Nowa wersja Mały Człowiek

Autor: kenaz
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

żery !
Nie wiedziałem o co chodzi ale później okazało się że jest to wołanie na kolacje. Ter miał poczucie humoru. Słonce już zachodziło za północną wieża miasta światła. Zapadała mroczna noc nad miastem ale dokoła jej granic i w jej centrum odczuwało się że nadal panuje dzień. Jednak niebo z czasem było pełne gwiazd. Gdzieś w oddali błyskał złowrogi czerwony punkt planety Saturna. Każdy z adeptów już szykował się na ucztę i na narady w salonie Adeptonu. Setki adeptów przemieszczało się po wysokich schodach Universum. Jedne schody były ruchome inne normalne lub przypominające zejścia w starych zamkach. Ze ścian salonu spływały małe wodospady przeróżnych napojów owocowych oraz czekoladowych i wanilii. Stoły były zastawione na środku z niewyobrażalną ilością jedzenia każdego rodzaju. Białko z mięsa było zastępowane rybami i wizualizacją smaku soczystej szynki i kurczaków. Do pucharów lały się strumienie świeżych wyciskanych kokosów i kiwi. Naczynia , widelce i łyżki zastępowane były przez rozbicie kul pełnego jedzenia które fruwały dookoła. Po dotknięciu kuli palcem kula sama otwierała się i podawała wybrany produkt do ust ale tylko wtedy gdy ktoś zapragnął konkretnej porcji. Nic się tam nie marnowało , wodospady soków spływały do małych stawików zamrażając je w gałki lodów o różnych smakach które wpadały do perłowych wafli. Po zjedzeniu potrawy nie odczuwałem chęci wypróżniania ich z siebie , mój głód był ukojony choć karmiłem tylko swoją psyche wszystkimi zmysłami. Mało kto zwracał na mnie uwagę bo bylem wśród swoich. Ale nagle coś się zaczęło dziać , ostry sygnał dźwięku alarmowego sparaliżował moje ciało , jakby tysiące trąb zabrzmiało na wieżach miasta.
                 - Orion Atakuje !
Komunikat z pleyd każdego adepta brzmiał bardzo poważnie......... Na pewno nie umarłem ? Zadawałem sobie pytania w duchu .... Za sprawą dziwnych przeżyć moje ciało było jak perpetuam mobile o kształcie dysku a wewnątrz był silnik napędzany rtęcią - to w istocie była moja krew. - Bylem iskrą na tle czarnej kosmicznej komnaty która skrywała sekretne pomieszczenia , tam gdzie jeszcze nie było żadnego człowieka ale jednak wiedziałem że nie bylem tam pierwszy. Mogłem być każdym , w każdej żyjącej istocie , być pasażerem na stopa w kabinie ciężarówki , astronautą nad ziemską atmosfera a nawet być Bogiem albo dzieckiem. W tej podróży bylem  chłopcem o imieniu Haris. To było moje wyższe ja.

                  Cały korpus miasta zadrżał w posagach po uderzeniu meteorytów sterowanych przez promień Saturna gdzie Mad operował potężnym generatorem zniszczenia. Sam generator był tworem ludzkości i wszelkiego strachu i obrzydliwości. Każdy zły kształt myśli trafiał w to miejsce! Maszyny archetypów Universum wzbiły się w powietrze aby odeprzeć ataki Z tego boju adepci wracali rozbici jak nigdy dotąd , okaleczeni i ciężko ranni. Powracające chmury z błyskawicami wracały bez mocy. Widok był smutny. Jeden z adeptów nie wrócił z tej bitwy , to był Ultran.  Otrzymałem sygnał  do odpalenia swojego archetypa i wzbiłem się z resztą adeptów nad miasto osłaniając powracających. Nie miałem rozkazu aby atakować tylko bronić !
                 - Jeśli tylko zobaczysz Ultrana , zabieraj się z nim do Universum ! -  Mój pleyd  przekazał  informacje.
               
                





c.d.n

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
kenaz
Użytkownik - kenaz

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-08-18 14:29:45