Mały kraj ( koniec mojej książki )

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Więc czy dno istnieje? Pewnie jest przepastne i nieokreślone. Bo dopóki gotowi jesteśmy się wznosić – zawsze możemy liczyć choćby na próbę zrozumienia.

Przecież – kat wykonuje dobrą robotę. Bóg jest dobry i skory do wybaczania wszystkim, bez wyjątku. Więc ludzie też są dobrzy. A dobrzy ludzie lubią się uśmiechać cicho, jak na obrazkach święci, którym akurat kat odrąbuje członki.

 

Kto wie, czy Nowy ze swoją uśmiechniętą gębą ma coś ze świętego? Cierpiał przecież, i chyba jeszcze cierpi – po śmierci córki, lecz jest wesolutki jak szczygieł. W życiu pewnie mało się zeszmacił, ma dobry stolec, i żyje po bożemu – na wsi. Jedyny w naszej sali, który wyszedł obronną ręką spod historycznych przemian.

No i Judasz… Bo nigdy nie wie o czym rozmawiamy, o co nam chodzi, nic nie rozumie. Też mieszka na wsi, jak mówi – od urodzenia, więc skazany jest na żywot świętego. Nawet jego ukochana kolej nie zmieniła go w samotnego wilka, nie skurwiła. Poczciwy chłop, choć trochę lękliwy i zbyt często uśmiecha się jak żebrak.

Judasz z pewnością nie wyczułby ziarenka grochu. Prawda i wolność to słowa, które zna i są tak zwykłe i oczywiste jak jego chałupa i płot, który odgradza co swoje. Poczciwy człowiek, któremu wkrótce urżną kulas – i świat się skurczy. I synowie to wykorzystają.

Może to będzie kara za jego służbę w Wehrmachcie?

A Pułkownik?

To cwany lis. Szybko wyczuwa gdy zbliża się myśl niebezpieczna, która może otworzyć starą ranę, i szybko ją przydusza, zaczyna myśleć pozytywnie, pięknie, czysto.

Bo każdy radzi sobie jak może z tym, co minęło.

Dla Pułkownika prawda i wolność to puste słowa. Choćby dlatego mógłby wspaniale o tym nauczać. I serca w nas by rosły, i miałby swoich uczniów. Tak rodzą się przywódcy, tyrani, bożyszcze tłumów.

 

Lecz w mojej obecności, oni często milczą. Sprawia mi to przyjemność. Jestem człowiekiem z laską, ich strachem, bo wciąż im o czymś przypominam. Nawet moje milczenie jest źródłem ich niepokoju.

Lecz dopiero razem – stanowimy rodzinę.

 

Wiem, że wolność, o której wciąż marzą charty głodne przestrzeni, zaciśnie się im wnykami na szyi. I znowu będą barykady i szubienice. I ktoś będzie próbował wyczuć, odnaleźć ziarenko grochu ukryte pod stertą puchowych pierzyn. Choć jest przeznaczone tylko dla arystokratycznych pośladków. A gilotyna, jak zwykle się pośpieszy”.

 

            [ 73 ] Słońce nie jest lampą śledczego
 

Takiego dnia jeszcze nie było w naszym szpitalu. Słońce całą gębą wdzierało się do pokoi. To nie było okrutne światło, jaśniejące pod czaszką, gdy śledczy bada, obmacuje twój strach. Nie wiadomo dlaczego wszystkim chorym udzielił się odświętny nastrój. Była sobota, przed południem, i jeszcze przed odwiedzinami, więc wszyscy mogli się zebrać na spacerniku, i na ławeczkach palić papierosy, i nic nie mogło ostudzić tej lekkości powietrza. I radości, która dojrzała nagle, choć nie pierwszy raz, gdy lekarze przestali nas dręczyć.

Siedziałem na ławeczce, tej zaraz od wyjścia ze spacernika, choć nie pierwszej. Pod moimi nogami pęczniał żwir, zmieszany z petami, słońce przebijało koronę drzewa, a z mojej lewej i prawej strony zebrali się chorzy z różnych Oddziałów. Śmiechu było dużo, choć nie wszystko do mnie docierało. Najwięcej było ludzi młodych, takich po czterdziestce. Roztkliwił mnie ich śmiech, gdy jeden chory, który przyczłapał z odległego Oddziału, opowiadał o raku, który zżerał jego żołądek. A był to młody mężczyzna. A chorzy, zebrani na ławeczkach, w jednej linii z moją ławeczką, zarykiwali się ze śmiechu, prorokując mu rychłą śmierć. Takiej zabawy, szczerej i niewinnej, od dawna nie zaznałem. Poczułem, że młodzież, nasza kochana młodzież, jeszcze nie zeszła na psy, skoro humor ceni sobie więcej, niż ujadanie nad śmiercią.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38