciągający mroczny thriller psychologiczny, niezbyt obszerna, bo zaledwie trzysta stron, którą czytałam tydzień czasu. Dlaczego?
Wciągnęła mnie na samym początku i czytałam z bijącym sercem, chyba udzieliła mi się psychoza bohaterek, ale później stopniowo emocje opadały, a historia już tak nie trzymała w napięciu. Trudno mi się było skupić, gdyż przeskakiwanie z jednej bohaterki na drugą nie ułatwiało mi czytania. Lektura była coraz mniej wciągająca i zwyczajnie zaczęła mnie nużyć.
W powieści mamy trzy bohaterki, których narracja jest prowadzona pierwszoosobowo. Iza, która rok temu straciła przytomność na stacji benzynowej, zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a gdy się po kilku dniach odnalazła, zupełnie nie pamiętała, co się z nią działo. Klara, która rok później po suto zakrapianej imprezie budzi się na klatce schodowej, a po powrocie do swojego mieszkania z przerażeniem stwierdza, że jest dwa dni później, a ona nic nie pamięta, co robiła po wyjściu z prywatki. I wreszcie pisane kursywą przeżycia porwanej i torturowanej kobiety, której tożsamości nie znamy. Bardzo szczegółową odpowiedź czytelnik dostaje na końcu, żeby wszystko dokładnie zrozumiał i nie musiał się za bardzo przemęczać domysłami.
Tak prowadzona narracja, jaką zastosowała Stachula, wymaga od pisarza nie lada umiejętności, aby zachować równowagę i w równym stopniu skupić uwagę czytelnika na losach wszystkich bohaterów. Niestety „ W pułapce „, z dużym zainteresowaniem śledziłam historię Lisy, natomiast postać Klary jest dużo słabiej wykreowana i jakoś nie przyciągnęła mojej większej uwagi, z kolei wątek porwanej kobiety zamiast podkręcać emocje, był przegadany. Sądziłam nawet, że to retrospekcje przeżyć Lisy lub Klary. Zachować odpowiedni balans pomiędzy wszystkimi wątkami, to nie lada wyzwanie i mało, któremu autorowi się to udaje. Pani Magdzie też niestety nie wyszło, chociaż bardzo się starała. Rozwiązanie zagadki też mnie nie zaskoczyło i nie zrobiło wrażenia, pewnie dlatego, że osoba, która stała za porwaniami okazała się zupełnie kimś innym, niż się spodziewałam. Autorka za bardzo skupiła się na roli ofiar, zapominając o porywaczu, a chciałoby się coś więcej na jego temat dowiedzieć. Gdyby bardziej wnikliwie go opisała, to narracja bardzo by na tym zyskała.
Wielu czytelników się zachwyca powieścią pisząc, że doskonale wpisuje się w nurt domestic noir. No cóż nie potrafię podzielić tych zachwytów, bo albo ta historia nie trafiła w mój gust, albo miałam zbyt wygórowane oczekiwania, ale w końcu każdemu ma prawo podobać się coś innego. Książka napisana poprawnie i dość interesująco, ale efektu WOW nie było i ta powieść raczej w pamięć mi nie zapadnie.
„To straszne, że jedni ludzie tak łatwo potrafią ukryć swoją prawdziwą naturę za fasadą przybranej twarzy, a inni ślepo w to wierzą. „
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2018-06-20
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 304
Dodał/a opinię:
Dla fanów "Dziewczyny z pociągu". Anita prawie nie wychodzi z domu. Podgląda ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. To jej okno na świat, które...
Dwudziestotrzyletnia Lena po traumatycznych wydarzeniach w Polsce ukrywa się w Kopenhadze, jednak szybko okazuje się, że i tam nie jest bezpieczna. Demony...