SKRZYDŁO ANIOŁA V

Autor: grendel
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

10.

            Czas ciemności, jaki upływał od północy do świtu, Gabriel nazywał Godzinami Otwartych Oczu. Zazwyczaj budził się, kiedy zegar na wieży pobliskiego kościoła wybijał godzinę dwunastą w nocy. Jego wyczerpane po całym dniu ciało odzyskiwało wtedy siły na tyle, żeby z nową mocą odczuwać dręczący je ból. Była to pora, w której każdy, najmniejszy nawet odcinek czasu stawał się rozciągliwym kawałkiem czerni, który poddany nieznanym siłom, rozciągał się niemal w nieskończoność, by u kresu wytrzymałości pęknąć wreszcie z dźwiękiem łamanej kości, co brzmiało jak tyknięcie potężnego niewidzialnego zegara.

            Przedziwnym trafem tykanie to zsynchronizowało się z tętnem krwi Gabriela i z falami pulsującego bólu, który po nasileniu słabł, ale nigdy nie znikał całkowicie, jak rekin ludojad, którego wrzecionowate ciało sunie pod powierzchnią wody, ale trójkątna płetwa wystająca ponad falami przypomina zbłąkanemu pływakowi, że chociaż nie widzi śmierci w całości, ona jednak nadpływa.

            Tak więc, zespolone w jednym punkcie, jakim było ciało Gabriela, pulsowały zgodnym rytmem: odchodzące życie, nadchodząca śmierć i nie mający początku ani końca czas. Zmysły Gabriela stawały się wówczas bardzo czułymi instrumentami, które błyskawicznie i precyzyjnie wychwytywały wszelkie bodźce pochodzące tak z zewnątrz, jak i z wnętrza jego organizmu. Nawet cienka jak pergamin, pokrywająca jego coraz bardziej kościste ciało skóra, wydawała się być dziwaczną membraną, która za pomocą całej swej powierzchni wyłapuje wszelkie drgania, zakłócające doskonałą ciszę jego celi.

            Gabriel wyobrażał sobie wtedy, że jest kimś w rodzaju detektywa, a wszelkie bodźce, jakie odbiera, mogą dostarczyć mu jakichś ważnych wiadomości. Nie miał pojęcia, jak mógłby je wykorzystać, ale nie było to istotne. Liczyła się sama gra, w której po jednej stronie brał udział on, a raczej to, co z niego zostało, a po drugiej cały, niedostępny już dla niego świat. Gabriel czytał kiedyś powieść (albo dwie?) o detektywie, który wskutek wypadku, jakiemu uległ podczas prowadzonego śledztwa, stał się sparaliżowanym, przykutym do łóżka kaleką. Otoczony nowoczesna aparaturą, zaufanym gronem przyjaciół i współpracowników, Lincoln Rhyme (bo chyba tak się nazywał?) analizował ślady z miejsc zbrodni i na ich podstawie chwytał groźnych przestępców.

            Gabriel nie miał dostępu do żadnej supernowoczesnej medycznej aparatury. Nie mógł, jak książkowy bohater, sterować komputerem za pomocą palca lub głosu. Nie poruszał się przecież i nie mówił. Jedyna rzeczą, do której go podłączono, był cewnik, a wkłutą w grzbiet dłoni igłę wenflonu trudno było uznać za jakiś sterujący komputerem implant.

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
grendel
Użytkownik - grendel

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-07-18 23:01:42