Kolej, seks i donosy. Władysław Stanisław Reymont. Fragment książki „Nobliści skandaliści"

Data: 2019-09-26 11:27:16 | Ten artykuł przeczytasz w 10 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Kolej, seks i donosy. Władysław Stanisław Reymont. Fragment książki „Nobliści skandaliści

Maria Skłodowska-Curie, Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Czesław Miłosz, Wisława Szymborska... Któż nie zna nazwisk polskich noblistów i przynajmniej kilku faktów z ich życiorysów. Sławomir Koper w książce Nobliści skandaliści, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Harde, nie skupia się jednak na ich wybitnych osiągnięciach w dziedzinie literatury czy nauki, ale na życiu prywatnym. Często pełnym osobistych niepowodzeń, tragedii, trudnych relacji z najbliższymi, skandali. Porusza te sfery, które pomijają autorzy hagiograficznych żywotów. Pomniki zyskują życie. Intrygują, wzruszają, śmieszą, zaskakują... Przedstawia nam też laureatów nagrody Nobla, o których polskich korzeniach nie wszyscy wiedzą..

Opisuje skomplikowane stosunki Marii Skłodowskiej-Curie z córkami i jej romans z żonatym fizykiem Paulem Langevinem, z powodu którego omal nie cofnięto decyzji o przyznaniu jej po raz drugi Nagrody Nobla. Cytuje też listy kochanków i fragmenty sekretnego dziennika Marii, kobiety, o której Albert Einstein mówił, że jest tak atrakcyjna, że dla każdego może się stać niebezpieczna.

Relacjonuje miłość Henryka Sienkiewicza, portretowanego zwykle jako nobliwego pana z bródką i pokrzepiciela serc polskich, do pięknej Heleny Modrzejewskiej i jego zauroczeń innymi kobietami.

Kto wie, że Władysław Reymont, autor Chłopów i Ziemi Obiecanej, był czeladnikiem krawieckim, aktorem w wędrownych trupach teatralnych, robotnikiem kolejowym, medium na seansach spirytystycznych? Albo że mógł całkowicie poświęcić się pisaniu dopiero po sfałszowaniu świadectwa lekarskiego i wyłudzenia ogromnego odszkodowania?

Sławomir Koper portretuje również Wisławę Szymborską i Czesława Miłosza. Pisze o miłościach i namiętnościach poety, a także jego rodzinnych dramatach związanych choćby z chorobą syna. I o żonie Janinie, której poświęcił jeden ze swych najpiękniejszych wierszy:

Kochałem ją, nie wiedząc, kim była naprawdę.  
Zadawałem jej ból, goniąc za moją ułudą. 
Zdradzałem ją z kobietami, jej jednej wierny.
Zaznaliśmy wiele szczęścia i wiele nieszczęścia.

Wydawnictwo Harde poleca książkę Sławomira Kopra Nobliści skandaliści. To fascynująca lektura odsłaniająca nieznane wydarzenia z życia ludzi, których podziwiamy. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie zaprezentowaliśmy fragment, dzięki któremu macie okazję poznać gust... Henryka Sienkiewicza. Dziś czas na kolejną odsłonę opowieści, poświęconą Władysławowi Stanisławowi Reymontowi:

Kolej, seks i donosy

Tymczasem ojciec nie zamierzał utrzymywać „syna marnotrawnego” i załatwił mu posadę na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Linia przebiegała niedaleko od Wolbórki, dzięki czemu Reymont mógł mieszkać w domu, co obniżało koszty utrzymania. Jednak określenie „posada” nie najlepiej pasowało do zakresu jego obowiązków, gdyż – jako najniższy  funkcjonariusz nadzoru kontrolujący stan torów na powierzonym sobie odcinku – musiał codziennie odbywać długie wędrówki, opukując szyny za pomocą metalowego drąga.

Na szczęście szybko znalazł coś, co oderwało go od codziennej rutyny ‒ namiętność do Stefanii Kluge, żony jednego z przełożonych. Młoda mężatka całkowicie zawładnęła jego świadomością, tym bardziej że dość szybko została jego kochanką. Jednak ten układ na dłuższą metę nie zadowalał Reymonta, który – jak zwykle w takich przypadkach bywa – całą swą frustrację odreagowywał na mężu partnerki.

„Jak ona mogła się zgodzić na takiego Panurga – notował w swoim dzienniku. – Ona przy swoim lotnym intuicyjnym umyśle, przy refleksyjnym usposobieniu (…) to doprawdy zadziwiające. Perła w rękach parobka. (…) Co jej głęboka prawdziwie kobieca uczciwa natura może mieć wspólnego z żyjącym zmysłowością Pawianem?”.

Ten „pawian” był jednak legalnym mężem, a Stefania nie zamierzała go porzucać. Zupełnie odwrotnie niż Reymonta, którym dość szybko się znudziła. Być może zresztą kochanek zaczął stawiać warunki lub zaproponował coś, co uznała za nierozsądne? Na przykład wspólną ucieczkę w nieznane? Znając jego charakter, trudno to uznać za niemożliwe. Odrzucony kochanek odchorował koniec romansu i pisał coraz bardziej ponure wiersze. Jakość tych ostatnich wcale się nie poprawiła, ale na szczęście ich autor już wkrótce miał się zająć prozą. Tymczasem cały żal skierował pod adresem męża Stefanii. Zdecydował się go ukarać, a na okazję nie musiał długo czekać. Kluge, podobnie jak większość urzędników kolejowych, był zamieszany w nieuczciwe interesy i popełniał nadużycia. W tej sytuacji Reymont bez skrupułów zadenuncjował go przed przełożonymi, wskutek czego rywal stracił pracę. Stefania okazała się jednak lojalną żoną i nigdy nie wybaczyła dawnemu kochankowi jego zachowania. Ostatni raz widział ją kilka miesięcy później, gdy wyglądała przez okno pociągu stojącego na stacji w Rogowie. Pisarz po latach usprawiedliwiał swoje zachowanie, twierdząc, że do romansu doszło, gdyż „wilk głodny nie pyta, do kogo owca należy”. Dlatego „szafował sercem jak dla ideału” i „czcił jak świętą”, podczas gdy w rzeczywistości okazała się „pierwszą z brzegu samiczką”. Wprawdzie nie była piękna, ale za to „ponętna”, a do tego „zalotna”, co zwiększało jej atrakcyjność. Nigdy też nie zapomniał tego romansu.

 Na początku 1890 roku porzucił pracę na kolei i dołączył do trupy teatralnej z Piotrkowa Trybunalskiego. Szybko się jednak rozczarował i doszedł do wniosku, że w aktorstwie nic go już nie pociąga.

 „Wszystko, co tam w sercu kiedyś drgało w tym kierunku, zgasło – skarżył się bratu. – Przerażali mnie ci ludzie, służący niby sztuce, swoim cynicznym wyuzdaniem, swoją głupotą, pyszałkostwem zapoznanych… kretynów, ignorancją”

Mimo to jeszcze raz pojawił się w zespole teatralnym, tym razem w Pabianicach, ale wkrótce, ostatecznie rozczarowany, odszedł od sztuki scenicznej i raz na zawsze pozbył się marzeń o karierze aktora.

Aktorski rozdział jego życia trudno więc uznać za udany, jednak gdyby nie on, Reymont zapewne nigdy nie napisałby Komediantki czy Fermentów. Korzystał bowiem z własnych doświadczeń, a miesiące spędzone z zespołami teatralnymi umożliwiły mu plastyczne oddanie tego środowiska.

W tym samym czasie zmienił też nazwisko. Jako aktor używał pseudonimu Urbański, a teraz zaczął podpisywać się jako Reymont, zachowując swoje imiona. I właśnie jako Władysław Stanisław Reymont miał przejść do historii. 

Medium

Występy w trupach teatralnych łączył z zupełnie inną aktywnością. Wszystko zaczęło się w pierwszych dniach lutego 1890 roku, tuż przed przystąpieniem do zespołu z Piotrkowa. Przebywał wówczas w Częstochowie, gdzie postanowił odwiedzić znajomego nauczyciela o nazwisku Push (Puszow?) – brata żony zawiadowcy odcinka kolejowego, na którym pracował. Panowie z pewnością znali się już wcześniej, ale wtedy ich znajomość weszła w zupełnie nową fazę.

„Wchodzę, salon obszerny, osób ze trzydzieści kilka – zwierzał się bratu – wszyscy z jakimiś dziwnie nastrojonymi twarzami mnie przyjmują, powstając z miejsc. Pan P. zbliża się do mnie i schylając głowę, szepce »bądź pozdrowiony «. Jestem zdumiony i mówię kilka słów usprawiedliwienia do pana P., ten usuwa się w głąb salonu i całe zgromadzone towarzystwo przechodzi przede mną, chyląc głowy i szepcząc »bądź pozdrowiony«. Wyobraź sobie moje zdziwienie. Dopiero po jakimś czasie dowiaduję się, że znalazłem się w kółku tak zwanych spirytystów i widzę przed sobą najwybitniejszych przedstawicieli tej mrzonki czy nauki w Europie”.

Jego wizyta nie była dla tego grona żadną niespodzianką, albowiem podczas wcześniejszych seansów regularnie pojawiała się informacja, że człowiek specjalnie „wybrany do głoszenia i zwyciężania głosem materii” pojawi się w określonym miejscu i o określonej porze. Co więcej, jego rysopis był tak dokładny, że mógł uchodzić za „najdoskonalszą fotografię” Reymonta. W tej sytuacji przyszły pisarz wraz z grupą badaczy wiedzy tajemnej już wkrótce ruszył w podróż po Europie. Przebywał z nimi w Niemczech, podobno trafił też do Wielkiej Brytanii.

Wprawdzie nie odniósł większych sukcesów, ale za to utwierdził się w przekonaniu, że musi doskonalić się pisarsko – odrzucić wiersze i spróbować pisać prozę. Decyzję tę podjął, gdy podczas jednego z seansów sam sobie miał przepowiedzieć wspaniałą karierę literacką. Słabość do kontaktów ze światem pozamaterialnym pozostała mu zresztą do końca. W 1894 roku wyjechał do Londynu na Zjazd Towarzystwa Teozoficznego, co później znalazło odbicie w jego powieści Wampir. Ślady zainteresowania ezoteryzmem można znaleźć również na kartach Seansu oraz Marzyciela. Pisarz nie był w swoich fascynacjach odosobniony – nie bez powodu przełom XIX i XX wieku nazywano epoką wirujących stolików. Zjawy i duchy wywoływali praktycznie wszyscy, a za szczególnych wielbicieli tej rozrywki uważano: Bolesława Prusa, Witkacego, Magdalenę Samozwaniec i Marię Pawlikowską-Jasnorzewską. W możliwość kontaktów ze światem pozazmysłowym szczerze wierzył nawet taki sceptyk jak Tadeusz Boy-Żeleński, w seansach brał udział także sam marszałek Józef Piłsudski.

Jesienią 1923 roku na Uniwersytecie Warszawskim odbył się Międzynarodowy Kongres Badań Psychicznych, którego celem było naukowe wyjaśnienie zjawisk paranormalnych występujących w trakcie seansów spirytystycznych. Podczas wygłaszania referatów prezentowano możliwości różnego rodzaju zaproszonych mediów, z całą powagą demonstrowano słoje z ektoplazmą i fotografie astralne. W obradach uczestniczyli nawet oficjalni przedstawiciele polskiego rządu. Jednak żaden z prelegentów nie przyznał się do tego, że sam przepowiedział sobie karierę pisarską…

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Nobliści skandaliści. Nową publikację Sławomira Kopra kupicie zaś w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Nobliści skandaliści
Sławomir Koper0
Okładka książki - Nobliści skandaliści

Maria Skłodowska-Curie, Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Czesław Miłosz, Wisława Szymborska... Któż nie zna nazwisk polskich noblistów...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Bądź tak po prostu
Ewelina Dobosz ;
 Bądź tak po prostu
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Pokaż wszystkie recenzje