"Marzenia się spełniają, my niekoniecznie"

Autor: walek07
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Czatując poznawali swoje wady i zalety. To utwierdziło Ewę, że czekała na coś innego niż to co było między nią, a mężem. To coś trwalszego, prawdziwszego. Zrozumiała, że Piotr nie jest dla niej ukochanym, a stał się opiekunem uwięzionym przez nią i kalectwo. Był przywiązany łańcuchem litości…

Sama do tego doprowadziła. Niechcący użyła swojej niepełnosprawności do zatrzymania przy sobie Piotra. Zastanawiała się też nad tym. Dawno nie słyszała słów: kocham cię, jesteś piękna. O seksie nie wspominając… Może gdyby ją zdradził, gdyby był złym człowiekiem. Łatwiej byłoby ten „łańcuch litości” zerwać. Piotr jednak był idealny, zbyt idealny… Zbyt opiekuńczy, zbyt wrażliwy. Po prostu „zbyt”… Ewa chciała kogoś pokochać za wady. Postanowiła się spotkać z Adamem. Nadszedł czas na odważne działania.

Ewa

Ewa ubrała się najładniej jak tylko potrafiła. Patrząc w lustro widziała jednak jedną wielką wadę w  wyglądzie. Wózek inwalidzki. To była jedyna wada jej co raz bardziej intymnych rozmów z Adamem. Coraz bardziej akceptując siebie, coraz mniej akceptowała swój wózek…

Niegdyś pogodziła się z kalectwem. Teraz jednak pokłóciła się z nim na nowo. Nie wspomniała Adamowi ani słowem o swoim inwalidztwie. W ich wspólnych fantazjach pływali razem nadzy w jednym z mazurskich jezior, spacerowali razem po plaży przy zachodzie słońca, biegali razem po łące. Teraz wszystko będzie inaczej. Może niepotrzebnie chce się z nim spotkać? Po co psuć tę bajkę? Teraz jednak było już za późno.  Umówili na spotkanie. Randkę? Trzeba zmierzyć się z prawdą, z uczuciem…

W uzgodnionym miejscu spotkania, w miejskim parku czekała przy fontannie. W ręce trzymała czerwoną różę. Taki był ich znak rozpoznawczy, tak postanowili. 

15.00, potem 15.30, 16.00…17.00… Ewa spoglądała na zegarek. Mieli spotkać się o 15.00. Czekała uparcie dwie godziny, a Adama wciąż jak nie było tak nie ma. Rozglądała się wszędzie i jeździła na wózku dookoła fontanny. Przeszukiwała wzrokiem dłonie przechadzających się wszędzie ludzi. Liczyła, że znajdzie tę upragnioną czerwoną różę. W końcu zdała sobie sprawę, że choć wózek nie jest przeszkodą dla niej to z pewnością jest przeszkodą dla kogoś innego…

-Adam, przeklęty Adam. Pewnie widział mnie z daleka. Ubezpieczył się i spóźnił się umyślnie. Drań, nie miał odwagi podejść. Gdy zobaczył wózek inwalidzki i siedzącą na nim kobietę z różą… Stchórzył… Jak mogłam być tak głupia? Wydawał się inny, lepszy niż reszta. Wyjątkowy. Nie widział mnie, widział tylko wózek…Byłam głupia. Najadłam się nadziei i odbiło mi się czkawką rozczarowania. Jestem żałosna, szukam miłości? Mam ją w domu. Jest miłość i miłość. Ja przez ostatnie dni żyłam w świecie fantazji. W krainie gdzie nawet nie biegam, ja tam latam. Z Adamem. Myślałam, że…Że my, nie…Nie, w ogóle nie myślałam. Ja marzyłam…Bo przecież marzenia się spełniają, cóż… Szkoda, że my niekoniecznie… - rozmyślała Ewa bawiąc się swoją czerwoną różą. W końcu wrzuciła ją do fontanny i postanowiła wrócić do domu. Do Piotra. Miała do siebie żal, że chciała od niego odejść. Uciec do wyimaginowanego mężczyzny. Adam i Ewa. To byłoby zbyt nierzeczywiste. Nie wyszło to w Raju, nie wyszło i teraz. Chciała spróbować owocu zakazanego i spotkała ją kara… Przypomniała sobie, że kocha Piotra. Zdała sobie w końcu z tego sprawę. Jej Piotr był niemal święty. Ona, jak się okazało, nie. Wiedziała, że teraz musi, chce być lepszą żoną. Osobą. Jej mąż na to zasługuje. Utwierdził ją w tym fakt, że Adam nigdy już się do niej nie odezwał. Zerwał kontakt.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
walek07
Użytkownik - walek07

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-12-07 23:05:43