Pokonać siebie - Krótki bilans

Autor: emilo1
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

W zyciu każdego człowieka przychodzi moment, kiedy to dokonuje pełnej analizy wszystkich rzeczy jakie w życiu dokonał. Jest to moment trudny ale pożądany. Nie zrobimy tego, kiedy nie jestesmy pewni, że możemy dokonać takiego rachunku ze spokojnym sumieniem. 
Dzień w którym racjonalnie jesteśmy w stanie ocenić samych siebie nie jest ustalony, nigdy nie wiemy kiedy może się pojawić. Jedyne jest pewne to, że nastąpi nie wcześniej niż wydarzenie kluczowe. W tym moim życiu, takim właśnie wydarzeniem było zerwanie z nałogiem. Od razu jednak zaznaczam, że jestem uzależniony nadal. Niestety ale każdy kto jest alkoholikiem, musi o tym wiedzieć, jeśli chce utrzymać się w trzeźwości. Brak tej świadomosci może, ale nie musi spowodować powrót do aktywnego picia. 
Siedząc w pracy, przy biurku jako właściciel firmy (którą mam jedynie dlatego, że przestałem pić), codziennie dokonuję analiz, liczę koszty, oceniam ewentualne straty i zyski oraz projektuję nowe elementy wdrożeń w moim przesiębiorstwie, które mają doprowadzić do jego optymalizacji. Oprócz tego dokonuję transakcji oraz mam stały kontakt z ludźmi. Słucham ich i wyciągam wnioski. Nawiązuję tematy i znajomości. Aż wreszcie zarabiam po prostu. To wszystko podsumuwuję tak, aby zobaczyć wszystkie swoje poczynania, a w tych często jest wiele błędów. Na szczęście nie są one takie groźne żeby stanowiły powód do mojego upadku.
To samo zrobiłem z moim zyciem. Usiadłem wygodnie przed ekranem komputera i połozyłem dłonie na klawiaturze. Uwielbiam pisać – to moja pasja, więc wszystkie myśli i wątpliwości postanowiłem przelać do plików, by później je wydrukować i na spokojnie „powspominać” wieczorami. 
Zacząłem oczywiście od pochwalenia siebie i tym samym podbudowania już dosyć silnego JA. Nie po to aby się poczuć wyższym lecz po to aby sobie powiedzieć jedno – to ja zrobiłem i zapracowałem na nagrodę. Tą nagrodą jest moje życie w trzeźwości, mogę wszystko bez obaw niemal, wykonywać i nie stanowią przeszkody żadne przeciwności losu. Przeciwności z dziwną łatwością nauczyłem się pokonywać. Niestety aby dojść do tego musiałem jednak stracić tak dużo czasu. Ale czy na pewno w tym okresie kiedy piłem wszystko poszło na marne? Czy nie ma rzeczy którą nabyłem i przydaje się teraz?
Tak jest! Jest wiele takich, dzięki którym teraz znacznie łatwiej sobie radzę. Picie nauczyło mnie oprócz słabości, także pewnego rodzaju wytrwałości w dążeniu do celu. Gdy tylko nie miałem na to żeby kupić kolejne piwsko, to okazało się, że zmuszałem swój rozum do myślenia i niejednokrotnie niemal z niczego powstawały pomysły – jak zarobić na piwo. To mi się teraz przydaje, bowiem pracuję i tych pomysłów muszę mieć wiele. Teraz wykorzystuję swoją upartość i kreatywność w stwarzaniu chociażby nowych modeli wewnątrz firmy – sprzedażowych. Zamiast korzyści w postaci skrzynki piwa – mam pewność, że kolejny miesiąc działalności będzie lepszy i w końcu dotrę do tego pułapu gdzie nie muszę się już martwić o jej byt. 
Nauczyłem się także przezwyciężać łzy (które mimo to nadal płyną po cichu), walczyć z bólem zarówno duszy jak i ciała. Bolało mnie często wiele narządów, m.in. wątroba, żołądek, często ulegałem pobiciu i traciłem zęby. Do tego stopnia byłem skarcerowany, że nie mogłem czasem wstać z łóżka, siniak na siniaku i nadwyrężone oraz pozrywane mięśnie i ścięgna. Nawet teraz odczuwam, a szczególnie to, że mam problemy z uzębieniem. Tak! Niestety do tej pory wiele mi brakuje z tej części ciała. Nie stać mnie jeszcze na prywatnego dentystę i fundusze NFZ skończyły się. Do nikogo jednak nie mogę mieć pretensji. Sam sobie tak ułożyłem i w taki sposób się zaniedbałem. Gdybym tyle nie pił a przynajmniej o połowę mniej (chociaż i to było dawką śmiertelną), to teraz nie wstydziłbym się siebie. Oczwiście przyzwyczaiłem się bo przecież do wszystkiego można. Jednak ludzie mnie widzą, a ja chowam bezskutecznie tą usterke. Nadrabiam serdecznością i uprzejmością – to mnie ratuje. Ale to tylko złudny środek kojący. 
O mojej urodzie jeszcze wiele mógłbym pisać. Cieszę się jednak, że poza tym, tak naprawdę już nie mam tak poważnych usterek. Chudy jestem to fakt. Ale to od zawsze takim byłem. Nie wstydziłem się tego a nawet czasem słysze dozy zazdrości ze strony kobiet, które chciałyby być szczupłe.
Jest wiele innych rzeczy jakie zauważyłem i przeżyłem podczas picia a teraz życia w trzeźwości. Bardzo smutno mi jest powiedzieć, że ludzie są fałszywi lub bardzo interesowni. Gdy piłem wielu mi pomagało i życzyło abym powrócił do zdrowia. Dawali do zrozumienia, że się martwili i często do mnie się odzywali. Miałem wielu „przyjaciół”, dzwonili i często się spotykaliśmy. I nie wszyscy umawiali się tylko na kielicha, wielu chciało mnie zabrać do pracy, ustawić życie, po prostu dawali mi szansę na pozbieranie się. To z perspektywy okazało się fałszywe. Nie ma ich. Nie ma tych co chcieli tylko pić ze mną, a co najbardziej dziwne, nie ma tych co życzyli mi podobno dobrze. Telefon jest głuchy. A nawet gdy wyjdę z inicjatywą sam i zadzwonię to słyszę tylko, że brak czasu lub niechęć w samym już „cześć”. Pracę jaką oferowali, teraz mogę mieć jedynie w myślach. Gdy mi wtedy pomagali, widać robili to tylko z korzyścią dla siebie, a gdy zobaczyli, że sam stworzyłem sobie firmę i poszedłem do szkoły (musiałem nadrobić, bo przecież to też zawaliłem), nagle nie widzą już sensu. Nie rozumiem takiego postępowania. Zawsze mi się wydawało, że gdy ktoś chce pomóc, to robi to we własnej dobrej wierze, bez mysli o korzyściach dla siebie. Zresztą ja tej pomocy nigdy nie chciałem i nie prosiłem się nawet o złotówkę gdy mi do czegoś brakło. Może tak właśnie miałem robić? Może ludzie są inni gdy ich nachodzisz i ciągle im zawracasz głowę problemami, opowiadasz i lamentujesz? Może wtedy, czują że są potrzebni? Przecież uciekają od problemów innych!
Nie rozumiem, ale wiem, że w tym jest trochę prawdy, bo jedynie Ci którym naprawdę dużo marudziłem, teraz czasem się odezwą. Jednak rzadko bardzo i tak naprawdę sam pozostałem. Nie mam przyjaciół ani znajomych. Potrzebowałem wsparcia gdy wyszedłem z ciągu kilkunastoletniego picia i nikt nie podał mi ręki. Mówią jedynie za moimi plecami. Opowiadają o mnie i chwalą. Po prostu mnie potrafią tylko obgadywać. Nadal jestem na ostrzu opinii, ale tym razem z tej dobrej strony. Niestety również życzą źle, zazdroszczą i co niektórzy chcieliby abym wtedy zginął. Nie powrócił ze szpitala gdy byłem martwy. Czasem sam tak myślę – byłoby lepiej. Życie w tym schemacie jaki mam teraz, jest trudniejsze i nie umiem sobie radzić. Paradoksalnie jednak, problemy szybko rozwiązuję i pokonuję trudności. Ale to nie wystarcza. Bo siły też nie są wieczne. Chciałbym wreszcie odpocząć na dobre.
Nie mam miłości. Pijący szybciej ją odnajdują. Przekonałem się, że kobiety wolą takich i pomimo że zapierają się przed pijącymi facetami. Facet taki ma swój humor, kłamie i zachowuje się śmiesznie a czasem nieodpowiedzialnie. Lubią to niestety, a oni wprowadzają je w błąd i oszukują. Potem dopiero po latach zdają sobie z tego sprawę. Dlatego teraz wiem, że nie mam szans na miłość i nie wierzę w przyjaźń. Spotykam wiele kobiet i z wieloma rozmawiam. Niektóre chcą być na stopie właśnie tej przyjaźni i cieszę się. Jednak ja wiem, że potrzebuję jeszcze miłości. Nie dam rady żyć zbyt długo w zamknięciu. Po prostu nie jestem samotnikiem, aczkolwiek wiele za tym przemawia. To jedynie przyzwyczajenie i odruchy jakie nabyłem przez te lata picia w samotności, a teraz lata trzeźwości w czterech ścianach. 
Tak. Chlałem, w samotności, mimo że mówię o towarzyszach. Najpierw zalewałem robaka a dopiero potem odzywałem się do innych. To nic innego jak samotność. 
W czasie gdy piłem, przynam, że nabrałem o dziwo, również pewności siebie. Wyrobiłem sobie śmiałą „gadkę”. Bo przecież alkohol tak działał. Umiem teraz bez stresu podejść do obcych osób, a szczególnie do kobiet i zapytać wprost o wiele rzeczy. To chyba jedyna tak wartościowa nauka jaką wyniosłem w tym zakresie. Nie liczę oczywiście tych wnioskow oczywistych, jak skutki picia. 
Mówiąc o swoim rachunku życiowym, muszę dodać, że jest on długi i nie da się go przeprowadzić w jeden dzień. To trwa i pewnie przez najbliższe miesiące tak będzie. Ciężko bowiem przelać na papier, z podświadomości na świadomość, z mysli na uczucia i odwrotnie, tak wiele wydarzeń. Tym bardziej, że duża ich część zatarła się i ciężko mi sobie przypomnieć szczegóły. I myslę, że tak powinno być, czasem nie potrzeba pamiętać wszystkiego, a szczególnie gdy wiadomo, że te złe rzeczy dotyczyły tylko mnie i mogą pohamować dalsze optymistyczne działania. Oczywiście samym piciem wyrządzałem krzywdę bliskim ale teraz nie o to mi chodzi. Ale optymizm jest potrzebny i oczywiście wiara w siebie, której mi nie brakuje.
Mówią, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Nie przypominam sobie, żeby ktoś aż tak bardzo angażował się w moje życie, abym mógł go nazwać przyjacielem od biedy. Nie było takiego, który stał obok, gdy go potrzebowałem. Wszyscy Ci potencjalni, byli wspaniali lecz to tylko słowa i dobre gesty. Odwrócili się teraz i po prostu są tylko namiastką tego co mogłem wcześniej nazwać przyjaźnią. Teraz gdy nie piję jest inaczej. Już nie patrzę abym znalazł przyjaciela. Po prostu tych kilkanaście lat spowodowało, że nie wierzę tak do końca w prawdziwość ludzi i tych którzy są mi serdeczni (a nie ma ich prawie w ogóle), traktuję jako moich dobrych znajomych. Z szacunkiem, należytym usciskiem dłoni i koleżeńsko. Nie oczekuję tez przyjaźni, więc pewnie dlatego tak jest. Cieszę się jedynie, że są, pomimo iż to tylko garstka ludzi u których mogę sądzić, że mam poparcie. Nie chcę tak naprawdę na nikim polegać bo nie warto. 

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
emilo1
Użytkownik - emilo1

O sobie samym: Piszę, może ktoś czyta, może zrozumie. Będę pisał nawet jeśli powiedzą, że nie umiem.
Ostatnio widziany: 2022-06-08 05:55:18