Przyjaźń. To trudne zjawisko, które wbrew pozorom dość trudno utrzymać w dobrej kondycji. Dlaczego? Bo jesteśmy tylko ludźmi. Mamy swoje wady i zalety, a dodatkowo nawarstwia się na to cała masa sytuacji, w których mamy pewne oczekiwania, którym nasi przyjaciele nie są w stanie sprostać. Dodajmy do tego najróżniejsze problemy życiowe i mamy skomplikowane momenty, w których poznajemy prawdziwą warstwę przyjaźni. Czy na Staromiejskiej znajdziemy wieloletnich przyjaciół?
Poznajmy Weronikę, dla przyjaciół Werkę, która uwielbia wyszywać. Sama nigdy nie byłam wielką zwolenniczką rękodzieła (mam dwie lewe ręce w tej kwestii…), to umiem docenić coś niezwykle pięknego, gdy to widzę. Muszę przyznać, że wszystkie aspekty związane z kordonkami, mulinami i tego typu przedmiotami czarnej magii są mi zupełnie obce, zatem wierzę na słowo, że zostało to w książce przedstawione bardzo realistycznie i z należytą starannością (tak to brzmi przynajmniej)! Opisy wyszywania przez Weronikę jej prac są naprawdę szczegółowe i pobudzają wyobraźnię – Czytelnik „widzi” przed sobą te robótki wyszywane najróżniejszymi haftami i ściegami. Wzory, które ożywają w rękach Weroniki są z pewnością godne podziwu (sam opis wszystkich wzorów i nitek do tego użytych pozwala dojść do takiego wniosku). Oczywiście nie jest to jej jedyne zajęcie, bowiem główną pracą Weroniki jest ogarnięcie całego „Robótkowa” – przyznam, że nazwa mnie rozczuliła.
W „Przyjaciółkach ze Staromiejskiej” mamy wielu bohaterów, niemniej za głównych można uznać: Weronikę, Edka i Anię. W poszczególnych rozdziałach Czytelnik ma do dyspozycji różne narracje, co tylko urozmaica fabułę i pozwala poznać lepiej bohaterów. Ewidentnie Ania może nie wzbudzać sympatii (podejrzewam, że w części pierwszej było jeszcze gorzej), mimo to nie zostaje przedstawiona jako postać jednoznacznie czarna, tak samo jak Weronika nie jest jednoznacznie dobra. Ich perypetie wzbudzają uśmiech, rozczulenie i ogromną dozę sympatii, która budzi się z każdą przeczytaną stroną.
Naprawdę dawno nie czytałam tak ciepłej książki. Te pozytywne emocje wybuchają w pewnych momentach tak, że nie sposób się nie uśmiechnąć! I jak tu oprzeć się takiej lekturze?Choć to drugi tom przygód mających miejsce na Staromiejskiej, to muszę przyznać, że jako Czytelnik nie czuję się w żaden sposób pominięta w minionych wydarzeniach, nie czuję także zbyt wielu spoilerów, które popsułyby mi przyjemność z zapoznania się z pierwszą częścią (ogromny plus!). Anna Mulczyńska prowadzi aktywnie swojego facebooka i jest on bardzo sympatyczną stroną z jej aktywnościami (podejrzewam, że sama autorka jest równie sympatyczna). Tutaj natomiast możecie zapoznać się z wpisami Ani na jej blogu. Już tam widać, że faktycznie zakochana jest w rękodziele, co naprawdę widać w „Przyjaciółkach ze Staromiejskiej” w postaci Weroniki i balecie – postać Anki. Choć znam drugą część ich niesnasek, to z chęcią wrócę do poprzedniej, bo takie książki czyta się z przyjemnością. Jeśli czytaliście pierwszy tom, z pewnością wiecie o czym piszę.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2015-03-18
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 480
Dodał/a opinię:
Marta Zagrajek
Weronika Peterson po kilku latach spędzonych w Szwecji wraca ze złamanym sercem do Polski. W odziedziczonym po dziadku dawnym zakładzie zegarmistrzowskim...