Larkson Prolog

Autor: larkson
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Oh, not again! AAAaaaaaaAA! Niech cię szlag jaaaaaaaasnyyy…- zasnąłem zanim dokończyłem zdanie. Nie mam pojęcia gdzie mnie zaś zabrali.

Znowu jakiś czas później, data i miejsce nieznane

Obudziłem się. Otworzyłem oczy. Przelatywały światła nade mną. Leżałem na szpitalnym wózku. Miałem na sobie tą ohydną, szpitalną pidżamę. Zmysły powoli odzyskiwałem, obraz miałem rozmazany, a słuch niewyraźny. Ale co do cholery? Strzelanina? Z mojej lewej i prawej strony biegli dwaj kolesie co jakiś czas strzelający za siebie. Nie mieli jakiś prostackich spluw, tylko porządne, amerykańskie gnaty. Wyglądali na prawdziwych żołnierzy w zielonych barwach maskujących. Jak się im przyjrzałem… Cholera, są w moim wieku! Mało tego, są bliźniakami! Co tu się kurwa dzieje?!

-Ha! Boom headshot!- krzyknął ten z lewej.

-Ty palancie, mówiłem ci, tego z lkm-em miałeś mi zostawić-powiedział ten z prawej.

-Znowu się będziesz kłócił o pierdoły? Nic takiego nie mówiłeś zresztą!

-Jak nie mówiłem?! Słuchasz mnie jak zgaszonego radia, frajerze!- Wnerwił się i wycelował swoją broń w brata. Ten drugi po chwili zrobił to samo. Nie zwracają uwagi na to, że dookoła latają śmiercionośne kule.

-Albo nie zaczniecie strzelać do tych ćwoków za nami, albo to ja was zabije!- Powiedzia…ła? Osoba pchająca wózek jest dziewczyną?! I to także w moim wieku.

Ja stąd spadam, to dom wariatów! Zbiera mi się na rzyga, ale chuj z tym. Facet z lewej jest wystarczająco blisko, żebym mógł wyciągnąć z kabury jego srebrną Berettę 92. Zaraz, skąd wiem, że to Beretta 92? Olać to, do dzieła!

Błyskawicznym ruchem przechyliłem się na lewą stronę i prawą ręką wyciągnąłem pistolet z kabury. Potem wstałem o mało się nie przewracając i poleciałem w długą. Na skrzyżowaniu skręciłem w lewo. Krzyczeli potem za mną coś w stylu „Czekaj, nie zabijemy cię!”. Ta, akurat.

-Projekt 112 musi przeżyć, powtarzam: Projekt 112 musi przeżyć!- słychać głos przez radiowęzeł.

Projekt 112? Co to jest? Że niby ja? Najpierw stąd ucieknę, a potem będę rozmyślał.

-Stój tam gdzie stoisz!- wyskoczył zza rogu uzbrojony cwel.

-Przecież wiesz, że mnie nie zabijesz. Jestem Projekt 112-odpowiedziałem mu. Nie wie, że mam pistolet za plecami.

-Zabić nie zabiję, ale walnąć już mogę!- wrzasnął zbliżając się do mnie.

-A żebyś się czasem...-po tych słowach wycelowałem broń w jego głowę i nacisnąłem spust. Dostał centralnie między oczy. Pocisk przeszedł na wylot trafiając w ścianę za nim. Krew poleciała na wszystkie strony ochlapując ściany. Mój pierwszy zabity człowiek. Poczułem lekki obrzydzenie, ale musiało to się tak skończyć. Wyrzuciłem Berettę i wziąłem jego Galila.

Przede mną w oddali biegli żołnierze a wraz z nimi jakiś lekarz z siwą brodą, ubrany w biały fartuch. Zauważył mnie.

-To on, zabijcie go, zabijcie!- krzyknął pokazując na mnie palcem. Pomyślałem, że to on za wszystkim stoi. Musiałem go dorwać

Wrócili się, było ich pięciu, zaczęli ostro nawalać w moim kierunku. Stałem na skrzyżowaniu i od razu schowałem za ścianą. Pociągnąłem za zamek mojej spluwy. Delikatnie się wychyliłem, wycelowałem i wypaliłem prosto w czaszkę jednego z nich. One shot, one kill. Jeszcze czterech. Wyskoczyłem zza osłony strzelając jednocześnie. Podbiegłem do nich bliżej i schowałem się za wózkiem sprzątaczy. Zginęło kolejnych dwóch. Naboi mam może z 10 jeszcze. Plan jest taki: popchnąć wózek, wskoczyć do kosza (bo wózki sprzątaczy mają takie duże kosze na śmieci) i napierdalać. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Popchnąłem, wskoczyłem, strzelałem. Na jednego poszły 3 pociski, na drugiego wystarczył jeden. Wyskoczyłem, wziąłem M249 i pobiegłem za doktorkiem.

Ucieka w stronę dachu. Eliminowałem po kolei jego ochroniarzy bez trudu i strachu. Wsłuchiwałem się w odgłosy mojej broni i dzwoniących łusek. W końcu dotarłem na dach. Otworzyłem z kopa drzwi, rozwaliłem kolejnych dwóch najemników. Doktorek ucieka helikopterem Blackhawk. śmigłowiec zaczął się już wznosić

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
larkson
Użytkownik - larkson

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-09-26 14:28:09