Bestiariusz toskański -poloniki (fragm)

Autor: maciejdroga
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

                Z żonami Żaka tez było różnie. Kiedyś po pracowitym poranku, zmęczony rozprowadzaniem źrebaków po padokach postanawiam przystanąć na kawę około jedenastej.  Spory placyk, białe płyty rozgrzane już dobrze słońcem i jasne kamieniczki aż rażą oczy, wyraźnie odcinają płytę informującą (jak w każdym chyba miasteczku we Włoszech), że tu spał Garibaldi z Anitą. W cienistym końcu placu pod parasolem pobieram wyborne cappuccino, nie bacząc na zdziwione – Cóż to za zapach koni?- Wypowiedziane po angielsku od sąsiedniego stolika przez ukapelusznioną pańcię.

Tu w Cetonie, miniaturowym miasteczku VIP-ów, spotyka się wciąż wiekowe panie w szykownych kapeluszach z koronkowymi parasolkami i takim ze akcentem.

    Ignoruję uwagę (tym bardziej ze pani za chwilę zwraca się, tym razem po polsku do córeczki: „Chcesz dziecko rogalika?”) I sączę moje cappuccino. A oto przez plac posuwa klapiąc sandałami i postukując laską Żak. Dosiada się do mnie i patrząc wesoło na plac zamawia kawę.  Wokół przemykają opalowe nogi tych mniej koronkowych turystek, wesoły blond śmiech rozbrzmiewa w różnych częściach miasteczka.

     - Miałem dwie żony, opowiada.  Właściwie trzy. Francuzkę, Niemkę a teraz Włoszkę- mruczy Żak.- Ale kto wie?  Śmieje się widząc moja niepewną minę.  Opalony na brąz Żak, o siwych kręconych włosach ma, bowiem dwa bypassy i dializuje się trzy razy w tygodniu (skutek serii środków farmaceutycznych przeciw migrenie). Czwarta żona? To się nazywa chęć życia. Śmiejemy się razem. Z Paryża Żak wyruszył w świat, jak twierdzi, dzięki znajomościom. I dyspozycyjności. Jak sam opowiada, wiedział gdzie bywać i kogo poznać? Więc bywał i poznawał. Miał jakiś talent do kontaktów z ludami i szybko został agentem poważnych film metalurgicznych. Przemierzał Europę samochodami i pociągami a potem już świat samolotami. Było łatwiej, bo rynek ogarnął już Amerykę Południową. Stąd międzynarodowe zony. Ostatnia Włoszkę poznał chyba w Anglii, bo tam rodzi się ich pierwsza córka, chociaż życie na serio rozpoczynała już we Francji, żeby rozwinąć już skrzydła w Rzymie.

    Nie zdążyłem wysłuchać wszystkim historii Żaka. Wiem, że to z jego pomysłu w ogrodzie rosło cztery rodzaje figowców (opowiadał mi o tych smakach z dumą), niedaleko domu granaty a gdzieś niżej dwa różne rodzaje waniliowych drzew kaki. Wiem, że się wzruszał mówiąc o „jidysz mame” i ze przed śmiercią chciał odwiedzić Oświęcim, gdzie zginał jego ojciec. Pasjami lubił gotować a jego oczkiem w głowie były żydowskie dania, którymi zamęczał rodzinę. Oświęcim udało mu się odwiedzić. Potem wyjechali do swojego mieszkania nad Adriatykiem. Żak czuje się gorzej, ma problemy z przetoką, jest coraz gorzej.  Umiera, kiedy akurat jestem w Polsce, wracamy niedługo potem, w przeddzień pogrzebu 90 letniej Amelii teściowej Żaka, która przeżyła go tylko chyba na złość o całe dwa tygodnie. Potem ruszyła za nim najwidoczniej mając nadzieję, że niebo żydowskie jest wspólne z katolickim i będzie mu mogła dalej podkradać papierosy.

Wszedłem do baru spotykając rolników zatrudnianych czasem w winnicy.

- Umarł Francuz? – Zapytał jeden z nich.

- To nie był Francuz – prostuję. - To był polski Żyd.

 

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
maciejdroga
Użytkownik - maciejdroga

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2022-04-23 09:02:27