Początek - czyli część III poszukiwań malarza

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

ilę Kryspinowi przemknęło przez myśl, że człowieczeństwo to nie jest ani ten mały, ani ten duży organizm, ale to co odbywa się między nimi. Niepojęta siła pomiędzy… Ta myśl zgubiła mu się jednak, gdy siostra przemówiła.
- Mama mówiła, że jesteś. Muszę jechać do domu, zobaczyć co z dziećmi. Posiedzisz chwilę przy Lence? Nie chcę jej zostawić. Postaram się być z powrotem jak najszybciej.
- Spoko siostra. Nie ma sprawy. Jedź. Mam jej opowiadać bajki, albo coś?
- Możesz jej coś zanucić i pogłaskać. Podobno dziecko, które czuje dotyk i bliskość innej osoby ma większe szanse na przeżycie. Lepiej się broni i nabiera sił. Tak mówią.
- No nie bardzo… Jak jej coś zanucę to przypadkiem możesz jej tu już nie zastać. Wstanie i ucieknie zanim wrócisz. Lepiej jej coś poopowiadam.
Kinga poszła. On siedział. Inkubator, aparatura, nieporadne ciałko. Do sali wparowała nonszalancko korpulentna pielęgniarka przynosząc w strzykawce mleko do nakarmienia dziecka.
- No tatuś w końcu się zjawił. Najwyższa pora. – Kryspin już otworzył usta, żeby zawiadomić, że nie jest ojcem, tylko wujkiem dziecka i wyrazić swe zdumienie, że nie było ojca, ale powstrzymał się. Jej pytanie odpowiadało samo przez się na jego ewentualne pytania, a wyjaśnienia kto jest ojcem nie było istotne. Spojrzał jak pielęgniarka strzykawką karmi dziecko, które pije nieporadnie wypuszczając pokarm kącikami maleńkich ust.
- Nie powinna ssać z butelki? – zapytał.
- Za mała jest. Może z czasem się nauczy. Niech pan włoży rękawiczkę i da jej palec do ssania. Jak zacznie ssać może spróbujemy z butelką. Na razie niech się nauczy przełykać. Nadaliście jej już imię?
- Lena – odpowiedział i zastanowił się. Nie był pewien, czy to nie było zdrobnienie od innego imienia. – chyba – dodał po chwili, a pielęgniarka spojrzała na niego i z dezaprobatą pokiwała głową. No tak. Jak rodzony ojciec mógł nie być pewien imienia swojego dziecka – zrobił skruszoną minę, a ona ze względu na to, że skończyła karmienie sięgnęła do kieszeni, podała mu lateksową rękawiczkę z wyrażającą wątpliwość informacją.
 - Może uda się tatusiowi nauczyć dziecko ssać. Powodzenia.
 - Pani jeszcze nie zna jej możliwości. Jeszcze się pani zdziwi. – odebrał rękawiczkę i nałożył ją na dłoń. Spojrzał na maleńkie ciałko zupełnie nieporadnie. – Tatusiek – skierował wzrok w górę – W te klocki to ja jestem zupełnie zielony, więc mną jakoś pokieruj, albo coś. To nasionko nie zakiełkuje jak tu nie dołożysz swojego palca. Patrz. Ja swój dokładam – pokazał niebiosom swój zapakowany w lateksową rękawiczkę palec, po czym usiadł przy inkubatorze i przez otwór wsunął rękę ostrożnie dotykając ust dziecka. Poruszyło się, zakwiliło. Cofnął rękę i ponownie spojrzał w górę.
- Ona mnie nie chce, czy jak? Tatusiek no pomóż troszkę. – ponownie wsunął dłoń, dotknął policzka dziecka, potem jego usteczek. Mała poruszyła się, zamlaskała. Podał jej palec, ale wypchnęła go języczkiem.
- No ja wiem dziewczyno, że palec wujka to nie to samo co pierś mamusi. Też bym się nie wymienił, bo marna to wymiana, ale zrozum. Czego innego to ja ci nie dam. Nie mam tego co trzeba. Rozumiesz? – spytał, a po chwili oczekiwania na nie mającą nastąpić nigdy odpowiedź zauważył -  Nie rozumiesz – Nie możesz rozumieć. Nie masz pojęcia gdzie jesteś i o co tu chodzi. Nie mów nikomu, ale to trochę jak ja. Wiesz?

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39