Brzemię

Autor: Dandelion
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Po minucie, albo dwóch, dobiegł ich dziwny odgłos: ni to pomruk, ni to stęknięcie. Coś poruszyło się w otworze tunelu, jakiś blady kształt, jaśniejszy niż reszta otoczenia. Potem to coś zaczęło przepychać się na zewnątrz: coś tak wielkiego i nieforemnego, że musiało rozpychać ciasny otwór, stękając i powarkując. Strzyga wydostała się wreszcie i stanęła przygarbiona przed swoją kryjówką. Stwór miał jakieś dwa metry wzrostu, nieproporcjonalnie wielką głowę i ramiona sięgające ziemi. W pełnym blasku księżyca naga skóra upiornego stworzenia lśniła sinawą bielą, za wyjątkiem splątanej grzywy pokrywającej kark i ramiona. Strzyga uniosła potworny łeb i spojrzała prosto w pałającą zimnym blaskiem tarczę księżyca. Wydała z siebie coś na kształt przeciągłego westchnienia, a potem zaczęła węszyć w powietrzu. Vladimir poczuł, że sztywny dotąd jak kawał drewna chłopak kuli się w sobie. Stwór okręcił się kilkakrotnie wokół własnej osi, ze świstem wciągając powietrze w szerokie nozdrza. Nagle strzyga ruszyła w las, podpierając się w pędzie długimi ramionami. Stwór był niewiarygodnie szybki: straszliwa zmora przemknęła pod ich drzewem jak wiatr, a do tego tak zwinnie, że żadna gałązka nie wydała trzasku. Po chwili tylko delikatne drżenie liści znaczyło drogę jej przejścia.

Vladimir odczekał jeszcze kilka minut, a potem zaczął schodzić z drzewa na ziemię.

- Na… na pewno możemy już zejść? – wyjąkał Rumianek śmiertelnie przerażony.

- Tak. Strzyga nie wróci tu tak prędko. Musi gdzieś nasycić głód.

Czardziej odszukał jedną z porzuconych przez Rumianka pochodni i zapalił ją przy pomocy krzesiwa. Nie czekając na chłopca ruszył w stronę dziennej kryjówki strzygi. Pochylił się nad otworem, świecąc do środka. Tunel był na tyle szeroki, że dorosły człowiek mógł się w niego wepchnąć na czworakach, nie dało się jednak ocenić, gdzie się kończył. Odległy przodek tonął w mroku, być może odcięty zawaliskiem. Vladimir opadł na klęczki i z jedną ręką wysuniętą do przodu, zaczął mozolnie sunąć ciasnym przejściem. Kiedy tylko zostawił wylot tunelu za sobą spowił go duszny, mroczny odór, od którego skóra mu cierpła: trupi zaduch gnijącego mięsa, a ponad nim miedziany zapach krwi. Tunel biegł prosto, nie rozszerzając się, ani nie odgałęziając w żadną stronę. Częściowo wykuty w skale, częściowo wzmocniony drewnianymi stemplami – nie wiadomo komu, ani kiedy służył. Vlad pokonał kilkanaście metrów i kiedy dym z pochodni zaczął go już niebezpiecznie dusić, dotarł do końca. Rzeczywiście, w tym miejscu nastąpił zawał i dalszą drogę odcinało gruzowisko, z którego sterczały szpikulce zmurszałych stempli. Czardziej obejrzał legowisko bestii. Wbrew temu, co podpowiadał mu węch, strzyga mieszkała nadzwyczaj schludnie: wgłębienie w ziemi wypełniały strzępy materiału – bez wątpienia resztki jej doczesnego odzienia. Nie było szczątków ofiar, ani kości i jedynie pojedyncze, czerwonawe w blasku pochodni kudły świadczyły o tym, że miejsce to jest leżem jakiegoś zwierza.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Dandelion
Użytkownik - Dandelion

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-06-24 08:39:40