Nie lubię fantastyki, poza małymi wyjątkami. Sięgam czasem po coś fantastycznego i mam nadzieję odnaleźć drugiego Tolkiena. Tak miało być i tym razem, „Wodnikowe Wzgórze” bowiem często porównywane jest do „Hobbita”. Piszą, że to uniwersalna powieść, że klasyka, że trzeba czytać. Przeczytałam. Męczyłam się 2 miesiące.
Początek mnie zaintrygował, zaciekawił, wszak nie codziennie czytamy o przygodach królików, które wyruszają w daleką podróż w poszukiwaniu szczęścia. Później zmęczyły mnie opisy kicania, jedzenia koniczyny, uciekania przed wrogami. O ile Hobbit mnie oczarował i porwał, to króliki były przez prawie całą powieść obojętne. Doczytałam tylko dlatego, że baaaaaardzo nie lubię porzucania niedoczytanych książek.
Duży plus za piękne ilustracje (Aldo Galli) i świetne tłumaczenie (Krystyna Szerer).
Jeśli macie ochotę zgłębić królicze zwyczaje i dowiedzieć się czegoś o kopaniu jam – czytajcie 😉
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2016-10-13
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 528
Dodał/a opinię:
Monika Kruszyńska
"Dokąd zdążamy i kiedy przyjdzie komuś z nas przerwać bieg raz na zawsze?"
Więcej