Miłość

Autor: sky
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

PROLOG

1995 rok, Glasgow

Jesień miłości

 

Wydawało mu się, że stoi pośrodku wielkiego czarnego pomieszczenia, a naprzeciwko ten lekarz w śnieżnobiałym fartuchu. Ten wzrok- pomyślał. I upadł.

- Niech Pan otworzy oczy. No bardzo Pana proszę. Słyszy mnie Pan?

Denerwowały go te słowa, przeszkadzały mu w śmierci która przecież musi nadejść. Właśnie teraz kiedy życie straciło sens. - Nie!-......-Jak się Pan czuje? Proszę pamiętać, że ma Pan synka! Jest teraz w świetlicy i bardzo się martwi. - Cholera, a więc powiedziałem to głośno- tym razem myśli zostały w głowie. -James-Otworzył powoli oczy. Młoda blondynka stała po prawej stronie szpitalnego łóżka, na którym został położony.

Zauważył, że odetchnęła z ulgą.

-Proszę się nie martwić wszystko będzie dobrze. Zemdlał Pan ale od teraz ....wszystko się ułoży.

No tak, ona też nie wie co powiedzieć- pomyślał i rozejrzał się po salce wyłożonej zielonymi płytkami. Nie była duża, z szafkami na lekarstwa i przybory. Widocznie targali tu wszystkich męczenników.

- Gdzie James?

- W świetlicy, jest z nim pielęgniarka. Pytał się o Pana i o matkę ale postanowiliśmy, że na razie nic mu nie powiemy...dopóki Pan...

-tak....dobrze....- podniósł się gwałtownie lecz zakręciło mu się w głowie.

-Spokojnie, powoli.

Ben poczuł, że robi się czerwony. On 50 letni mężczyzna nagle stał się zależny od drobnej pielęgniarki.

-Proszę przyprowadzić syna, ja już wstaję, czuję się lepiej dziękuję.

Niepewne spojrzenie pielęgniarki kazało wymusić na jego twarzy uśmiech, tak też zrobił. Trochę uspokojona wyszła z sali. Było jej żal tego nieszczęśnika, raptem godzinę temu dowiedział się, że po 4 latach zmagań o życie żony przegrał walkę i już nic nie da się zrobić. Przeszczep nerki- jedyny ratunek się nie udał. Pokiwała smutno głową i ruszyła białym korytarzem oświetlonym promieniami jesiennego słońca. Dzień był taki piękny. Prawdziwa wczesna jesień, pierwsze żółte i czerwone liście na drzewach i prawie bezchmurne niebo. - A dzieci i tak zostają na pół sierotami. pomyślała gorzko i otworzyła przeszklone drzwi za którymi na dywanie siedział mały chłopczyk. Miał ciemne kasztanowe krótko przystrzyżone włoski i oczy- matki- ciemne niebieskie piękne w których można było dostrzec smutek i powagę.

Na dźwięk otwieranych drzwi James spojrzał na wchodzącą kobietę. Rozpoznał ją i od razu poderwał się na nogi z pytającym spojrzeniem. Jak na swoje 10 lat był bardzo rozsądny, bardzo wcześnie zaczął taki być. Odpowiedzialny za siebie opiekujący się  ojcem tak jak kiedyś obiecał mamie. Podświadomie czuł, że to o czym kiedyś mu mówiła właśnie nadeszło. Wiedział, że od teraz musi być dzielny.

-Już dobrze kochanie, możemy iść do tatusia.

-A mama?

-też, zaraz, tatuś musi z tobą porozmawiać, nic się nie bój.

To zdecydowanie ponad moje siły pomyślała i puściła dziecko przodem sama zamykając za sobą drzwi.

-Tatusiu! -krzyknął chłopiec i pobiegł nie patrząc na zdezorientowaną pielęgniarkę

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
sky
Użytkownik - sky

O sobie samym: Ciągle początkująca i ciągle szukająca własnych pragnień, które mogłaby z powodzeniem zrealizować.
Ostatnio widziany: 2014-05-16 11:36:48