Zwyczajnie - mi³o¶æ (IV) Powrót do domu

Autor: zielona
Czy podoba³ Ci siê to opowiadanie? 0

Istnieje w nas biologia. Jeste¶my organiczni, mamy w sobie ca³y zasób zwi±zków chemicznych, hormonów, a psychologowie powiedz± jeszcze o pamiêci gatunkowej, pamiêci g³êbokiej, pod¶wiadomo¶ci. To nie zmienia jednak faktu, ¿e ka¿dy z nas bez wzglêdu na to czy wierzy w istnienie duszy, czy te¿ nie, ma potrzebê, aby ta – dla jednych realna, a dla innych abstrakcyjna, albo symboliczna (jako okre¶lenie indywidualnych cech osobowo¶ciowych) znalaz³a przystañ w innej duszy. Mi³o¶æ to dla nas nie tylko przyci±ganie fizyczne. Kto¶ kto ulega sile biologii z pominiêciem „duszy” (rozumianej wed³ug w³asnych przekonañ) musi odczuæ (prêdzej czy pó¼niej) jej krzyk i bunt. Takie poczucie upokorzenia siebie – wiecie. Niektórzy mówi± – kac moralny. W¶ród zwierz±t to wydaje siê takie proste. Odpowiedni sk³ad feromonów, dopasowanie fizyczne, si³a biologii i mo¿na siê ³±czyæ, rozmna¿aæ, zak³adaæ gniazdko. Cz³owiek to ca³y splot uwarunkowañ kulturowych, spo³ecznych, ekonomicznych itd. Nikt nie rodzi siê sam sobie na wyspie bezludnej. Od dnia przyj¶cia na ¶wiat, ba – nawet od dnia poczêcia – wrastamy w struktury spo³eczne, schematy rodzinne, tradycje kulturowe. W³a¶ciwie – bez nich nie mogliby¶my przetrwaæ, ani nabyæ kompetencji nale¿nych cz³owiekowi. Niezale¿nie od tego jakie cechy i predyspozycje posiadamy indywidualnie, bez matki, ojca, rodzeñstwa, babæ, dziadków, nauczycieli, kolegów, s±siadów, prze¶ladowców itd. nie nabyliby¶my umiejêtno¶ci potrzebnych do ¿ycia i funkcjonowania w spo³eczno¶ci ludzi. Jeste¶my czê¶ci± struktury. Mamy ¶wiadomo¶æ tego, ¿e jest nam potrzebna do przetrwania i do pe³nego „bycia”. Prawda, ¿e zdarzaj± siê introwertycy, czy samotnicy, którzy sami z w³asnego wyboru szukaj± odosobnienia, ale… to inna historia. Wiêkszo¶æ potrzebuje swojego miejsca w spo³eczeñstwie, poczucia przynale¿no¶ci, akceptacji. Z im wiêksz± otwarto¶ci± i chêci± ¶wiat chce cz³owieka braæ, tym on ma wiêcej chêci i pasji, aby ¿yæ. Odrzuceni popadaj± w depresjê, energia ¿yciowa spada. Lêk przed odrzuceniem bywa siln± przyczyn± i prowodyrem naszego postêpowania. Ju¿. Nie nudzê. Wracam do naszej bohaterki.

Mimo, ¿e lot nad oceanem trwa³ swoje, kiedy samolot wyl±dowa³ w Krakowie, a wszyscy pasa¿erowie zaczêli zbieraæ siê do wyj¶cia Magda wcisnê³a siê w fotel. Najchêtniej wcale by nie wysiada³a. Bez protestu polecia³aby z powrotem. Kole¿anki kulturalnie przemilczaj±c zaj¶cie na koncercie nie omieszka³y jednak teraz jej przywo³aæ do rzeczywisto¶ci.
- Magda dobrze siê czujesz?
- Tak jako¶… – czu³a siê blado. Jeszcze bardziej blado ni¿ wygl±da³a.
- Mo¿e ci w czym¶ pomóc? – wokó³ panowa³ gwar, ludzie zbierali swe podrêczne torby, przeciskali siê, stewardesa instruowa³a. Jeszcze mówi³a co¶ o tym co pozabieraæ, co zostawiæ, jaka pogoda jest na zewn±trz i takie tam. Wiecie. Kole¿anka Magdy – szczup³a dziewczyna o w³osach ciemny blond zwi±zanych w koka przysiad³a siê do niej i spojrza³a uwa¿nie.
- Na pewno dobrze siê czujesz?
- Ju¿ wstajê. – Magda pod naporem wzroku ruszy³a siê w koñcu - Nic mi nie jest. Dam radê. – u¶miechnê³a siê wymuszonym grymasem - Ju¿ mi lepiej.
Zmusi³a siê, aby wysi±¶æ. Lotnisko. Odg³os ko³uj±cych samolotów, ¶wiat³a, kr±¿±cy ludzie, rosz±cy deszcz i mrok. Wszystko odbywa³o siê szybko. T³um ludzi i gwar towarzysz±cy powitaniom, nawo³ywaniom rozprasza³ my¶li. Na Magdê w porcie czeka³ ju¿ brat. Nader szczup³y mê¿czyzna w okularach. Ciemne w³osy, ciemna koszula wisz±ca na mizernie zbudowanej sylwetce.
- Cze¶æ. - Przywita³ siê bez wylewno¶ci. - Gdzie masz baga¿? – pytaj±c poprawi³ okulary.
Omijaj±c t³ocz±cych siê ludzi poszli odebraæ walizkê.
W drodze do domu nie rozmawiali za wiele. On próbowa³ wprawdzie podpytywaæ o konkurs, o przyczynê jej niefortunnej niedyspozycji, ale jej milczenie i smêtna mina wystarczaj±co wyrazi³y jej zapa³ do rozmów. Zaprzesta³. Wycieraczki zbiera³y z przedniej szyby krople deszczu, a te zanim da³y siê zepchn±æ chwyta³y ¶wiat³o latarni nasycaj±c siê nim i maluj±c abstrakcyjne plamy i mira¿e. Mê¿czyzna w³±czy³ muzykê Mozarta. To co oboje lubili. By³a muzyka, raz po raz o¶lepiaj±ce ¶wiat³o samochodu z naprzeciwka, szosa przed nimi, ³agodny szum silnika i deszcz przes³aniaj±cy krajobraz. Najchêtniej zosta³aby tu na zawsze. Wsunê³a siê g³êboko w fotel patrz±c przed siebie i w my¶lach stara³a siê stworzyæ jaki¶ plan wyj¶cia z sytuacji. To nie koniec ¶wiata – przekonywa³a siebie – Nikt nic nie wie. Tylko tyle, ¿e nie zagra³a w koncercie. Trzeba bêdzie znale¼æ prawnika i dowiedzieæ siê w jaki sposób rozwi±zaæ problem tego pseudo-ma³¿eñstwa. Na pewno istnieje jaki¶ sposób. Obok tego samo-przekonywania pojawia³y siê wspomnienia wspólnie spêdzonych chwil – poca³unku, który podci±³ jej nogi, splecionych cia³, namiêtno¶ci, której zazna³a po raz pierwszy w ¿yciu w takiej sile.
Zatrzymali siê w koñcu przed swoim blokiem. Blokowisko jak blokowisko. Wokó³ ustawione d³ugie pasma budynków, w ¶rodku plac zabaw dla dzieci, chodniki, kilka drzew, ustawione wzd³u¿ chodników ³awki - wszystko spowite mrokiem rozbijanym przez latarnie. By³a trzecia rano. O tej porze wiêkszo¶æ ludzi spa³a. Tylko jacy¶ menele id±c przez deszcz pod¶piewywali sobie weso³o o urokach ¿ycia. Samochód zosta³ odstawiony, towarzysz naszej bohaterki zabra³ walizkê, ruszyli do domu. Drzwi klatki schodowej, dalej w±ski korytarz roz¶wietlony w³±czonymi lampami i winda. Siódme piêtro. Jeszcze kilka kroków i brat otworzy³ przed ni± wej¶cie do znajomego, rodzinnego gniazdka, jak¿e bezpiecznego i po¿±danego. W³±czy³a ¶wiat³o. Niedu¿y przedpokój, drewniane wieszaki i szafki na buty, ¶ciany wy³o¿one ozdobnym korkiem, lustro, kolorowy chodnik na pod³odze. Zdjê³a buty, a obok pojawi³a siê postaæ kobiety – szczup³a, drobna, w³osy krótkie – blond, ubrana w lekk±, jedwabn± pid¿amkê i lu¼no narzucony szlafroczek.
- Jeste¶cie w koñcu – u¶miechnê³a siê i podesz³a do dziewczyny, aby j± obj±æ. Spojrza³a na ni± z widoczn± na twarzy trosk± i pog³adzi³a jej w³osy – Wszystko dobrze? – spyta³a
- Dobrze, dobrze. Id¼ siê mamo po³o¿yæ. Ja tu dam sobie radê.
- Ja wiem, ¿e takie podró¿e mêcz±. Micha³ku id¼ zanie¶ torby do pokoju Magdy, a ty chod¼ na chwilê do kuchni. Zjesz co¶ i pójdziesz odpocz±æ. Jutro bêdziemy rozmawiaæ. Tak?
- Mamo nie bêdê teraz nic jad³a. Naprawdê niepotrzebnie czeka³a¶. Id¼ spaæ.
Mama jak mama. Toaleta jak toaleta. Przeskoczê do pobudki, ¿eby nie przeci±gaæ.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz byæ zalogowany, aby komentowaæ. Zaloguj siê lub za³ó¿ konto, je¿eli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
U¿ytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39