Bo miłość nie jest taka prosta. Przeszłość zawsze wraca. Tom 2, część 5.

Autor: art_roxana
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Gdzieś tak oberwała?- Zapytał w końcu.

-Musisz się interesować?- Odpowiedziała, ale nie było w tym złości.

-Muszę, mieszkasz tu, więc muszę wiedzieć co się dzieje.

-Jeszcze.- Cicho powiedziała.

-Jak to jeszcze?

-Wspominałam ci, że mam jedno mieszkanie na oku. Zwolniło się miejsce i zamierzam się tam przenieść.

-Chyba nie przez to masz rozwalony nos?- Wtedy jakby na myśl o tym wróciła jej złość i głośno powiedziała:

-To przez tą sukę. Irminę. Ale ona wygląda gorzej.- Po tych słowach perfidnie się uśmiechnęła.

-To znaczy?

-To znaczy, że będzie musiała zawitać do dentysty, jeśli będzie się chciała jeszcze szczerzyć.

-O co wam poszło?- Milczała.

-O bzdury.

-Jak chcesz.- Wstał.

-Jak będziesz czegoś potrzebować, to daj znać.- Wyszedł. Wrócił do swojego zajęcia, ale jakoś mu nie szło. Zamknął komputer, poszedł do pokoju. Wyciągnął telefon i wybrał numer.

-Nie wierze, kto do mnie zadzwonił!- Usłyszał w słuchawce.

-Witaj Filip, co u ciebie?

-A u mnie bez zmian. Jest u mnie Marco i dłubiemy w samochodzie. Jak masz ochotę to wpadnij.- Zaproponował nie zastanawiając się nad tym.

-Marco?- Zdziwił się.

-Tak. Weź wpadnij.

-Dobra, jakoś nie długo będę.- Przebrał się i wyszedł. Po kilku minutach był u Filipa. Podjechał samochodem. Od razu ruszył w stronę garażu. Kiedy zobaczył Marco, dziwnie sie poczuł. Zza samochodu wyszedł Filip.

-Jesteś już!

-Tak, cześć.- Podał obu dłoń. Rozmowa zaczęła się zwyczajnie. O samochodach, częściach do nich, fachowcach, którzy odwalają różne numery... Po paru piwach coraz luźniej rozmawiali. Wtedy Marco się odważył.

-Mike, chciałem...

-Daj spokój, nie teraz.- Chciał, aby Marco dał mu spokój.

-Mike! Do cholery jasnej, posłuchaj. Nie raz stałem u ciebie pod domem i się wracałem. Teraz jest okazja. Może jedyna, jaka mi się trafiła. W końcu mam odwagę.- Mike odwrócił głowę w drugą stronę i sarkastycznie odpowiedział.

-Bo jesteś schlany w trzy dupy!

-Owszem, ale wiem co mówię. Ale mniejsza o to...- Filip popatrzył na nich. Nieco źle się poczuł i wstał.

-Ja was na chwilę zostawię samych. Nie pozabijajcie się tu! Zaraz wracam!- Po czym odszedł a Marco zaczął:

-Krótko. Nie będę się rozwodził. Po prostu chciałem cię przeprosić. Wiem, że zawaliłem i nie masz pojęcia jak nędznie się ma moje wnętrze.- Szarpnął za koszulę, w której odpięło się kilka guzików.

-Nie obchodzą mnie twoje wnętrzności.

-Stary, znamy się niemal od.. od. Od czasu prenatalnego! Od zawsze. A ja to wszystko przekreśliłem... Nie wiesz jak się za to nienawidzę.- Mike popatrzył na niego. Marco miał rację. Znali się od zawsze. Różnie między nimi bywało, ale zawsze mogli na siebie liczyć.

-Marco.

-Co?

-Skończ pieprzyć.

-Ale...- Na co Mike z nieukrywanymi nerwami wybuchł.

-Nie mogę już ciebie słuchać, jak tak skamlesz. Mam tego dość. Zapomnij o tym wszystkim co było, ja też zapomnę. Tylko się już zamknij.- Popatrzył na kumpla i nie wierzył w to co słyszał. Przysiadł się bliżej i już nic się nie odezwał. Objął Mikea i poklepał po plecach co Mike również zrobił. Wtedy wrócił Filip.

-O, chyba wróciłem nie w porę. Może chcecie zostać sami?

-Filip, to jest najszczęśliwszy dzień w moim życiu! Trzeba to uczcić!- Wszyscy trzej nie żałowali sobie i otwierali kolejne piwo. Dzięki temu lepiej szła im rozmowa. Nawet Mike czuł coraz mniejszą złość i gniew do Marco. Poruszali stare i nowe tematy. Każdy z nich miał własne zdanie, przez co dyskusja nie miała końca. Kiedy Filip otworzył kolejne piwo i podał Mikeowi. Ten chwycił je i spojrzał na zegarek.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
art_roxana
Użytkownik - art_roxana

O sobie samym: Pisanie to moje hobby, nie zawsze wychodzi idealnie. Chętnie wczytuję się w opinię innych. Uważam, że każdy ma prawo do własnego zdania. Szanuję to i chcę, aby inni szanowali moje.
Ostatnio widziany: 2024-02-25 16:54:12