Zasłona esej

Autor: Grzegorz
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

o. Wszystko co rozkaże im szachista. * * * Dzieci na Warpiu grają w koble. Koble to gra polegająca na podrzucaniu kamyka do góry, i w tym czasie, kiedy kamyk jest w górze, trzeba szybko zgarnąć dłonią kamyki leżące na ziemi, lub na stole. Kamyków jest 9 plus ten jeden, który spada w dół, i trzeb mając w dłoni najpierw 2, potem 3, 4, itd. złapać tego spadającego. To są koble. Kamyczki muszą być w miarę okrągłe i można grać. Jeszcze nie wynaleziono radia, które przenosi słowa i muzykę z całego świata, można godzinami słuchać i dlatego dzieci grają w koble. Grają na przerwie w szkole, grają w domu, na ulicy grają. Jeszcze nie pracują w biedaszybie, więc mogą grać. Potem nie będzie na to czasu i sił braknie na grę. Marysia Opoka uwielbiała tę grę. Jeszcze po 60 latach znała zasady i pokazywała jak się gra. Sto lat później dzieci z Będzina grali w inne gry. Każdy przy swoim komputerze, odizolowany od świata i rzeczywistości, wchodził w inną rzeczywistość. Nie potrzebny mu kolega z krwi i kości gdyż miał kolegę, który mógł zrobić wszystko, pokonać wszystko i wszystkich, i nie miał w ogóle swojego zdania. Kolega wirtualny. * * * Kiedyś Mont Blanc zdobywał Kordian. Dzisiaj na Mont Blanc, najwyższy szczyt Europy, wyprawę z Będzina poprowadził Sędzia Gwidon. A potem zaprosił do Biblioteki gości, aby opowiedzieć o wyprawie, film pokazać i zdjęcia, o których marzył kiedyś Juliusz. „Sędzia choć utrudzony, chociaż w gronie gości, Nie chybił gospodarskiej ważnej powinności”. I kiedy się wszyscy zebrali: „… Sędzia gości obejrzał porządkiem, Bo choć zawsze i płynnie mówił i z rozsądkiem, Wiedział, że niecierpliwa młodzież teraźniejsza, Że ją nudzi rzecz długa, choć najwymowniejsza Ale wszyscy słuchali w milczeniu głębokim”. Pokazał więc film i zdjęcia gór, a na ich tle ludzi z Będzina. Kawałek tego miasta wzięli do Szwajcarii i kawałek Szwajcarii przywieźli tutaj. I co na to powiesz Juliuszu. Powiedział. Napisał tak: „Pójdziemy razem na śniegu korony! Pójdziemy razem nad sosnowe bory Pójdziemy razem gdzie trzód jęczą dzwony Gdzie się w tęczowe ubiera kolory Jungfrau i słońce złote ma pod sobą…” „…A jeśli z takiej nie wrócimy góry Ludzie pomyślą że nas wzięły duchy I gdzieś w niebieskie wzniosły lazury”. Wrócili Juliuszu. Wrócili. * * * Bo to jest taka wędrówka. Zaczęliśmy od Juliusza, potem wszystkich zaprosiliśmy do dworku w Radziwiliszkach, a potem do miasta nad Przemszą (My będziem tu) przyszliśmy. Teraz odchylamy zasłonę. Juliusz tak pisze: „skutkiem tej dziwnej władzy, która szepce do ucha nigdy wprzód nie słyszane wyrazy, a oczom we śnie pokazuje nigdy, we śnie nawet nie widziane istoty”. Tak, on to ma. Ktoś mu wszystko dyktuje. Właśnie pisze „Balladynę”. Zaprowadził nas do chaty pustelnika. Pustelnik to Popiel III. Pustelnik może zajrzeć za zasłonę, bo może się skupić. Nic go nie rozprasza. Może godzinami kontemplować krople deszczu, czy źdźbło trawy. Nigdzie nie bywa, a wszystko wie. No, prawie wszystko. * * * Pisaliśmy o stawie pod grodzieckim lasem. W stawie tym żył topielec, co to ludzi gonił. Te opowieści o topielcu żyły opowiadane w długie zimowe wieczory. A u Juliusza, w „Balladynie” też podobny motyw. Goplana żyjąca w jeziorze, śpiąca na kryształowym łożu budzi się nagle, bo rybacy lód robią, gdyż zima jest, a oni ryb chcą. I wpadł jeden z nich, i co robi Goplana kiedy on majestatycznie opada na dno? „Ale się piękny wydał – ach! piękny tak, że chciałam zatrzymać go na wieki w zimnych pałacach … i przykryć łańcuchem pocałunków.” „Wtem zaczął konać… Musiałam wtenczas, ech, musiałam go wypuścić.” Tak było u Juliusza. A w stawie w Będzinie nasza będzińska Goplana nie puściła chłopca. Dlatego chłopak ten sam uciekać musiał i ludzi straszyć, górników z roboty do domu idących. Tak było. Oj tak. * * * Nasza zn

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Grzegorz
Użytkownik - Grzegorz

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2007-09-07 21:14:39