Restaurator

Autor: klaudiuszlabaj
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Czas znikł pod prysznicem. Serce nadal waliło mi jak młot, ale w głowie miałem pustkę. Sen nadal nie chciał mnie pocieszyć. Po kąpieli usiadłem w wygodnym fotelu, przed moim jedynym ojcem telewizorem. Przeglądałem kompakty z moimi ulubionymi filmami. Do odtwarzacza wrzuciłem po raz nie wiem który „American Beuty”. Przewinąłem do chwili kiedy bohater rozmawia z koleżanką córki. Mówi, że nie potrafi z dogadać się z własnym dzieckiem. Dziewczyna odpowiada: U niej wszystko w porządku. Właśnie się zakochała. Pogodny uśmiech ojca. Aktor świetnie to zagrał.

Ciekawe czy bohater wiedział, że właśnie został sam. Z żoną nie mógł się dogadać. Miłość wymuszona, dawno się wypaliła. Dla córki nie był już najważniejszym mężczyzną w życiu. Na szczęście umarł zanim to dotarło do jego świadomości. Szczęściarz.

Zerknąłem na zdjęcie powieszone na ścianie. Miała cztery lata, kiedy je zrobiłem. Ot, tak po prostu komórką w parku. Powiedziałem, przytul się do mnie zrobimy sobie zdjęcie. Wyciągnąłem ramię jak najdalej a ona przykleiła się do mojego policzka. Wyszliśmy na zdjęciu oboje szczęśliwi. Tylko żonie udawało się zrobić jej zdjęcie z uśmiechem. Kiedy ja to robiłem, nabierała poważny wyraz twarzy. Wtedy udało mi się po raz pierwszy złapać  i zatrzymać jej uśmiech.

Bóg jest… jaki jest. Każdy widzi go gdzie chce i jak chce. Ja, uważam że jest kapryśny. Dał mi córkę niepodobną do żony, tylko całkiem przeciwnie, podobną do mojej zapomnianej już siostry. To taki genetyczny żarcik. Chociaż nie chce mi się śmiać, to zły też nie jestem. To po prostu dziwne.

Wstałem i wyłączyłem gadające pudło. Po drodze do łóżka zerknąłem na portfel leżący na komodzie. Otworzyłem go i z najciaśniejszej przegródki wyciągnąłem jedyną wizytówkę jaką trzymałem w portfelu. Była już stara, wyblakła i wygnieciona. Spojrzałem na imię i delikatnie potarłem kciukiem powierzchnię zniszczonego kawałka papieru. Dotykała go kiedy mi ją podawała kilkanaście lat temu. Numer pewnie już nieaktualny. Mimo tego wyciągnąłem komórkę i wystukałem cyfry. Jest sygnał. Kurwa! Co ja robię? Jest pierwsza w nocy. Odezwała się sekretarka. Jej głosem! „Cześć, tutaj Kasia. Nie mogę teraz odebrać. Zostaw wiadomość to na pewno oddzwonię.” Wesoły ton głosu. Jest szczęśliwa. Dzięki ci Boże. Sygnał. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie wierzyłem, że ją usłyszę. Minęła sekunda, pięć…

- Tutaj… Dawid. Dzwonie… Przepraszam, że o tak późnej porze... Chciałem wiedzieć co u ciebie słychać… - przerwałem połączenie. Co słychać?! Wiadomo wychowała córkę i może jeszcze kilkoro dzieci. Przecież była szczęśliwa. Przecież o to ci chodziło. No nie? Więc po co się pytasz?

Oparłem się plecami o ścianę i osunąłem w dół z głową wygiętą do tyłu. Ciężar, który nosiłem na sercu od prawie pięćdziesięciu lat wgniótł mnie do podłogi. Wiedziałem to co chciałem, żyła i była szczęśliwa. Głowa zaczęła mi ciążyć. Przytrzymałem czoło dłońmi, przypadkiem  dotknąłem policzka. Był mokry. Co u diabła?

Nagle rozpłakałem się jak dziecko. Ciężar ustąpił i wreszcie mój umysł po latach zrównał  się z czasem rzeczywistym. Odnalazłem moją duszę. Nareszcie mógłbym zacząć normalnie żyć. Niestety z lustra znikł zagubiony nastolatek. Pozostał siwiejący starszy facet, który powinien kończyć swoje życie a nie je zaczynać. Mój umysł był  przez lata zawieszony w próżni, ale niestety brutalny czas nie oszczędził ciała. Było już za późno.

 

 

 

 

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
klaudiuszlabaj
Użytkownik - klaudiuszlabaj

O sobie samym: Kim jestem? Ojcem pięcioletniej Weroniki, pisarzem, robotnikiem, kucharzem, melomanem, kinomanem, samotnikiem, rowerzystą, pasażerem autobusu 672 Wesoła-Katowice. W skrócie ale prawdziwie.
Ostatnio widziany: 2013-06-19 08:52:35