Noc żywych trupów

Autor: Roozie
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Stała samotnie wśród nocy żywych trupów na pobliskim cmentarzu z łukiem w ręku. Wokół niej szalały zgniłe ciała poległych za ojczyznę w walce o wolność, które zabijały bezlitośnie każdego, kogo napotkały na swojej drodze. Jej długie srebrzyste loki opadały kaskadą na skórzany strój bojowy, który idealnie był dopasowany do jej kruchego ciała. Oczy były skute żywym lodem, z którego emanowała siła i mądrość. Jako elfia księżniczka, była wyśmienitym łowcą potworów, który miał za zadanie, utrzymywać spokój w królestwie Mori. Działając pod osłoną nocy, czekała na swojego wieloletniego towarzysza imieniem Edem, który był niezwykle przystojnym wampirem. Razem tworzyli zgrany zespół od wielu lat, lecz tym razem, było coś, co niepokoiło Aye. Spóźniał się na miejsce ich spotkań który znajdował się tuż za nagrobkiem jej pradziadka Bamera Mori. Wysłała więc wiadomość myślową do niego, przeczuwając najgorsze. Mijały minuty, a on ciągle się nie odzywał. W jej głowie mieszkała martwa cisza, co nie powinno było się zdarzyć. Po chwili zauważyła, że nie jest sama, i że nie stoi tam, gdzie stała jeszcze przed chwilą. Znajdowała się w samiusieńkim sercu wielkiego wydarzenia, którego nigdy by się nie spodziewała. Nagle uświadomiła sobie, że wcale nie była skryta w bezpiecznej kryjówce, tylko stała na środku cmentarza wystawiona na odstrzał dla krwiożerczych bestii wypełzających z ziemi. Wszystko szło niezgodnie z planem. W ciągu kilkunastu minut popełniła więcej błędów niż zwykły amator, co nie przystało na taką osobę jak ona. Zagubiona szukała wyjścia, aby sprowadzić pomoc, lecz było za późno. Setki zombie otoczyły ją z każdej ze stron uniemożliwiając jakikolwiek odwrót. Błyskawiczna myśl przemknęła przez jej głowę, że właśnie, nadszedł jej koniec. Z myśli wyrwał ją krzyk zdający się być znajomy. To Edem, przyszedł mnie ocalić ! Jej serce zabiło mocniej, gdy tylko go ujrzała. Jego czarny łowiecki strój był cały poszarpany obnażając jego muskularną pierś, a mocno piwne oczy pasowały do jego bond czupryny, która była teraz cała zmierzwiona od zamieszek. Gdy tylko spojrzał na nią wiedziała co ma robić. Odwróciwszy uwagę wrogów, on zaczął je wybijać po kolei swoim tasakiem, sprawiając, że posoka z ich ciał przypominająca smołę, wypływała z nich na glebę. W tym czasie, ochraniała go strzelając do potworów próbujących go zaatakować. Po chwili obydwoje byli umazani krwią wrogów i własna, ale na ich twarzach gościł uśmiech jak zwykle, po dobrze wykonanej robocie. Przytuli się do siebie niwelując zupełnie zmęczenie towarzyszące im po walce. On tylko spojrzał jej w oczy i powiedział : Zawsze musisz się pakować w jakieś tarapaty, co nie Ay ? A ona tylko się uśmiechnęła i odpowiedziała : Jak zwykle, ale wiem, że zawsze mnie uratujesz. I wraz z tymi słowami ich usta przywarły do siebie tworząc jedną spójna całość stworzoną z nich samych. Dobrze wiedzieli, że dopóki są razem, i dopóki ich miłość trwa, nigdy nie stanie im się krzywda.

1

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Roozie
Użytkownik - Roozie

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-03-07 17:41:43