Niespodzianka (Malarz 12)

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

końcu języka.
 - No właśnie o to samo chciałem cię spytać. To moje mieszkanie, więc… co tu robisz?
 - Zostawiłam parę rzeczy. Paul mówił, że wyjechałeś i nie wrócisz za szybko… tak w ogóle to taki syf zostawiłeś, że powinieneś podziękować za posprzątanie.
 - Dziękuję uprzejmie, – wypowiedział z dozą ironii – chociaż właściwie nikt cię o sprzątanie nie prosił.
 - Mniejsza z tym. Już znalazłam to czego szukałam, więc sobie pójdziemy. – Podeszła do nosidełka i kucnęła przy nim uśmiechając się do małego człowieka. – Hej kochanie. Już  jestem i zabieram cię. Idziemy. Tak? Jakbym wiedziała, że ten pan tu będzie, to byśmy nie przyjeżdżali. Chodź.
 - Ten pan nie gryzie. Zastanów się dobrze czy wszystko wzięłaś, bo mam zamiar powyrzucać zbędne rzeczy i sprzedać mieszkanie. Może rozejrzyj się jeszcze.
 - To co najcenniejsze mam. – uniosła nosidełko i sięgnęła po swoją torebkę leżącą na kanapie. - Cokolwiek innego tu zostanie na pewno się bez tego obędę – spojrzała na niego z takim chłodem, że to znów zupełnie wybiło z orbity tok jego myśli. Znaczyło to ewidentnie, że bez niego się obędzie. Zabolało, zgrzytnęło w duszy. Miał spytać o dziecko, ale głos uwiązł w krtani. Nie chciał jej już widzieć. Chciał, żeby jak najszybciej zeszła mu z oczu.
 - Okay – wydobył tylko z siebie i poszedł przed nią, aby otworzyć jej drzwi. – No to żegnam panią – poczekał aż wyjdzie, zamknął za nią drzwi, by po chwili oprzeć się o nie i zsunąć po nich na podłogę. Objął dłońmi głowę. Znów myśli burtowały w jego głowie, emocje szalały niczym tajfun. Nie spodziewał się tego spotkania, nie był przygotowany. Siedział chwilę, nim w jego kieszeni zadzwonił telefon. Wziął go do ręki, spojrzał na wyświetlacz. Paul. Oj miał mu coś do powiedzenia. Odrzuciłby każde inne połączenie, ale tego nie mógł sobie darować. Odebrał. Zanim cokolwiek powiedział usłyszał głos w słuchawce.
 - Kryspin jesteś tam? Zanim dojedziesz do mieszkania muszę ci coś powiedzieć. Jesteś?
 - Przypomniało ci się?... Rychło w czas.
 - Już się spotkaliście? To dobrze. Wahałem się czy ci powiedzieć, ale pomyślałem, że najlepiej będzie jak sami się spotkacie, porozmawiacie. Wiem, że Dominika zabrała ze sobą wasze dziecko, więc pomyślałem, że to najwyższa pora…
 - Czekaj, czekaj, czekaj – przerwał Kryspin podenerwowany i podniósł się błyskawicznie. – Co ty powiedziałeś o dziecku? Jakie wasze dziecko?
 - Nie powiedziała ci? No, wasze dziecko. Nie było go tam?
 - Paul do cholery jasnej nie wkurwiaj mnie! – Kryspin krzyknął wzburzony coraz bardziej – Jakie nasze dziecko?! Przecież odeszła. Wyszła za innego!
 - Nie było żadnego innego cymbale, tylko była w ciąży, a ty nie chciałeś dziecka, więc żeby cię nie zmuszać odeszła… - Kryspin już nie słuchał dalej. Z mocą pioruna dotarła do niego świadomość, że Dominika nigdy go nie zdradziła, a on przed momentem patrzył na swego własnego syna, albo córkę. Z telefonem w dłoni wypadł z mieszkania, dobiegł do windy, wcisnął guzik przywołujący. Jechała. Nie mógł czekać. Pobiegł na klatkę schodową i po schodach biegiem puścił się w dół trzym

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39