Nigdy nie wsiadaj do starej windy...

Autor: rafal_sulikovski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

   Winda w starej kamienicy przy ulicy Retoryka od lat cieszyła się po równo powodzeniem, zwłaszcza wśród starszych osób, które nie mogły wychodzić po schodach na czwarte piętro, jak i złą sławą. Kamienica pamiętała jeszcze czasy debiutu Przerwy-Tetmajera, a kiedy tylko elektryczność zaczęła się upowszechniać, zamontowano zabytkowy dziś dźwig, który umieszczono pośrodku klatki schodowej, gdzie schody biegły spiralnie wokół ścian, jak na tym słynnym obrazie, ukazującym schody prowadzące donikąd. 

     Przez wiele lat zatem mieszkańcy wspinali się mozolnie po wysokich piętrach, jakie wówczas budowano, nie mniej niż trzy metry dzieliło podłogi od sufitu, a często więcej. Pewnie to zapobiegało wystąpieniu klaustrofobii, jaką przeżywali z kolei pierwsi użytkownicy montowanych wtedy masowo w mieście wind. 

       Kabina windy była duża, mogła pomieścić do ośmiu osób, udźwig też był przyzwoity, jak na moc ówczesnych silników, bo aż 800 kg; wewnątrz zamontowane były lustra, z jednej i drugiej strony, naprzeciwko, tak, że tworzyły rodzaj niekończącej się galerii coraz mniejszych luster. Ktoś policzył, że skręcający korytarz z luster liczy czternaście odbić. Nietrudno było się domyślić, że krzywizna odbitej przestrzeni wiązała się z kulistością planety, na co nie wpadli wytwórcy pierwszych na świecie zwierciadeł, gdy po raz pierwszy postawili je kiedyś naprzeciw siebie. Ponadto w kabinie umieszczono wygodną kanapę, z dobrego, pluszowo-zamszowego materiału, a drewniane oparcia z dębu obito skórą. W rogu ustawiono niewielkiego filodendrona, który był jedynym zielonym akcentem w brązowym wnętrzu windy. Obok kanapy zawsze stał żeliwny stelaż, zdobiony motywami secesyjnymi, z nóżkami w kształcie lwów, na którym codziennie dozorca układał najświeższe gazety, ilustrowane magazyny i czasopisma, a na dolnej półce stelaża leżała zawsze jakaś najnowsza powieść sensacyjna. 


***

      Od samego początku, gdy zamontowano w holu między biegnącymi dookoła schodami windę, mieszkańcy kamienicy przy ulicy Retoryka 4a twierdzili, że coś z nią jest nie tak. Niby jeździła poprawnie, gdy się wcisnęło odpowiednie piętro, ale podczas jazdy czuło się niepokój, jakiś nastrój grozy, jakby winda miała nie zatrzymać się na ostatniej kondygnacji, ale przeniknąć przez sufit i maszynownię, a następnie wznieść się w niebo. Ci, którzy z kolei jechali w dół, opowiadali potem, że zawsze mieli uczucie, jakby winda miała nie zatrzymać się na parterze, lecz zjechać do samych piekieł. Groza, cichy szmer silników, niesamowite lustra, słabe oświetlenie w postaci zabrudzonej żarówki - to wszystko działało niewątpliwie na wyobraźnię. 

      Lecz istotnie przeczucia te nie były rojeniem, bo wkrótce “to” się zaczęło. Oto najczęściej w nocy, gdy mieszkańcy wracali z miasta do swych mieszkań i jedli kolację, winda niespodziewanie ruszała, choć była pusta i nikt jej nie przywoływał; jeździła w górę i w dół, zatrzymywała się na jednej z pięciu kondygnacji, nieraz też stawała między piętrami i nie reagowała na polecenia, a czasem nawet potrafiła samoczynnie przyspieszyć lub przeciwnie - zwolnić i wlec się powoli, tak, że gdyby kogoś wiozła, zanudziłby się na śmierć. Ludzie zaczęli coraz odważniej mówić, że winda jest nawiedzona. 


   ***

     Za każdym takim i siakim dziwnym zdarzeniem wołano mechaników, a nawet inżynierów, ale ci stwierdzali zgodnie, że winda działa bez zarzutu. Opowieści mieszkańców o nocnych przeważnie wyczynach windy traktowano najwyżej jako materiał na dobrą powieść z dreszczykiem. Sytuacja zmieniła się, gdy zaczęły się dziać jeszcze bardziej dziwne rzeczy. Oto zdarzyło się, że w windzie dosłownie zniknęła para nastolatków, którzy przyszli z rewizytą do swojej dalekiej ciotki, mieszkającej na trzecim piętrze. W czasach, gdy nie znano jeszcze monitoringu, policja uznała, że nastolatkowie - jak to bywa - zrobili sobie fajrant, urwali się, poszli na wagary. Sprawę zbagatelizowano, ale gdy minął tydzień od zaginięcia, a ciotka przysięgała na wszystkie znane sobie świętości, że młodzi rzeczywiście u niej gościli, a potem naprawdę wsiedli do windy i nie pomachali jej, jak to mieli w zwyczaju, z ulicy - o sprawie zaczęło być głośno. 

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
rafal_sulikovski
Użytkownik - rafal_sulikovski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2023-11-17 02:58:07