Bogowie wojny

Autor: LKZelewski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Jacques poszedł w drugi koniec pomieszczenia. Wziął wąż, odkręcił wodę, która zaczęła rozlewać się po podłodze. Polał nią jeńca, jakby chciał go ocucić, opryskując wszystko i wszystkich wokół. Nagle złapał Murzyna za szczękę, wsadził mu węża do ust i po chwili wyjął. Odszedł i zakręcił wodę.

Masakra zamrugał oczami, bo woda poleciała mu na oczy. Kurwa, trochę przegina, pomyślał. Spojrzał na Rzeźnika, który był już tym zmęczony i poirytowany, a jednak naszedł go czarny humor.

- Il ne le noie pas. Il lave le saligaud! – powiedział. „On go nie topi. On myje brudasa!”

Bad guy kasłał, słaniał się na nogach i płakał. Masakra bał się, że za chwilę odpłynie i niczego się nie dowiedzą. Jacques też chyba tak pomyślał, bo nie od razu podszedł, tylko stał chwilę pod ścianą. Masakra też był już zmęczony. A co dopiero musiał czuć ten gnojek?

Sytuacja trochę się uspokoiła. Napięte mięśnie rozluźniły. Jacques powoli podszedł do stołu. Nożem delikatnie dotknął palców jeńca. To wystarczyło, żeby przykuć uwagę. Zaczął coś mówić. Prosić.

„Już nie. Już wystarczy…”

Jacques już nie krzyczał. Mówił teraz spokojnie. Zadawał pytania, ale Murzyn odpowiedział coś i jakby delikatnie pokręcił głową w zaprzeczeniu. Dygotał, jakby z zimna.

Twarz Jacques’a nagle się zmieniła. Już ie był jak głaz. Zaczął krzyczeć. Na twarzy miał furię. Nachylił się nagle, złapał jeńca za penisa, szarpnął, przyłożył nóż…

„Mów! Gadaj, skurwysynu!!! Gadaj, albo urżnę ci fiuta!!!”

…i nagle cofnął się. Uspokoił. Znowu był jak posąg. Odezwał się, patrząc tamtemu prosto w szeroko otwarte ze strachu oczy.

„Mów.”

I wtedy popłynęły słowa.

Nie mieli czasu do stracenia, jeśli mieli pomóc uprowadzonym ludziom. Masakra odetchnął z ulgą. Profesjonalne załatwienie sprawy. Bez zbędnych emocji. Nic ponad to, co niezbędne. W tej części świata przemoc i zadawanie bólu było okrutną rutyną. Ten bad guy był tego najlepszym przykładem, kiedy prowadził swoją działalność. A i nam zrobiłby to samo na naszym miejscu, pomyślał Masakra.

W Afryce właśnie tak załatwia się sprawy – w Erytrei też. A to było dopiero preludium operacji, której ktoś ważny nadał kryptonim „Nadine”.

 

POSŁAŃCY ŚMIERCI

Masakra próbował zasnąć, ale w tym cholernym upale to było prawie niemożliwe. Słońce dogrzewało konkretnie.

Poruszali się trzema używanymi 4x4 – dwoma mitsubishi i jedną toyotą. Przedwczoraj oficerowie DGSE kupili je w dwóch różnych miastach Dżibuti. Teraz wszystkie stały pośrodku niczego, na zupełnym odludziu. Ustawione były tak, że każdy z nich stanowił wierzchołek trójkąta, co dawało coś na wzór obrony okrężnej. Pomiędzy nimi rozwieszony był materiał, który dawał trochę cienia. Bagażniki były wyładowane bronią i innym sprzętem, który GCP przywiozła ze sobą samolotem.

Piekarnik… Ale przynajmniej zacieniony, pomyślał Masakra. Teraz znał już pełny obraz sytuacji w której się znaleźli.

Erytrea jest jednym z najgorszych krajów, jeśli chodzi o wolność słowa. Cztery dni temu nieznani sprawcy porwali trójkę Francuzów, przedstawicieli zlokalizowanej we Francji organizacji Reporterzy bez Granic – Reporters Sans Frontières, RSF – i ich miejscowego tłumacza. W przesłanym mailu zażądali wycofania się wszystkich pozostałych członków organizacji z Erytrei, a jeśli ich żądanie nie zostanie spełnione w ciągu tygodnia, zamordują zakładników. Według pomysłu porywaczy miało to wyglądać, jak potajemne działanie rządu Erytrei, ale tak naprawdę rząd miał w dupie co mówią o nim członkowie RSF.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
LKZelewski
Użytkownik - LKZelewski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2020-07-13 21:42:22