Światełko (Malarz 6)

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

am z ojcem?. Podobno lepiej trochę.
 - Ksiądz proboszcz już na pewno jest dobrze poinformowany. Lepiej jest. To mogę księdza Adama na piwo, czy nie?, bo mi tu towarzystwa brakuje.
 - Oj Kryspin – ksiądz pokręcił głową – Chociaż może dobrze, że się zjawiasz. Niebo cię przyniosło – starszy ksiądz podszedł do niego i objął go ramieniem – Obraz na ołtarzu trzeba by poprawić. Tyle czasu cię w parafii nie było, to najwyższa pora zrobić coś pożytecznego.  Kryspin jest malarzem światowej sławy  – wyjaśnił pozostałym – Swego czasu był ministrantem i malował ołtarze na Boże Ciało. Na rekolekcje chodził i do zakonu miał skłonności, a potem… Paryż, Barcelona… Akurat się poduczył, żeby nam ładnie ołtarz odrestaurować na święta.
 - Ksiądz proboszcz się tu nie przymila – Kryspin zdjął rękę proboszcza ze swego ramienia – Ja tu Adama na piwo przyszedłem zaprosić, a nie roboty sobie szukać. Pewnie jeszcze za darmo. Co? – spojrzał na proboszcza podejrzliwie, a że ten wzruszył tylko ramionami odpowiedź była jasna.
 - Pomyśl Kryspinie, że to na chwałę Bogu zrobisz.
 - Raczej dla ucieszonych oczu parafian i księdza biskupa. Bóg to akurat pewnie by wolał, żeby te wszystkie złote ołtarze w drewniane krzyże pozamieniać, a zamiast za to złoto-szczerą wiarę i trochę wzajemnej życzliwości w ludziach zobaczyć. Zastanowię się księże proboszczu. 
 - A co tu do zastanawiania drogi chłopcze?. Mało to ważniejszych rzeczy do zastanawiania jest? Tutaj trzeba zawinąć rękawy i zrobić to co trzeba, a nie zastanawiać się.
 - Księże proboszczu – odezwał się w tym momencie głos od drzwi i gdy Kryspin odwrócił się zobaczył człowieka z gitarą. Zatrzymali na sobie przez chwilę wzrok, Kryspin uśmiechnął się,
a przybyły człowiek wskazał go palcem.
 - Czy to nie pan przypadkiem pomógł mi tam na tej drodze z tą rurą? – spytał.
 - A czy to nie pan przypadkiem rozbijał się pod moim domem w uniformie stacji wodociągowej?
 - Co za spotkanie – uśmiechnął się mężczyzna i wyciągnął dłoń – Andrzej jestem. Wiecie, że ten dobry człowiek sam z własnej, nieprzymuszonej woli pożyczył mi narzędzia do pracy i w dodatku własnymi rękoma pomógł w robocie, poświęcając swoje drogie pantofle? Uratowały się?
 - Buty? Mniejsza z butami. Ja jestem Kryspin. Się pan Andrzej przeistacza jak ten kameleon. Ani poznać. Gitara, krawacik, no, no.
 - Nie samym chlebem człowiek żyje. Tak czy nie? Ja tu tylko… Księże proboszczu to jutro mam przychodzić na te rekolekcje?
 - Jakby pan mógł panie Andrzeju, to by  miło było. Zawsze to oprawa z gitarą dodaje uroku.
Kryspin zamienił jeszcze kilka słów i przypomniał sobie, że czeka na niego matka, więc rzucił tylko Adamowi, że następnego dnia o siódmej podejdzie po niego pod kościół, pożegnał się pospiesznie i wyszedł. Uśmiechnął się sam do siebie na myśl o przyszłym spotkaniu. Teraz nie było już potrzeby czuwać przy ojcu ciągle, więc pojechał do domu, aby się wyspać.  Następnego dnia natomiast biegnąc po schodach szpitalnych

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39