"Boks na Ptaku" - Absurdalny tytuł, akurat tutaj "leży jak ulał", ponieważ mamy do czynienia z mistrzami słownej i intelektualnej ekwilibrystyki. Artur Andrus podpytuje - Marię Czubaszek oraz jej męża, Wojciecha Karolaka o sprawy proste i te drugie.
Maria Czubaszek - satyryczka, pisarka , autorka tekstów piosenek. Scenarzystka, felietonistka i dziennikarka. Kobieta wielu talentów. Wyznająca twarde zasady na przekór wszystkim złośliwcom. Jedni za to ją uwielbiają inni nienawidzą. Miłośniczka papierosów i butów. Ma ogromną kolekcje w swoim domu z czego część stoi sobie na półkach w stanie nienaruszonym. Potrafi ugotować i podać na gorąco parówki. Kocha koperek i męża.
Wojciech Karolak - muzyk jazzowy, znakomity pianista. Kompozytor, saksofonista altowy i tenorowy. Aranżer, wirtuoz organów Hammonda. uwielbia truskawki z sosem truskawkowym Wzrusza go widok żony śpiącej na ukochanym fotelu w pozycji na tzw.skrętka fotelowego. Zakochany w swojej żonie.
Poznajemy niebanalne małżeństwo dwojga indywidualistów. Spoglądamy na PRL przez pryzmat życia artystycznego i towarzyskiego. W błysku barwnych anegdot ukazują się w tej rozmowie postaci wielkiego formatu na scenie jazzowej: Jan Ptaszyn Wróblewski, Jarosław Śmietana, Michał Urbaniak, Tomasz Szukalski - bo w "Boksie na Ptaku" głównym rozmówcą Andrusa jest Wojciech Karolak.
W książce znajdziemy mnóstwo anegdot. Całość wzbogacona jest o prześmieszne teksty pani Marii i rysunki wykonane przez Karolaka.
Ulubione fragmenty:
,,AA: Nie korciło cię, żeby pograć Chopina na jazzowo?
WK: Nie, bo do tego trzeba być lepszym pianistą, a poza tym zrobił to już w sposób wręcz wzorcowy Andrzej Jagodziński. Fantastycznie, świetnie, zjawiskowo. Ja kiedyś zrobiłem jednego walca Chopina. Nie napracowałem się, bo to właściwie gotowa kompozycja jazzowa. Zrobiłem to na wyjazd z Jerzym Milianem i Andrzejem Dąbrowskim na nagranie w Brukseli. Ale za więcej się nie biorę.
AA: Marysiu, ty masz jakieś wspomnienia z dzieciństwa związane z muzyką?
MC: Jedno straszne. Rodzice dostali bilety do operetki. Pamiętam tytuł - ,,Miłość Szwejka". Chciałam uciekać w trakcie. To bardzo nie moje klimaty.
[Mimo krótkich i niezbyt dokładnych poszukiwań nie udało mi się trafić na ślad operetki pod zapamiętanym przez Marysię tytułem. Zatem proszę brać pod uwagę cztery możliwości:
1. Marysia rzeczywiście widziała w dzieciństwie operetkę pod tym tytułem, ale pod wpływem jej (Marysi) reakcji postanowiono nigdy więcej jej (operetki) nie wystawiać i zatrzeć wszelkie ślady.
2. Marysia widziała operetkę, ale pod innym tytułem. Było coś o miłości, na przykład ,,Cygańska miłość", a Szwejka sobie dodała, bo go nie lubi.
3. Chodzi o spektakl ,,Miłość szejka". Tyle że utwór ten miał swoją premierę w 1969 roku i jakoś trudno mi sobie wyobrazić, żeby trzydziestoletnia Marysia chodziła wtedy z rodzicami do operetki, bo dostali bilety.
4. Nie wiem
WK: Oj, ja też nie przepadam. Ani za operetką, ani operą. Co prawda, Jerzy Waldorff mawiał, że nie można mówić, że się nie lubi opery, tylko trzeba powiedzieć, której się nie lubi. I miał rację. Ale pan Waldorff nie żyje, to się nie obrazi, że powiem ogólnie, że nie przepadam. Mariaż muzyki z teatrem może być dosyć niebezpieczny. Słuchając opery, odnoszę wrażenie, że często cierpi na tym i teatr, i muzyka. To oczywiście jeszcze jedno wyznanie debila.
MC: A ja nie cierpię. Opery.
WK: Jak mi ktoś na scenie umiera przez pięć minut, śpiewając: ,,Umieram! Umieeeram! Uuumieeeraaam!!!", to wcale nie jest mi smutno. Wręcz przeciwnie. Opera i operetka wymuszają dużo kompromisów. Często nie służy to ani tekstowi, ani muzyce, ani inscenizacji.
AA: A jak to jest w piosenkach?
WK: Już jest większa swoboda. I kompozytor może coś wymyślić, i autor tekstu. Chociaż zauważyłem, że tam, gdzie jest bardzo dobry tekst, zazwyczaj występuje banalna muzyka. Może tak musi być? Ale są wyjątki. Na przykład piosenki Wasowskiego i Przybory. Albo Grzegorza Turnaua. Turnau jest dla mnie fenomenem. Jak go usłyszałem pierwszy raz, pomyślałem sobie, że pięknie śpiewa piękne piosenki z doskonałymi tekstami i świetną muzyką. A jak się dowiedziałem, że on to zazwyczaj wszystko robi sam, to znaczy komponuje, pisze czasem, aranżuje i śpiewa, to mi szczęka opadła. To jest takie niezwykłe połączenie finezji muzycznej z tekstową i wykonawczą, że jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. Znam tylko jednego człowieka z artystów światowych, którzy robi coś na podobnej zasadzie - łączy fantasmagoryczne teksty z nieprawdopodobnie wyrafinowaną muzyką. Zresztą wywodzącą się z jazzu. To Amerykanin Donald Fagen. Turnau jest dla mnie zjawiskiem na takim samym, światowym poziomie.
AA: A takie zjawiska jak Wysocki? Okudżawa? Cohen?
WK: Wiem, że to nie zabrzmi dobrze, ale powiem szczerze, że mnie to w ogóle nie interesuje. Wiem, że śpiewają o ważnych sprawach, ale ta forma przekazu zupełnie mnie nie rusza. W ogóle nie lubię bardów. Irytuje mnie niby-śpiewanie czegoś, co można by po prostu powiedzieć, a nie wykrzykiwać czy mruczeć na tle potwornie
prymitywnej muzyki. Mam na to alergię. Nawet na Boba Dylana. Nigdy nie zatęsknię za Woodstockiem i hipisowskimi protest songami. To nie moja bajka.
AA: Sam tekst nie może cię porwać?
WK: Ja przestaję rozumieć tekst, jeżeli on się rymuje. A jeśli do tego jest w dodatku śpiewany, to już w ogóle tego tekstu nie rozumiem. Rozumiem tylko Kabaret Starszych Panów.
AA: A te, do których sam napisałeś muzykę? Przecież one się rymowały.
WK: Ale moja muzyka chyba nie pomagała tym tekstom. Za dużo wtedy kombinowałem. Nie zapomnę pewnej rozmowy z Władysławem Szpilmanem. Jego syn, Andrzej, kiedy dowiedział się, że Ewa Bem ma nagrać piosenkę ,,Deszcz" w mojej aranżacji, zaprosił nas na takie spotkanie towarzyskie, w trakcie którego toczyły się również poważne dyskusje na temat piosenek. Nie wiem, od czego ten fragment rozmowy się zaczął, ale pamiętam, że pan Szpilman strasznie się zaperzył i krzyknął: ,,Ale przecież, na miłość boską, w piosence nie można ciągle modulować!". A ja właśnie tak wtedy pisałem piosenki, że co dwa takty musiałem sobie zmodulować, bo mnie zaczynało nudzić. Tymczasem Szpilman miał rację. I dlatego jego piosenki są nie tylko piękne, ale również proste. Tak że nawet ja potrafię zrozumieć w nich rymowany tekst. Moje bywały często przekombinowane. Chyba przez to, że najpierw pisałem muzykę, a potem ta bidula siedząca tutaj obok i patrząca w telewizor, bo akurat zobaczyła w nim zwierzątko...
MC: Zobacz, jak podskakuje!
Informacje dodatkowe o BOKS NA PTAKU, czyli każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak:
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2013-10-22
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
9788378396253
Liczba stron: 304
Dodał/a opinię:
Sprawdzam ceny dla ciebie ...