Larkson Prolog

Autor: larkson
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Haha, nie dorwiesz mnie sto dwunasty. Nigdy!- krzyczało do mnie uciekinier.

Nie dam rady zniszczyć helikoptera lkm-em. Zauważyłem, że na ziemi leży wyrzutnia rakiet Carl Gustav. Tylko jeden pomysł nasuwał mi się do głowy: rozwalić drania rakietą! Śmigłowiec był już dość daleko, ale damy radę. Wziąłem wyrzutnię, wycelowałem i strzeliłem. Hałas był większy niż z M249, poczułem ciepło wylatującej rakiety. Po chwili centralne trafienie! Helikopter zniknął w kuli ognia rozpadając się na kawałki zmierzające prosto do ziemi.

-Masz za swoje-powiedziałem głosem twardziela.

-Nie ruszaj się!- krzyknęli za moimi plecami ci sami kolesie, którzy podobno chcą mnie uratować.

-Ja mam się nie ruszać, ja? Jestem chodzącą maszyną do zabijania, to wy lepiej się nie ruszajcie!- odpowiedziałem im odwracając się i pokazując na siebie.

-Posłuchaj nas, jesteśmy tu po to, żeby cię stąd wyciągnąć-powiedziała do mnie rudowłosa dziewczyna.

-To trzeba było tak od razu. Lecz za nim mnie stąd „wyciągnięcie” mam jedno takie małe pytanko: CO TU SIĘ KURWA MAĆ WYPRAWIA?! Jeszcze niedawno byłem zwykłym nastolatkiem ze swoimi problemami, a teraz jestem młodocianym Rambo! Może mi to ktoś łaskawie wytłumaczyć?

-Po pierwsze: nie tak całkiem „niedawno”- od twojego porwania minęły dwa miesiące. Po drugie: Jesteś efektem eksperymentów mających na celu stworzenie superżołnierza- posłusznemu jednemu człowiekowi, nie czującego strachu i nie wymagającego wielomiesięcznego szkolenia. Chcieli stworzyć całą armię takich „mutantów”- grzecznie i spokojnie mi wytłumaczyła.

-Łoł, łoł, dwa miesiące? Dwa pieprzone miesiące grzebali we mnie? I jeszcze mam rozumieć, że nie jestem jedyny?- zareagowałem zszokowany.

-Na szczęście jesteś. Jesteś jedynym udanym efektem ich działań. Wszystkie inne próby zawiodły.

-A dlaczego to akurat ludzie w moim wieku byli do tego celu wykorzystywani?

-Zróbmy to tak: polećmy do naszej bazy, tam wszystko wyjaśni ci nasz szef.

-A dlaczego mam w ogóle wam ufać?

-Słuchaj, wyciągnęliśmy cię z sali operacyjnej tuż przed tym jak ci mieli wszczepić urządzenie, które miało sprawić, że będziesz posłuszny niczym tresowany pies.

-Dobra, ale najpierw…-po tych słowach puściłem zielonego pawia. Cholerne środki usypiające. Potem otrząsnąłem się.

-Teraz tylko znajdźmy moje ciuchy i w drogę, nie zamierzam marznąć w tej pidżamie.

 

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
larkson
Użytkownik - larkson

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-09-26 14:28:09