Wyprawa Alkonautów

Autor: macgreg
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-O kurwa, dawaj robimy zdjęcie!

Skryba nie był przychylny temu pomysłowi, ale jak wyobraził sobie minę Pelka na drugi

dzień to od razu przeszła go ochota na odwodzenie Szybkiego od tego pomysłu.

Szybki zrobił wyborne zdjęcie ukazujące Pelka trzymającego oburącz Roberta za

lewy poślad. „Jeszcze tylko jakiś śmieszny podpis i witajcie główna na

demotach” – pomyślał Szybki. Po krótkiej dyskusji doszli do wniosku, że należy

dać upust ukrytym pragnieniom Pelka. Zostali na parkiecie. Szybki zauważył

Pandę kręcącego się wokół jakiejś dziewczyny. Obserwował go. Ruchy Pandy były

komiczne, ale wydawało się, że jego wybrance to nie przeszkadza. Koło nich

kręcił się mocno wstawiony klocek, który wyglądał na stałego bywalca imprez

takich jak dzisiejsza. W pewnym momencie zatoczył się i wpadł swoim wielkim

koksiarskim cielskiem na tancerkę Pandy. Ten, rozwścieczony, wyparował:

-Ej kurwa chuju pierdolony wypierdalaj.

Koks nie pozostał mu dłużny. Zaczęła się pyskówka. Pierwszy cios próbował zadać koks.

Panda odskoczył w bok, zawirował w błyskawicznym piruecie, koks otarł się o

niego, też zawirował, tnąc powietrze swoją pięścią. Nie stracił równowagi,

zaatakował ponownie, natychmiast, z półobrotu, plując się na wszystkie

kierunki. Panda odskoczył w drugą stronę, trzykrotnie zmienił kierunek obrotu w

furkoczącym piruecie, zdezorientował koksa. Odskakując, mocno, choć bez

zamachu, uderzył go w bok głowy swoim parchatym łokciem. Koks zaryczał

potwornie, wypełniając klub dudniącym echem, przypadł do ziemi, zamarł i począł

wyć, głucho, złowrogo, wściekle.

Tańczący na parkiecie pozostawali niewzruszeni tą sceną, do czasu aż wkroczyła ochrona,

która całe zdarzenie widziała na kamerach. Panda, mimo, że nie był prowodyrem

zadymy, został ściągnięty do parteru, skutecznie obezwładniony i wyniesiony

przez 4 porządkowych. Resztki koksa zostały zabrane przez pozostałych dwóch

ochroniarzy. Skryba widział to, ale nic nie mógł poradzić, Panda narobił maniany

i musi za to beknąć. Trudno, się mówi, Panda już browaru na pewno nie dostanie.

Do zakładu pozostało ich tylko trzech. Pelka nie liczą, bo pedał. Maciek nie

potrzebował motywacji by działać, i to dosyć skutecznie, więc także nie bawił

się w takie gierki. Było koło 23, najlepszy okres imprezy, po 1.00 ludzie

zawsze zaczynali się wykruszać a po 2 zostawała może połowa. Mieli jeszcze

przynajmniej 2 soczyste godziny.

 

Liliput uznał, że najwyższy czas wziąć się do roboty. Poszedł najkrótszą drogą, po prostu

zaczął tańczyć licząc na to, że przypadkiem się do jakiejś przyklei a potem

będzie już z górki. Tańczył z kilkoma, w końcu upatrzył sobie jedną i wydawało

się, że ona także go sobie upatrzyła. Było całkiem miło w tańcu, mieli iść już

za chwilę sobie pogadać na kanapę, kiedy Liliputowi zadzwonił telefon.

Przeprosił, poszedł do toalety żeby cokolwiek usłyszeć.

-Wychodź. Czekam już na dole. –przerażający głos ze słuchawki, mimo tego, że wykrzyczany,

wydawał się Liliputowi przytłumiony.

-Eee… Mama? –wycedził Liliput

-Tak, czekam na parkingu, pospiesz się.

-E…no ale jak? Mówiłem, że wrócę taksówką, nic nie piłem, przysięgam. Jest tak fajnie,

mogę zostać jeszcze trochę? –nie używał swojego niezrozumiałego,

pseudo-staropolskiego dialektu w rozmowach z przewrażliwioną rodzicielką.

-Wychodź natychmiast.

-No ale czemu?

-Bo tak.

Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
macgreg
Użytkownik - macgreg

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-04-07 00:14:47