„Wszyscy ludzie, przez cały czas” to powieść Marty Guzowskiej, która zaintrygowała mnie swoim tytułem i niezwykłą okładką. Kupiłam, usiadłam do czytania – i mój zachwyt nieco opadł, a to za sprawą głównego bohatera.
A skoro już o nim wspomniałam, to od razu zacznę od tego, co nie podobało mi się najbardziej, żeby mieć to za sobą. Mario Ybl jest tak denerwujący, że chwilami miałam ochotę go poszarpać. Seksista, zarozumialec, nieokrzesany i niedojrzały, przekonany o własnej wyższości nad innymi, całkowicie pozbawiony empatii. Fakt – świetny w swoim fachu – ale to jego jedyna zaleta. Wszystkie kobiety ocenia po tym, jak wyglądają ich pupy i piersi – i większość kobiet ma do niego słabość. Tak dzieje się w przypadku Aliki – młodej studentce archeologii, która spędza z Mario noc, a potem zostaje znaleziona martwa. Mario jest podejrzany, ale umiarkowanie – na jego korzyść działa fakt, że cierpi na nyktofobię – czyli lęk przed ciemnością, a zbrodnia została popełniona nocą.
Zabójstwo Aliki nie jest jednak jedyną kwestią, którą przygotowała dla nas autorka. Wątków jest tutaj sporo – do znalezienia starych szkieletów, poprzez dawno przerwane wykopaliska pewnego profesora, aż po kolejne zbrodnie i kradzieże. Wygląda na to, że nad wykopaliskami ciąży jakieś fatum i Robert, szef Maria, popada w coraz większe zdenerwowanie – wzmacniane tym, że ciągle nie może dostać odpowiednich funduszy na swoje wykopaliska. A tymczasem to, co odkryli, wydaje się fascynujące: wygląda na to, że mamy do czynienia z ofiarą składaną z ludzi.
Mimo denerwującego głównego bohatera, książka zainteresowała mnie na tyle, że nie miałam pokus, aby ją odłożyć – chciałam wiedzieć, jak to wszystko zostanie rozwiązane, no i miałam nadzieję, że Mario dostanie nauczkę za swoją próżność i arogancję. Tym, co mnie jednak trochę zniechęcało, była dziwnie poszatkowana akcja – niby wszystko toczy się linearnie, a ma się wrażenie chaosu i chwilami trudno się zorientować w sytuacji. Nie wiem, czy to celowy zabieg, a jeśli tak – to do końca nie rozgryzłam, jaki może być jego cel. Poza tym miałam problem z prawdziwym zaangażowaniem się w akcję – zwykle kryminały mnie ciągają na tyle, że zastanawiam się nad motywem, nad sprawcą, nad rozwiązaniem – tutaj po prostu czytałam i przyjmowałam dość obojętnie to, co przekazywała mi autorka.
Spodobało mi się inne od tych, które zwykle spotykamy w literaturze – ujęcie Grecji, jakie zaoferowała nam Autorka. Zamiast skąpanej w słońcu wyspy, mamy zimne wiatry, trzęsienia ziemi, puste wioski. Oryginalne.
Akcja powieści rozgrywa się podczas Wielkiego Tygodnia i sądziłam, że będzie to miało znaczenie dla rozwoju sytuacji, ale tak się nie stało i trochę mnie to rozczarowało. Oczekiwałam, że będzie okazja przyjrzeć się trochę zwyczajom wielkanocnym panującym w Grecji, ale niewiele nam tego autorka przedstawiła.
Książka przypomina mi trochę serie o Panu Samochodziku i Indianie Jonesie – z tym że nie ma tu pasji i nie ma intrygującej fabuły. Trochę tak czyta się „na zimno”, bez zaangażowania. Było to moje pierwsze spotkanie z tym bohaterem – i już wiem, że na pewno nie sięgnę po kolejne, ani poprzednie. Po prostu nie znoszę Maria Ybla, a styl Marty Guzowskiej jakoś do mnie nie przemawia.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2015-04-13
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli
Do duszy każdej kobiety jest brama. Trzeba tylko mieć klucz.
Cesarz, pałac, tańczące białe konie i sachertorte to tylko wierzchołek góry lodowej Wiednia. Wiedeńczycy chodzą po ulicach w równie zrelaksowany sposób...
Tydzień wśród poszukiwaczy skarbów? To będą najlepsze wakacje na świecie! Gdy wujek Piotrka i Jagi zaprasza ich razem z Anką (i oczywiście...
Prawdziwa władza zawsze pozostaje w cieniu. Im głębszy cień, tym większe możliwości.
Więcej