Fallout - Rozdział 1: Świat zewnętrzny, część 1

Autor: AS-R
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Ed. Ed zszedł. Blaine natomiast wciąż żył, ale zastanawiał się, czy Ed umarł z przyczyn naturalnych. Może był tak bardzo przerażony, tak bardzo zwątpił we wszystko i tak bardzo miał wszystkiego dosyć, że kiedy tylko dotarło do niego, że zapewniony mu przez Overseera kod dostępu do głównej grodzi nie działa, usiadł w kącie, skulił się w kłębek i uznał, że najwyższy czas opuścić ten zdradliwy, szelmowski padół posyłając tego autorytarnego, podstępnego zarządcę prosto do diabła. Blaine starał się przekonać sam siebie, że jeżeli tylko zaweźmie się wystarczająco mocno, umrze i wszystko się skończy.

            Zerknął na swojego Pip-Boy’a 2000. W lewym górnym rogu znajdowała się wetknięta za plastikowy pasek karteczka. Widniała na niej liczba sto pięćdziesiąt. Sto pięćdziesiąt dni. Na tyle wystarczy zapasów wody w Krypcie 13. Tyle czasu miał Blaine Kelly na znalezienie hydroprocesora. Potem nie będzie już po co wracać.

            Odwrócił kartkę. Po drugiej, niewidocznej na pierwszy rzut oka stronie znajdowały się podpisy najbliższych mu mieszkańców schronu. Wszyscy życzyli sukcesów podkreślając jednocześnie jak bardzo na niego liczą.

            Jak wiele zależy od niego.

            Być może Ed faktycznie uznał, że warto umrzeć. Być może nikt nie pomyślał, by do jego Pip-Boy’a (który swoją drogą musiał zostać skradziony, porwany, albo zjedzony przez spuszone od promieniowania szczury) wyposażyć w pokrzepiającą kartkę przepełnioną deklaracjami ludzi, którzy za sto pięćdziesiąt dni będą mieli więcej wspólnego z Edem, niż z Blaine’m.

            Wstał. Otrzepał kolana. Podniósł plecak i wygrzebał z niego drugą i ostatnią zarazem flarę. Poprzednia żarzyła się już tylko efemerycznym blaskiem gwałtownie pochłanianym przez ciemność; ta lada moment miała ponownie zakrólować w pieczarze. Blaine odbezpieczył „poskramiacza” i trzymając go w jednej ręce, chwycił kolta 6520 w drugą i nieco pewniejszy siebie, pokrzepiony i przekonany o własnej wyższości nad jaskiniowymi szczurami, zostawił gródź Krypty 13 za sobą.

 

2

 

            Siedmiokrotnie Blaine powracał pod gródź Krypty 13 i sprawdzał, co u spoczywającego w pokoju Eda. Tyleż samo razy próbował z infantylną, dziecięcą nadzieją odprawić rytuał wejścia wprowadzając swój kod dostępowy na klawiaturze zlokalizowanego po lewej stronie od stalowych drzwi komputera. Odgłos dociskanych, opornych klawiszy odbijał się klikającym echem w otaczającej go zamkniętej przestrzeni. Lodowaty, stalowy właz schronu również pozostawał dla niego zamknięty.

            Blaine zdążył zmarnować mnóstwo czasu, nim uświadomił sobie, że płonąca flara długo już nie pociągnie. Ciemność zaś była dokładnie tam, gdzie ostatnio i przez kilkadziesiąt ostatnich lat. Może nawet znacznie dłużej. Opornie, stawiając śmiesznie mały kroczek za kroczkiem, ruszył przed siebie unosząc rozświetlający mrok przedmiot wysoko w lewej dłoni. Przypominał nieco Alana Granta z Parku Jurajskiego. W takiej sytuacji szczury byłyby niewątpliwie złośliwymi i wiecznie głodnymi Tyranozaurami – co samo w sobie nie było dalekie od prawdy. Blaine modlił się, by dały mu spokój i pozwoliły przejść. Swe żarliwe nawoływania i prośby do Boga postanowił jednak wesprzeć nieco bardziej pragmatyczną postawą, niosąc kolta o numerze 6520 w prawej dłoni i trzymając w gotowości palec wskazujący na języku spustowym.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
AS-R
Użytkownik - AS-R

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-02-27 21:39:56