Gdy natrafią na trop tego, czego szukają, nic nie jest w stanie ich powstrzymać. Ni głód, ni zmęczenie, ni czyhające na nich niebezpieczeństwo. Gdy już obiorą właściwą drogę, która wskaże im choćby najmniejszy ślad tego, co odnaleźć muszą, nic nie zatrzyma ich szaleńczego pędu, dopóki nie znajdą wroga i nie wymierzą należącej się mu kary. To policjanci - niczym sfora psów gnająca za czworonożnym nieprzyjacielem i rozszarpująca mu gardło, gdy ten tylko wpadnie w ich łapy, niczym psy gończe, nieodpuszczające, póki nie dopną swego...
Może nie wszyscy policjanci, może nie wszyscy rodem z Polski, ale ci z nowej powieści J?rna Liera Horsta pt. "Psy gończe" zdecydowanie tak. Szczególnie tyczy się to starego policyjnego wyjadacza, Williama Wistinga, który nigdy nie odpuszcza, nawet gdy sam jest w opałach, które zafundowała mu mroczna sprawa sprzed lat. Skomplikowane tory, którymi biegło tamto śledztwo, sprawiło, że obecnie Wisting jest posądzany o fabrykowanie dowodów. Fakt, to mocny zarzut, który na dobrą sprawę może zakończyć jego karierę w policji, jednak William zrobi wszystko, by do tego nie dopuścić. Pomoże mu w tym jego córka dziennikarka - Line. Jednak życie tych dwojga lubi kłaść im kłody pod nogi, a jakby jeszcze problemów było mało, okolicą wstrząsa wieść o zaginięciu młodej dziewczyny. Szybko okazuje się, że sprawa jest łudząco podobna do tej, z którą Wisting mierzył się przed laty. Czyżby to ten sam sprawca? A może jego naśladowca? Jedyne, co jest pewne, to to, że właśnie rozpoczął się wyścig z czasem, w którym stawką jest życie zaginionej oraz reputacja i kariera policjanta.
Przyznam szczerze, że Horst tym razem zaskoczył mnie drogą, którą wybrał przy tworzeniu swojej nowej powieści. Nie spodziewałam się, że na pierwszy plan wysunie się tu zarówno dochodzenie w sprawie fabrykowania dowodów przez policjanta, jak i on sam jako kluczowa postać powieści. Nie jest nim zaginiona, zaś motyw związany z mordercą wydaje się tu być dodany na doczepkę. I co z takiego zabiegu wyniknęło? Ano tyle, że zabrakło w niej mrocznego, owianego tajemnicą klimatu, a żmudnego śledztwa mamy w nadmiarze.
Przypomnę, że w poprzedniej powieści autora ("Jaskiniowiec") element grozy i tajemnicy był wyczuwalny już od samego początku, co też przekonało mnie do jego stylu. Miałam dużą nadzieję, że i tym razem pisarz zdecyduje się na podobny zabieg - na próżno. Choć powieść jest poprawnie zbudowana i od strony technicznej nie można jej niczego zarzucić, to jednak stanowczo za mało, by miała zyskać miano kultowej.
Na plus powieści przemawia skrupulatność autora, dokładność w opisywaniu całego śledztwa, analiza dokumentacji sprawy włącznie z rysem osobowościowym domniemanego sprawcy. Szkoda tylko, że dla wzmocnienia emocji Horst nie zdecydował się na wprowadzenie większej ilości scen z podejrzanym - niewątpliwie dodałoby to "Psom gończym" dreszczyku emocji, który co prawda w książce występuje, ale tylko sporadycznie.
Zatem: czy definitywnie odradzam wam nową powieść tego norweskiego pisarza? Nie, bo warto też poznać jego styl od nieco innej strony - według mnie tej słabszej, ale nie na tyle, by nie było warto poświęcić mu czasu. Nie spodziewajcie się jednak powtórki z "Jaskiniowca", bo to nie ten klimat. "Psy gończe" to dobre kryminalne czytadło w sam raz na wiosenne wieczory.
Ocena: 4/6
Na blogu: http://www.ksiazkowka.pl/2015/05/psy-goncze-jrn-lier-horst.html
Informacje dodatkowe o Psy gończe:
Wydawnictwo: Smak Słowa
Data wydania: 2015-05-04
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
9788364846151
Liczba stron: 388
Dodał/a opinię:
Sprawdzam ceny dla ciebie ...