Kontrakt

Autor: djas
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Wyobraźcie sobie dwadzieścia lat gdy możecie ruszać tylko głową, do tego z wyłączonym obrazem. Ale dotrwałem. Skończyłem właśnie osiemdziesiąt lat i czekałem z utęsknieniem na śmierć.

Kolejna łyżka podawanej przez pielęgniarkę papki wpadła mi do tchawicy. Zacząłem się dusić. Słyszałem jak przez mgłę, że moja karmicielka zaczęła panikować. Próby odratowania mnie na szczęście spełzły na niczym, a ja pozbawiony tchu po ponad czterdziestu latach męczarni, wreszcie się udusiłem, w mało przyjemny sposób żegnając ten świat.

 

***

 

– Julek! Witaj w klubie, chłopie. – Powitał mnie w progu pięknej posiadłości znajomy piekielny agent. – Sorry, że tak od razu przechodzę na „ty”, ale my tu nie lubimy zbędnych formalności. Nawet z szefostwem jesteśmy po imieniu. Aaa… Marek jestem. – Nie wyciągnął ręki tylko zrobił ze mną misia.

Znów byłem trochę oszołomiony. Po chwili jednak dziwiłem się znacznie bardziej.

– Julek? Cześć kochany! – Dobiegł mnie dobrze znany głos. Nie pomyliłem się, to była moja druga żona, Malwina. – Marek mówił, że dzisiaj do nas dołączysz. Dobrze cię znowu widzieć. Nieźle ci daliśmy w kość, co?

– To ty… ty jesteś stąd? – Teraz już byłem całkiem zaskoczony.

– A coś ty myślał głuptasie, że poświęcimy normalnych ludzi na złamanie ci serca? Daj spokój. Chociaż przyznaję, że to, że dostaliśmy małą Julkę do tej sprawy świadczy, że szefom bardzo zależało, żebyś poczuł prawdziwy ból. – Pokiwała głową w zadumie, po chwili jednak znów się uśmiechnęła. – Dobre byłyśmy, co? No przyznaj? Udało mi się ciebie rozkochać, nie? Ale miałyśmy z Julką ubaw jak płakałeś przy naszych grobach.

– Nasza córka też tu jest? – Aż mnie zatkało.

– Jaka tam nasza? Nie, nie ma jej tu. Piekielne dzieciaki mają spore wzięcie. Jest w pracy. Ale poczekaj – wyciągnęła komórkę – jeszcze kogoś powinieneś poznać… Skalpel, cześć? – powiedziała do słuchawki – Masz jeszcze urlop?… U siebie? To super. Schodź szybko do recepcji, twój stary znajomy przyszedł.

– Kawki, herbatki, a może coś mocniejszego? – zaproponował Marek.

– Nie, dajcie mi chwilę na dojście do siebie.

Wówczas go zobaczyłem i żołądek podszedł mi do gardła. Cofnąłem się dwa kroki.

– Ja nie mogę… – zaśmiała się moja zmarła żona – no nie bój się go! Skalpel, pamiętasz Julka?

– Jak mam nie pamiętać. W końcu zjadło się parę jego kawałków. – Wszyscy się roześmiali, uznając to za dobry żart. Mnie jakoś nie rozbawił. – Dawaj stary żółwika. I czasem nie bierz tego do siebie, to nie było nic osobistego, w końcu taka praca. Choć, tak między nami, całkiem przyjemna. Spodoba ci się u nas.

– No właśnie, nie będziemy tak stać w drzwiach. Chodź pokażę ci twój pokój.

We czwórkę wjechaliśmy na czterdzieste piętro, znaleźliśmy pokój numer 40131 z tabliczką, na której widniał napis „Juliusz Rodny – młodszy agent”. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem piękny gabinet ze skórzanym fotelem i eleganckim biurkiem. W rogu przeszklony, pełny barek…

– No chłopaki spadajcie do swoich zajęć – Malwina zwróciła się do Marka i Skalpela. – Mam z Julkiem parę spraw do powspominania. – Mrugnęła do mnie, uszczypnęła w tyłek i wypięła wydekoltowaną pierś.

Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
djas
Użytkownik - djas

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2024-04-29 21:44:36