KAY-rozdział siedemnasty

Autor: Robert-Altamiro
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

ostytutka.
-I co nie ma prawa do leczenia?
-Zapłacisz za to.
-Zejdź mi z oczu.

Do pielęgniarki:

-Która sala jest wolna?
-Trójka.

Przed szpitalem zatrzymuje się samochód

-Na co czekasz?...chyba nie pękasz?
-Nie.
-Więc idź i zrób to.

Na sali:

-Musimy zatrzymać krwawienie...
-To co zrobiłas było odważne.
-Wenflon...Normalne,jesteśmy lekarzami i mamy nieść pomoc...

Zakapturzona postać wchodzi do szpitala:

-Gdzie leży postrzelony dzieciak.
-O tej porze nie ma odwiedzin.
-Dla mnie są...gdzie?

Podczas ratowania kobiety

-On ci tego nie puści płazem.
-Płyn Ringera...Jego problem,nie mój.
-A jak stracisz pracę?
-Trudno...monitoruj serce i podłącz pulsoksymetr.

W holu:

-Nie może Pan...
-Gadaj!-wyciągając broń.
-Sala numer 8

Rozlega się strzał:

-Głupia cipa

W trójce:

-Co to było?
-Mój Boze...
-Co?
-Nic...Zrób prześwietlenie brzucha i rtg głowy.

Przestraszona lekarka wybiega.

W pokoju lekarzy:

-Co u diabła?

John wyciaga broń biegnąc w stronę strzału.W holu zauważa zakrwawioną pielęgniarkę:

-Tam pobiegł.
-John!
-Zostań tu.

Samantha podbiega do siostry stwiedzając zgon.Policjant biegnie korytarzem.Mężczyzna staje przed ósemką...w domu siostry Kay kładzie córeczkę do snu:

-Przepraszam mamo...
-Za co?
-To wszystko moja wina...
-Ale co kochanie?
-To zdarzenie na dole,to przeze mnie.
-Nie prawda...ludzie już tacy są.
-I co teraz?
-Nic,wszystko będzie dobrze.
-Naprawdę?
-Tak,śpij już i niczym się nie martw.
-Nie oddasz mnie tej kobiecie?
-Nigdy w życiu.
-To dobrze.
-Zamknij oczka...pięknych snów skarbie.

Utuliwszy dziewczynkę do snu Kay opuszcza pokój:

"Kochane dziecko..."

Będąc na korytarzu słyszy rozmowę,zatrzymuje się na chwilę

-Nigdy nie może być spokoju w tej rodzinie?
-Nie moja wina.
-A czyja?
-Jej...
-Nigdy nie umiesz z nią rozmawiać jak ojciec z córką.
-Bo z nią nie da się normalnie pogadać.
-Bo nie chcesz.
-Ja?
-Tak.
-Widziałaś jak się zachowywała.
-A co miała robić skoro ją zaatakowałeś a wcześniej ta franca.
-Franca miała rację
-Wcale nie.
-Nie wiesz wszystkiego.
-Ty też nie.

Zakapturzony mężczyzna wchodzi do szpitalnej sali...podchodzi do pogrążonego w śpiączce chłopca:

-Tym razem się nie wywiniesz

Odbezpiecza broń...kładąc palec na spuście:

-Rzuć broń!

Padają strzały...





Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Robert-Altamiro
Użytkownik - Robert-Altamiro

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2016-07-31 00:58:50