Restaurator 4

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

i zamiatam nawet ten pieprzony chodnik na zewnątrz, który zdążyłeś mi już zaśmiecić. Chamie! – wysyczałem cicho przez zaciśnięte zęby. I nagle wybuchłem. – POWIEDZIAŁEM WYPIERDALAĆ!

Zeszły im z gęb te wesołe uśmieszki. Gruby wreszcie się obudził. Kieta przestał mleć zimny już makaron. A Cygan wyglądał na zadowolonego, jakby zaczął się dobrze bawić. Nudził się wcześniej a atmosfera jaka teraz zawisła w mojej małej restauracyjce była chyba dla niego odpowiednim żywiołem. Przygłaskał Koszulę pod krawatem, którego nie miał, poprawił kołnierz i wstał.

- Dobrze. Ile panu jesteśmy winni?

- Nic od was nie chcę. Idźcie stąd już!

- Kieta! Wychodzimy. Tu jest za duszno. Nie mogę znieść tego zapachu spalonego mięsa. Robi mi się niedobrze od tego smrodu – mówił zapinając guziki płaszcza i koncentrował się tylko na tym – Zapłać panu. My nic za darmo nie bierzemy!

Wstali. Pierwszy wyszedł pośpiesznie Cygan nie spoglądając za siebie ani razu. Gruby zataczał się do wyjścia jako drugi, cały czas gapiąc się na mnie i obdarowując na pożegnanie tym swoim głupim uśmieszkiem. Zupełnie wtedy jak do mnie przyszedł. On, chyba nic nie zrozumiał. Kieta jako ostatni wstał od stołu. Cmoknął, oblizał wargi,  sięgnął do ciasnej kieszeni spodni i wygrzebał z głębi garść pełną śmieci. Rzucił coś na stół i wyszedł powoli spoglądając dumnie przed siebie. Nic nie zrobiło na nim wrażenia poza makaronem.

Na stole pozostał zmięty i brudny banknot stuzłotowy leżący pomiędzy brudnymi talerzami i resztkami jedzenia, rozsypanymi jak kwiaty na ulicy podczas święta bożego ciała. Niby ładnie i kolorowo a jednak niedobrze zrobiło mi się na ten widok. Powtórka z rozrywki sprzed godziny. Tym razem zostałem sam bez klienta śpiącego przy stole.

Poczułem nieznane mi dotąd uczucie. Wyrzuciłem ludzi z mojej restauracji przecząc wszystkiemu w co praktykowałem i wierzyłem. Serce dudniło mi jak szalone, byłem podniecony jakbym oglądał walkę na ringu w pierwszym rzędzie. Tak blisko, że można by poczuć zapach krwi. Odezwał się we mnie zwierzęcy pęd. Samiec Alfa na samym przedzie stada, dumny z siebie bo wyrzucił wroga ze swego terytorium. Nagle poczułem, że to za mało. Chciałem ich jeszcze dogonić, dorwać na ich terytorium i tam obrazić, poniżyć, patrzeć jak czołgają się na kolanach i błagają o litość. Zabić?! Chryste! Co się ze mną dzieje? Czy to jeszcze ja?

Wpadłem jak poparzony do łazienki. Pod strumieniem zimnej wody schłodziłem rozgrzaną i spoconą twarz.

- Ale im szef dosrał – Marcin stał w drzwiach i przyglądał mi się z niedowierzaniem i uwielbieniem – Słyszałem z zaplecza każde słowo! Ja pierniczę mogłem to nagrać na komórkę! Co za hicior. Takie twardziele a porozstawiałeś ich po kątach jak dzieciaki w przedszkolu. I tak trzymać! Takie wielkie gangstery a ty im pokazałeś drzwi. Ha, ha. Kuźwa, nikt mi w to nie uwierzy na słowo…

- PRZESTAŃ! To nie było śmieszne! – wybuchłem. Jego też chciałem wyrzucić.

Spojrzał na mnie jakbym mu włożył knebel w usta. Potraktowałem go z góry, jak Cygan Grubego. Ale to był przecież Marcin. Jedyny przyjaciel jakiego miałem. Nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Zaraziłem się czymś? Albo zawsze byłem zły?

Nie zakręciłem kranu więc szum wody towarzyszył nam w ciszy cały czas. Marcin odwrócił się i odszedł ze spuszczoną głową. A ja, oparłem się o zlew, włożyłem dłonie pod strumień i spoglądałem jak woda znika razem z moją złością w „czarnej dziurze” kanalizacji. Miałem ochotę się wyrzygać patrząc w lustro.

W chwilę później, albo wieczność jeżeli patrzeć na świat z perspektywy muchy, serce przestało mi bić jak szalone. Cichym krokiem poszedłem na zaplecze, jakbym się bał kogoś obudzić. Marcin siedział nad wiadrem cebuli i pociągał nosem. Jasne! Nie potrzebowaliśmy już cebuli. Udawał twardziela a n

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35