Nehreom- część 1- rozdziały 1-4

Autor: michal.samedus
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

Najcenniejszy jest człowiek

  Patrzę na twarze, nie staram się rozróżniać historii wyrzeźbionych na nich. Nie rozmawiamy tu... prawie. Piekło, niebo? Nie wiem na ile potrafisz złożyć fakty. Nie trafiasz nagle do kaźni wyłożonej lustrami, czy błogiej polany pozbawionej grawitacji, gdzie jedynie muskasz szmaragdową trawę, przeplecioną kwiatami, które rumienią się na twe nieprzyzwoite piękno. Na ziemi... tworzysz. Tworzysz ludzi. Tworzysz siebie. Przede wszystkim tworzysz w duszy swej własne piekło, w miarę upływu ziemskiego życia, zagarniasz otchłań, sprowadzasz po troszku do swego domu, pragniesz nadmiar rozdać innym. Śmierć jedynie odbiera twą decyzję. Jak urzędnik, wykonuje twe polecenie.

  Niedługo po mnie przybył tu Granom, potężny człowiek- o namacalnej woli nasycającej powietrze. Niezwyciężony wojownik, tysiąca bitew. Padł, u stóp śmierci, bo nie lękał się jej, przyjął ją, i śmiem uważać, że ta bała się stąpać przed nim. Lękała się, iż zawróci, przewiążę się nią jak szarfą. Wszystko tylko po to by dowieść swego pierwszeństwa na polu chwały. Spoglądałem na niego z należnym podziwem, tego dnia, gdy tu spadł, w gniewie ćwiartował potępionych. Rozrywał gołymi dłońmi, szukał silniejszego, niespokojnym wzrokiem wyznaczał następnego wroga, gdy upadł zmęczony, podszedłem. Krytycznie spojrzał na mnie i rzekł:

  -Wyglądasz na silnego, może równego mnie, jednak brak w tobie tego co sprawiłoby, abym się przeraził.

  -To prawda, połowa mnie z twoim pragnieniem, byłaby dla ciebie godnym wyzwaniem, nie ja niestety.

  -Pozostaniesz, więc dla mnie niewiadomą, jak to czy teraz nie rodzi się doskonalszy ode mnie. Gdym odchodził, byłem najlepszy, nie ugodził mnie bowiem nikt przed ostatnim krokiem. To było tak, że dowódca pragnął ochronić pewne miasto, jedynie dla prestiżu, potrzebował czasu, poświęcił mój oddział, pozostawił nas z premedytacją na ołtarzu własnej chwały . Siedem dni i nocy walczyłem z mymi braćmi. Padłem z powodu ran doznanych na przełomie całej bitwy, wieczorem trwając na warcie, pilnując obozowiska w przerwie pomiędzy natarciami. Śnieg zasypał już wtedy ciała na polanie, bezkresna fałszywość zamaskowała starcie, nie dostrzegłbyś niczego co mówiłoby o martwych, tych co zniknęli oraz tych co jeszcze spoczną, mógłbyś na nią spojrzeć odczuwając jedynie respekt, przed naturą, przed światem- biel, powyżej nieme góry, nad nimi granat- jakby tu leżało jego serce, tuż przede mną, wyobrażasz to sobie? Tam, przede mną zabiło! A ten kto przeciwstawiał się temu tętnieniu, sam je powoli tracił. Równina zaczęła szeptać mi jako powiernikowi; zawierzając mej nieuchronnej zgubie, nie znosiła pustej wiedzy, z zimnym wiatrem sprowadzała prawdę, topiąc ją jak kryształki śniegu na mej twarzy, ta noc rozświetliła mi więcej niż cały trud życia, który mnie sprowadził na te prowizoryczne umocnienia. Tak siódmego dnia zima otoczyła mnie samotnego swym ciasnym kożuchem.

  -Samotnie – odpowiedziałem cicho, jakbym nieświadomie powtarzał jedyne słowo jakie zrozumiałem, jedyne jakie pragnąłem usłyszeć by go pokochać. Spojrzał na mnie, zagryzł usta, a cienka strużka krwi popłynęła po jego policzku.

.....................................................................................

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
michal.samedus
Użytkownik - michal.samedus

O sobie samym: Witam, jeśli wytrzymaliście do końca, to chętnie przyjmę wszelką krytykę, pozostawcie ślad :)
Ostatnio widziany: 2010-08-02 23:13:44