Powrót (Malarz 11)

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

p;- No to jednak nie napijesz się ze mną?
 - Nie no. Jedyna okazja. Polewaj. – Kryspin podał mu do ust słomkę zanurzoną w alkoholu i sam poczęstował się dokładnie w taki sam sposób. – spojrzeli po sobie i po chwili zaczęli się śmiać.
 - Ty naprawdę jesteś rąbnięty – stwierdził Paweł.
 - Na to wygląda.  Przez ciebie będę musiał iść do domu na piechotę, ale pieprzyć to. Zostawiła mnie. Wiesz? Najpierw jedna mnie zostawiła, bo nie chciałem mieć dziecka i znalazła sobie męża, a teraz druga mnie zostawiła, bo okazuje się, że ma już męża, który uważaj,  jest w śpiączce, nic nie kontaktuje, ale jest lepszy ode mnie, bo go kocha, a mnie nie. Powiedz no mi. Co ze mną jest nie tak? Dlaczego nie można mnie kochać?
 - Może dlatego, że zdrowo rąbnięty jesteś. Daj mi jeszcze tę słomkę.
 - Masz rację. Napijmy się. – mężczyźni ponownie przyssali się do swoich słomek, aby opróżnić kubki do samego dna. Kryspin rozejrzał się czy nikt nie patrzy i polał ponownie.
 - Może włączę ci telewizor dopóki jeszcze mogę trafić w otworki. No nie? – Kryspin zajrzał do portfela, aby odnaleźć dwuzłotówki. Wyciągnął je i podszedł do automatu pod telewizorem. Wrzucił i wrócił do człowieka na łóżku. Usiadł ponownie. – Ale powiem ci, że ty to się załatwiłeś. – zwrócił się do leżącego – Żeby tak ani ręką, ani nogą. Zero kobiet do końca życia – zauważył, ale po chwili zastanowienia dodał - chociaż… wiesz co? Może ty dobrze się ustawiłeś. Będą koło ciebie chodzić, o nic nie będziesz się musiał martwić i nie będziesz sobie robił nadziei, że będzie twoja, żeby potem się dowiedzieć, że nie będzie.
 - No to się zamieńmy – zaproponował człowiek, a Kryspin objął go wzrokiem, by zaraz potem potrząsnąć głową.
 - Nie. Jeszcze nie... – chwilę siedział w milczeniu sącząc swojego drinka i próbując okiełznać gonitwę myśli, po czym odezwał się - Głupi kiep ze mnie. Wiesz? Mogłem mieć życie jak marzenie. Wszystko mogłem mieć. Moją kochaną czarownicę mogłem mieć , rodzinę i spieprzyłem. Wszystko spieprzyłem.
 - Widzisz. Ty sam spieprzyłeś, a mnie nikt o zdanie nie spytał. Czy ktoś kurwa patrzył jak się staram i jak zabiegam o wszystko? Nikt. Co bym nie robił przyjdzie jakieś pieprzone fatum. Wszystko zabierze.
 - No to się napijmy – zaproponował Kryspin i polał znowu, by zaraz potem wetknąć człowiekowi słomkę do ust i wyciągnąć także zawartość swojego kubka. Przez moment zapadła cisza zakłócana jedynie ledwie słyszalnym szmerem rurek w kubkach, a potem Kryspin obracając swoją rurkę w palcach spytał – Po co w ogóle mi ona. Nie? Żeby mi ciuchy z siódmego piętra przez okno wypieprzała? Ona tak robiła. Wiesz? Wszystko jak padło przez okno, fruu, a jak nie poleciałem od razu zbierać to już nie było po co iść, bo menele wyzbierali. Mój bałagan, moja sprawa. Nie? Jak ja jej tak raz nuty wywaliłem to wzięła mój pędzel i mi zapaćkała trzy obrazy, a potem jeszcze twarz mi tym pędzlem.  I po co kurna komuś kobieta?. Nie? Adaś ma rację. Pieprzyć kobiety.
 - O tu to trafiłeś w samo sedno – zawiadomił Paweł – W samo sedno. Tylko mnie to się raczej już nie uda. Szlag. Ty tu mnie całkiem zdołować przyszedłeś?

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39