Anilia

Autor: wewelilu
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Anilia wystrzeliła, jednak wilkołak, kierowany swoim zwierzęcym zmysłem, uchylił się tak, że strzała tylko musnęła jego zmierzwione, czarne włosy i trafiła w łapę potwora. Ten nagle zaryczał i podniósł zakrwawioną głowę. Zanim wampirzyca sięgnęła po drugą strzałę, poderwał się na nogi i chlasnął pazurzastą łapą miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą klęczał mężczyzna. Ten rzucił się z nożem do jego gardła, ale zanim zdołał zatopić ostrze w ciele potwora, w jego własne plecy zanurzyła się strzała. Jęknął i obrócił się w stronę wampirzycy, patrząc na nią błagalnie, gdy wycelowała w niego ponownie. Wystrzeliła w tej samej chwili, w której monstrum powaliło go łapą na ziemię, efektem czego pocisk trafił w lwią pierś. Gdy kolejny wrzask bólu potwora rozdarł noc, wilkołak zawtórował mu równie boleśnie – Dlaczego chcesz mnie zabić?!

Jedno czarne skrzydło rozłożyło się groźnie, gdy monstrum skoczyło z rykiem w stronę wampirzycy. Anilia odrzuciła łuk, drugą ręką wyciągając miecz i wystawiając go na wprost przeciwnika. Bestia machnęła łapą, zbijając miecz, ale Anilia obróciła się dookoła własnej osi i z wampirzą siłą cięła przez jej gardło, tym razem powalając stwora na dobre.

Przeskoczyła ponad martwym cielskiem na leżącego na ziemi mężczyznę i już miała zatopić miecz w jego piersi, gdy poczuła, że ręce odmawiają jej posłuszeństwa. Zastygła ponad zwiniętym w kłębek nie-człowiekiem, któremu z pleców wystawała jej strzała a z rozległych ran na skórze ciekła krew o nieco ludzkim zapachu. Przypominał jej teraz pobitego szczeniaka, a nie morderczego, nienawidzącego wampirów drapieżnika. Opuściła miecz i kucnęła obok niego. Drżał.

Nie jesteś wilkołakiem – stwierdziła.

Zerknął na nią wrogo i z powrotem zamknął oczy. – Krzyżujemy się z ludźmi. Mój dziadek był wilkołakiem.

Anilia uśmiechnęła się podle. Takie postępowanie doprowadzi wilkołaki do wyginięcia. Będą coraz mniej przypominać wilki i będą coraz słabsze – tak jak ten tutaj.

Ile ty masz lat? – spytała z ciekawością.

Osiemnaście.

A więc jednak szczeniak! Nagle straciła zupełnie ochotę na zabijanie tego dziecka. Pochyliła się nad nim i wyciągnęła z jego pleców strzałę. Syknął cicho. Podarła swoje luźne spodnie, by obwiązać jego rany. W końcu wyłamała martwemu potworowi jeden pazur i podarowała go chłopakowi.

Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
wewelilu
Użytkownik - wewelilu

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-03-31 14:42:04