Pan Szalony

Autor: Insa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Łosz kurde! - ...i pewnie dokończył bym zdanie, ale potknąłem się o coś. Pierwszą moją myślą, która przeszła mi przez głowę, było „głupie kamienie”. W końcu, na środku tego pustkowie było ich pełno. Zdziwiłem się więc, widząc, że to, o co się potknąłem było książką. Możliwe, ktoś wyrzucił ją z tego budynku.  Przez chwilę wpatrywałem się w brudną okładkę, rozważając podniesienie znaleziska. A może to jakaś przeklęta księga czarów , dlatego ktoś ja wyrzucił? A, co mi tam... i tak już raz umarłem. Szybkim ruchem podniosłem książkę z ziemi i zacząłem otrzepywać pył, który się na niej nagromadził. Okładka grubego ja cegła tomu okazała się bardzo ładna. Kiedyś pewnie całkiem biała, przyozdobiona złotymi blaszkami na każdym rogu. Z ciekawości otworzyłem ją na środkowej stronie. Pusto. Przez chwilę tępo wpatrywałem się w kartki, a później zacząłem je przerzucać. Coś co przypominało pismo znalazłem dopiero na pierwszych stronach. Tylko przypominało. Niezrozumiałe bohomazy, gdzieniegdzie przypominały litery z rosyjskiego alfabetu. Jeśli mówią tak zrozumiale jak piszą, to chyba nieprędka się z kimś dogadam. Zamknąłem książkę i wsadziłem pod pachę. Nawet jeśli okaże się ona zwykłym, niedokończonym podręcznikiem do przyrody, to jest nadzieja, że ją gdzieś opchnę i będę miał na chleb.

Wróciłem do gorszego problemu, który znajdował się przede mną. Kiedy szedłem siłą rozpędu, to jakoś szło. Teraz na powrót nie mogłem się zmusić do postawienia kroku w tamtą stronę. Przełknąłem gulę, która zaczęła tworzyć mi się w gardle i pokonując siebie ruszyłem naprzód. Co takiego może mnie tam spotkać? Pewnie nic nie zastanę tylko zakurzone pomieszczenie z pająkami. Przyśpieszyłem kroku. No bo to miejsce jest opuszczone, to muszą tam być pająki i inne takie, prawda? Nic innego... Zauważyłem, że już prawie nie idę tylko biegnę. Chyba podświadomie obrałem plan, żeby wlecieć tam nie zastanawiając się nad tym i przekonać sam siepie, że nic tam nie zastanę. Może to i dobrze. Mam przed sobą drzwi, teraz tylko  wejść i... Stchórzyłem. Stałem przed jednym z zamkniętych skrzydeł dwudrzwiowego wejścia i wpatrywałem się w drewno. Nie myśląc wiele, zmusiłem rękę, w której nadal ściskałem scyzoryk, do pchnięcia drzwi. Obie strony zostały otwarte, a do pomieszczenia wlało się trochę więcej światła. Widząc co znajduje się przede mną, nabrałem ze świstem powietrza. Na środku spodziewałem się zobaczyć jakiś splądrowany ołtarz, ale zamiast tego stał przede mną ogromny głaz. Niby nic by w tym dziwnego nie było, gdyby nie fakt, że z głazu wystawała postać kobiety o normalnych rozmiarach. Niepokojący był też fakt, że dziewczyna nie wyglądała jak wyrzeźbiona w kamieniu, ale jak siłą przywiązana do niego i zalana betonem. Przez pewien czas nie mogłem odwrócić od tego oczu. Nawet teraz, pokryta grubą warstwą kurzu, jej twarz była piękna i wyrażająca okropny gniew pomieszany ze smutkiem. W końcu zdecydowałem się podejść bliżej. Mijając cztery rzędy ławek, przyglądałem się ścianą, na których byli namalowani ludzie i szkielety. Wszyscy wykonywali codzienne czynności, a ludzie zdawali się nie zauważać nieboszczyków. Zadrżałem, kiedy zdałem sobie sprawę, że ich oczy wyglądają jakby patrzyły na mnie. 

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Insa
Użytkownik - Insa

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2014-09-28 00:08:36