Rdza to literackie "coś". Coś przejmującego, coś zaskakującego i doskonałego. Coś, o czym nie zapomnę już nigdy. Być może odkryłem powieść, która wpłynie na moje dalsze życie, jednak pewne jest jedno - nauczyłem się wiele na błędach postaci i wyciągnąłem bardzo dużo wniosków. To pierwsza powieść Jakuba Małeckiego, jaką przeczytałem, ale wiem jedno - to jeden z najlepszych współczesnych polskich autorów.
Jakub Małecki - to imię i nazwisko przez ostatnie dwa lata było odmieniane przez wszystkie możliwe przypadki, głównie dzięki Dygotowi. O jego książkach mówiło się zawsze różnie, choć większość opinii była pozytywna. Dlatego też postanowiłem, że rozpocznę przygodę z twórczością tego młodego polskiego pisarza, wyjątkowo od najnowszej powieści. Początek był dosyć ciężki. Nie potrafiłem się zaangażować i nie do końca wiedziałem, dokąd to wszystko zmierza. Na całe szczęście z każdą stroną jest coraz lepiej, to nie jest powieść, która przekonuje doskonałą fabułą - to postacie robią tutaj najsolidniejszą robotę.
Bardzo rzadko się to zdarza, ale spośród wszystkich postaci, nie znalazła się taka, wobec której czułbym wyjątkową niechęć. Historia ta obejmuje całą rodzinę, od pradziada Lucjana, do najmłodszego Szymka. Mimo wszystko najbardziej trafiła do mnie opowieść Michała, brata Tośki - to idealny przykład tego, że marzenia można mieć i je realizować w każdym wieku. Ta powieść stoi na postaciach drugoplanowych, ich losy stanowią doskonałe tło całej opowieści. Jestem pod wrażeniem struktury powieści, krótkie i ujmujące fragmenty i podział rozdziałów - jeden z teraźniejszości, drugi z przeszłości - doceniłem to dopiero po skończeniu książki, ponieważ wtedy wszystko nabiera sensu. Myślę, że to właśnie styl pisania połączony z wyjątkowymi postaciami sprawił, że zakochałem się w tej opowieści.
Relacja Szymona i Tosi jest naprawdę ciekawa. Jest wypełniona cierpieniem i zrozumieniem, myślę, że może posłużyć jako przykład do mówienia o konflikcie międzypokoleniowym. A właściwie jego abstrakcyjności. W Rdzy odnajdą coś dla siebie osoby, które uwielbiają czytać o życiu, jakim żyli zwykli ludzie kilkadziesiąt lat temu. Małecki prezentuje różne szczegóły, które wywołują uśmiech o czytelniku (wspomnienia o Idolu z 2002 roku są zawsze na miejscu). Myślę, że autor ten przełamuje zupełnie niesłuszny stereotyp o książkach polskich pisarzy. Bardzo wiele osób ma przekonanie, że każda powieść napisana przez rodaka jest po prostu słaba i nie warto zwracać na nią uwagi. Bzdura! Jakub Małecki wyrasta na współczesny fenomen polskiej literatury, dzięki swojej oryginalności, dojrzałemu stylowi i wiarygodnemu opisowi ludzkiej przeciętności. Dawno nie byłem tak zachwycony jakąkolwiek powieścią!
Nadal nie potrafię się nadziwić, że z pozoru tak banalna opowieść, gra na ludzkich emocjach i wywołuje ogromny zachwyt. Wiem, że to być może nie brzmi dobrze, ale każdy z nas mógłby być na ich miejscu. Każdy z nas mógł doświadczyć takiej straty. Każdy z nas mógłby być Julią Duszną. Albo Rochem. Wyciągnąłem z tej lektury mnóstwo wniosków, a z drugiej strony nadal z mojej głowie kotłuje mi się wiele myśli. Przeróżnych myśli. Niekiedy bardzo destrukcyjnych i brzemiennych w skutkach. W pewnym momencie stwierdziłem, że moja opinia będzie zależała głównie od zakończenia. I powiem jedno - nie. Nie potrafię się z tym pogodzić. Po prostu nie potrafię. Prawda - wybrzmiało one bardzo dobrze w kontekście całej powieści, ale pozostawia ono na czytelniku bolesną ranę, która nie goi się szybko.
To po prostu trzeba przeczytać.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-09-27
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 288
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
jamesblue
Wielobarwny i zaskakujący kalejdoskop ludzkich życiorysów. Koniec świata za każdym razem wygląda inaczej. Jest pędzącą kulą, błyskiem szkła, odgłosem...
E-book „Dżozef” - nowość wydawnicza 2011 r. od W.A.B. na e-czytniki. Realizm magiczny w mało magicznej polskiej rzeczywistości autorstwa Jakuba...